Nie masz konta? Zarejestruj się

Sport

OPINIA. Gdzie ten piłkarski narybek?

25.08.2010 17:49 | 0 komentarzy | 1 694 odsłona | red
Ostatnio słyszę wiele narzekań na brak systemu szkolenia młodych piłkarzy. Niestety, nikt poważnie nad tym nie myśli. Czy zatem jesteśmy zdani już w niedługiej przyszłości na import zawodników? - pyta Marek Oratowski.
0
OPINIA. Gdzie ten piłkarski narybek?
Marek Oratowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ostatnio słyszę wiele narzekań na brak systemu szkolenia młodych piłkarzy. Niestety, nikt poważnie nad tym nie myśli. Czy zatem jesteśmy zdani już w niedługiej przyszłości na import zawodników? - pyta Marek Oratowski.

Trenerzy i działacze nie od dziś zachodzą w głowę, dlaczego coraz mniej młodych ludzi przychodzi do lokalnych klubów piłkarskich. A jeśli już jakiś zawodnik wykazuje smykałkę do gry, często jeszcze jako junior lub zaraz po osiągnięciu wieku seniorskiego, szuka klubu poza naszym regionem.

Pojawiają sie różne teorie na ten temat. Brak narybku tłumaczony jest niżem demograficznym, słabym systemem szkolenia i niedostatkiem fachowców. Bo szkolenie młodzieży to zajęcie nie dla pierwszego lepszego starszego zawodnika lub domorosłego trenera. Tu potrzeba specjalistów z zapałem i podejściem do dzieciaków. A tego, niestety, brakuje. Poza tym młodzi ludzie mają dziś wiele innych propozycji spędzania wolnego czasu. Do uprawiania futbolu trzeba ich skutecznie zachęcić. I nie chodzi tu o kasę płaconą juniorom za udział w meczach, czy nawet treningach, bo i takie przypadki podobno się zdarzają. Taką zachętą może być markowy sprzęt sportowy będący do ich dyspozycji, fundowany przez klub wyjazd na atrakcyjny mecz, czy życzliwe podejście trenera.

Jak wspomniałem, lamentów nie brakuje. Brak za to poważnego podejścia do tematu. Po pierwsze nie ma gremium, które kompleksowo zajęłoby się sprawą. Są gminne rady sportu oraz branżowe komisje w lokalnych samorządach. Ale ich członkowie nie myślą perspektywicznie. Poprzestają na doraźnym podzieleniu pieniędzy między kluby. A już żaden z radnych nie zada sobie trudu, by pomyśleć bardziej koncepcyjnie. Bo wtedy musiałby dojść do wniosku, że są zachwiane proporcje między nakładami na młodzież, a pieniędzmi skierowanymi dla seniorów. Albo okazałoby się, że liczba młodych piłkarzy podana we wniosku o dotację jest podejrzanie wysoka. Jest bowiem publiczną tajemnicą, że niektóre kluby chcąc uszczknąć nieco więcej z samorządowego tortu zawyżają liczbę swoich trampkarzy i juniorów. By to zweryfikować wystarczyłoby pójść na jeden, czy drugi trening. Tylko komu z decydentów się chce?

Dbanie o wychowanków miały wymusić przepisy nakładające obowiązek występowania w zespołach pewnej liczby młodzieżowców. Ale i ten słuszny skądinąd zapis regulaminu rozgrywek nie przynosi pożądanych efektów. No bo lokalne kluby sprowadzają z reguły młodzieżowców z zewnątrz.

Czy zatem nic już się nie da zrobić? Na szczęście nie jest aż tak źle. Są jaskólki w postaci szkółek piłkarskich, działających w Libiążu i Chrzanowie. Wciąż pracują oddani trenerzy, nie pytający o apanaże i nie traktujący pracy z młodzieżą jako coś gorszego. By jednak te pojedyncze działania nie zniknęły w morzu marazmu, trzeba stworzyć system i ciągłość szkolenia. Po to, by wyłapać tych najzdolniejszych. Okazuje się bowiem, że już od lat żaden piłkarz z naszego regionu nie zrobił większej kariery. Najwyższy czas to zmienić, rozważnie szlifując rodzime futbolowe diamenty. Bo o tym, że tacy młodzi zawodnicy są, jestem głęboko przekonany.
Marek Oratowski