Libiąż
DNI LIBIĄŻA. Andrzej Piaseczny kazał na siebie czekać
Tłumy przywitały artystę. Po koncercie wydawało się, że się nie odwdzięczy i nie wyjdzie do fanów. Ostatecznie pojawił się jednak przywoływany przez długie minuty.
Kiedy około godz. 16. na scenę wyszedł mieszkający w Libiążu bard muzyki romskiej Józef Merstein-Jochymczyk, na placu Słonecznym było może kilkadziesiąt osób. Z godziny na godzinę bawiących się przybywało. Sporo było już na występie wywodzącej się ze Szczecina grupy The Last Ride, grającej muzykę z pogranicza popu i rocka, a podczas koncertu Andrzeja Piasecznego plac był wypełniony po brzegi.
Piaseczny zaśpiewał wiele starych utworów, ale też kawałki z najnowszej swojej płyty, w tym cover „Do kołyski" Dżemu.
Zresztą na wspomnianej płycie „Kalejdoskop" tylko dwie piosenki to zupełnie nowe kompozycje. Reszta to właśnie covery Dżemu, Myslovitz, Edyty Bartosiewicz czy Varius Manx.
Komentarze
2 komentarzy
Ale Alwerni nie przebije
Jakie długie minuty? Wyszedł po chwili (musiał przecież odpocząć po godzinie śpiewania) i robił to jeszcze przez 30 minut! Koncert był rewelacyjny. Libiąż w tym roku pokonał Chrzanów tym jednym, fantastycznym koncertem.