Komunikacja
Nikogo z układów nie zatrudniłem
![Nikogo z układów nie zatrudniłem](https://imgcdn1.przelom.pl/im/v1/news-900-widen-wm/2014/07/29/13709.jpg)
O polityce zatrudnienia w związku komunikacyjnym z Markiem Dyszym, przewodniczącym zarządu Związku Komunalnego Komunikacja Międzygminna w Chrzanowie, rozmawia Anna Jarguz
Anna Jarguz: „Atmosfera w pracy jest tragiczna, ponieważ wielu cenionych i wykwalifikowanych pracowników zwolniono. Zostały tylko osoby z układów politycznych, które mają plecy, ale nic nie umieją”. To fragment listu, jaki wpłynął do redakcji „Przełomu”.
Marek Dyszy: - Gdy obejmowałem stanowisko, w związku było zatrudnionych dwudziestu pracowników. Teraz jest szesnastu, w tym jedna pani przebywa na urlopie macierzyńskim. Część odeszła sama. Wypowiedzenie złożyła jedna z księgowych. Długo chorowała. Dwukrotnie wysłałem do niej ludzi, by zapytali o samopoczucie i ewentualny powrót do pracy. Stwierdziła, że czuje się szykanowana i odeszła. Na własną prośbę z pracy zrezygnowała także główna księgowa. W ich miejsce zatrudniłem nowych ludzi. Wszyscy są z konkursu, więc zarzut, że zatrudniłem kogoś, bo ma układy, to absurd.
Kilka osób jednak pan zwolnił.
- Zwolnienia były podyktowane koniecznością redukcji etatów. Mieliśmy przerost kadry, między innymi w dziale organizacji ruchu. Musiałem pożegnać się z jednym panem, który nabył już uprawnienia emerytalne, z drugim rencistą i młodą osobą, która bardzo krótko pracowała w ZK KM.
Z jednej strony zwalnia pan ludzi, z drugiej podpisuje umowę z młodym człowiekiem, któremu zleca sprawy związane z nowymi rozkładami jazdy.
- Do grudnia na umowę zlecenie pracował dla mnie absolwent wydziału transportu Tomasz Sojda, który pomagał mi z nowymi rozkładami jazdy. We wrześniu dyżurował na dworcu przy ul. Zielonej w Chrzanowie, gdzie udzielał pasażerom informacji i rozdawał rozkłady jazdy. Potem to właśnie on analizował wszystkie monity od mieszkańców. Z kolei jego ostatnie zadanie było związane z likwidacją linii 26 na trasie Chrzanów-Babice i zapewnieniem połączeń komunikacyjnych dla pasażerów z Rospontowej i Borowca.
Czy tych zadań nie mógł pan zlecić komuś z grona zatrudnionych na etacie? Niektórych pracowników związku, co można wyczytać w liście, najwyraźniej zabolało, że zamiast im, powierzył pan to zadanie osobie z zewnątrz.
- Wolałem, żeby on to robił. Brał nieduże pieniądze i naprawdę znakomicie sobie radził. Stanowił nieocenione wzmocnienie w tym trudnym okresie komunikacyjnej rewolucji. Nie ukrywam, że nosiłem się z zamiarem zatrudnienia go, ale na razie pracuje gdzie indziej. Może kiedyś jeszcze podpiszę z nim umowę.
Stara się pan ograniczyć koszty związku, z drugiej strony inwestuje w wynajmowane przez ZK KM pomieszczenia.
- Postanowiłem o odmalowaniu sekretariatu i pomieszczenia przy końcu korytarza, gdzie kiedyś znajdował się magazynek, a teraz służy jako biuro. Noszę się również z zamiarem zakupu nowego biurka do gabinetu oraz stołu konferencyjnego, bo ten, z którego korzystamy dzisiaj, jest stanowczo za mały. To tyle z inwestycji. Dziwię się, że ktoś pisze do „Przełomu”, zamiast przyjść z tym do mnie. Póki co żadnych problemów nikt nie zgłaszał. W przeciwnym razie od razu bym zareagował.
A na jakich zasadach Łukasz Pyszowski, szef firmy kontrolerskiej Vector, ma wgląd w dane osobowe ludzi? To też zastanawia pracowników ZK KM.
- Zgłosiłem go do Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych, jako osobę uprawnioną do dostępu do tych danych. Przecież informacje otrzymuję właśnie od niego, bo to kontrolerzy, nie ja, spisują dane osobowe pasażerów. Zanim jednak podpisałem z Vectorem umowę, sprawdziliśmy, czy ma odpowiednio zabezpieczone biura. Nasz informatyk sprawdził również komputer firmy. Nie możemy dopuścić, by dane wyszły na zewnątrz.
Przełom nr 3 (1024) 18.1.2012
Komentarze
3 komentarzy
Nie powinno nas już nic nie zdziwić, macie przykład minister sportu p.Mucha zatrudniła swojego fryzjera, który podono ma kwalifikacje na to stanowisko, a doswiadczenie przyjdzie z czasem , ale wiele osób tam się z tym nie zgadza i nic?
Cytat: "Marek Dyszy: - Gdy obejmowałem stanowisko, w związku było zatrudnionych dwudziestu pracowników. Teraz jest szesnastu, w tym jedna pani przebywa na urlopie macierzyńskim." Pan Dyszy mija się z prawdą.Gdy obejmował stanowisko w ZKKM pracowało 19 pracowników w tym dwie zwolnione osoby w niepełnym wymiarze godzin pracy i jedna przebywała na macierzyńskim.
To już jest spore przegięcie że klika jaką był ZKKM (a i jest nadal chociaż w mniejszym stopniu) uderza do dziennikarki która nie ma za grosz wyczucia, retrospektywnego krytycznego podejścia do wysłanych jej paszkwili. Bezkrytycznie powtarzać zarzuty z donosu może każdy głupi - potem tylko spisać co odpowiedział zaatakowany i artykuł gotowy, ale dziennikarstwa w tym nie ma! Kompetencje obecnego składu ZKKM są takie, że żadnej szkody by nie było gdyby zbudować zespół od nowa z bezrobotnych studentów transportu, ekonomiki transportu etc. Pani A.J. z całą pewnością nie posłucha porad kogoś kto ją obraża, ale może warto zadać proste pytanie o wykształcenie pracowników ZKKM, a każdemu zadać pytanie z rodzaju "gdzie jest przystanek ...?" "dokąd i którędy jeździ linia ...?". Co do tego gościa który na Zielonej udzielał informacji to jestem w szoku że go Dyszy zwolnił - sprawiał baaardzo pozytywne wrażenie - czułem że coś się zmienia w ZKKM. Widocznie nie koniecznie "brał nieduże pieniądze" tylko Dyszy dawał tyle ile dawał.