Nie masz konta? Zarejestruj się

Komunikacja

Przepis był martwy, więc go przeoczyli

01.06.2012 13:53 | 0 komentarzy | 1 831 odsłona | red
Dlaczego związek komunikacyjny działał przez lata w oparciu o niezgodne z prawem uregulowania dotyczące niektórych opłat? Z Robertem Maciaszkiem, wiceprzewodniczącym zarządu ZK KM, rozmawia Eliza Jarguz-Banasik
0
Przepis był martwy, więc go przeoczyli
Robert Maciaszek
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Dlaczego związek komunikacyjny działał przez lata w oparciu o niezgodne z prawem uregulowania dotyczące niektórych opłat? Z Robertem Maciaszkiem, wiceprzewodniczącym zarządu ZK KM, rozmawia Eliza Jarguz-Banasik

Eliza Jarguz-Banasik: Za usługi zewnętrznej kancelarii prawnej ZK KM płaci miesięcznie blisko 3 tys. zł brutto. Nie powinno więc dochodzić do sytuacji, że działa w oparciu o sprzeczne z prawem zapisy w cennikach.
Robert Maciaszek
: - Uchwała jest z 1999 roku. Była kilkakrotnie zmieniana w niewielkim zakresie. Wprowadzając nowe ceny biletów, nie analizowaliśmy całego dokumentu. Zapis o opłatach za zaśmiecanie przystanków od lat nie był stosowany. Nowy zarząd skupił się na usprawnieniu funkcjonowania ZK KM, reorganizacji linii, nowych rozkładach. Teraz przyszedł czas na aktualizację statutu i innych dokumentów.

Wprowadzaliście zmiany i nikt nie sprawdził, czy pozostałe zapisy są nadal zgodne z prawem? W ciągu 13 lat przepisy zmieniały się wiele razy!
- Zapis o opłacie za zanieczyszczenie przystanku budzi wątpliwości i usunęliśmy go. Nadal nie można stwierdzić kategorycznie, że jest niezgodny z prawem. Jednoznacznie tę kwestię mógłby rozstrzygnąć sąd.

Nie odpowiedział pan na pytanie. Związek zmienia zapisy w uchwałach i w kolejnych latach nikt nie sprawdza ich zgodności z prawem? Od tego właśnie jest kancelaria prawna, z której usług korzystacie. Pan zresztą też jest prawnikiem.
- Zapewniam, że kancelaria prawna wywiązuje się ze swoich obowiązków i wielokrotnie zwracała uwagę na konieczność zmiany w przepisach. Kontrowersyjny zapis o opłatach za zanieczyszczenie przystanków uchyliliśmy.

Bo nadzór prawny wojewody kazał to zrobić.
- Nieprawda. To była nasza inicjatywa. Interwencja nadzoru nastąpiła już po tym, jak na zarządzie podjęliśmy uchwałę, że wycofujemy się z opłaty.

A jednak kilka osób zapłaciło kary. Nie zamierzacie ich anulować?
- Dlaczego mielibyśmy to robić? W chwili, gdy zostały ukarane, opłata obowiązywała, a kontrowersyjny zapis był częścią prawa miejscowego. Nie
zamierzam brać w obronę osób, które śmiecą i palą na przystankach autobusowych. Jeżeli nie zgadzają się z karą, mogą skierować sprawę do sądu.

Kto, pana zdaniem, ponosi odpowiedzialność za całe zamieszanie?
- Nie potrafię wskazać winnego, powiedzieć jednoznacznie, że winna jest kancelaria albo nadzór prawny wojewody, bo wcześniej tego nie zauważył. Ten zapis istniał przez lata. Polskie prawo pełne jest niejednoznacznych przepisów.

Wyciągniecie wnioski? Zapisów niezgodnych z aktualnym stanem prawnym może być przecież więcej.
- W planach pracy nowego zarządu jest aktualizacja statutu. Zaistniała sytuacja pokazuje, że powinniśmy zajrzeć do wszystkich aktów prawnych, będących podstawą funkcjonowania związku. Nawet tych najmniej ważnych.
Przełom nr 19 (1040) 16.05.2012