Nie masz konta? Zarejestruj się

Żyje z rolnictwa

04.03.2003 00:00
33-letni Paweł Noworyta z Zagórza to rolnik, który wie, czego chce. Idzie z duchem czasu i postępem. Nie boi się wejścia Polski do Unii, bo przygotowuje się do tego z wielką pieczołowitością.
33-letni Paweł Noworyta z Zagórza to rolnik, który wie, czego chce. Idzie z duchem czasu i postępem. Nie boi się wejścia Polski do Unii, bo przygotowuje się do tego z wielką pieczołowitością. Jest jednym z nielicznych rolników w Małopolsce, którzy zarabiają na gospodarstwie rolnym.
Żyje z sadownictwa. Rok temu przejął gospodarstwo od ojca. Dopiero jako właściciel mógł starać się o dofinansowanie z programu SAPARD. Złożył wniosek o 50 tys. zł na budowę przechowalni owoców.
- Pierwsze jabłonie tata posadził w latach 70. Teraz sadzimy wszystkie gatunki jabłek, leszczynę i truskawki. Czy to się opłaca? Myślę, że w takim modelu, jak nasz, owszem. Nie dajemy zarabiać pośrednikom. Sami produkujemy i sprzedajemy towar. Na razie zaopatrujemy w owoce chrzanowskie sklepy. Prowadzimy także sprzedaż detaliczną we własnym warzywniaku, na targowisku w Chrzanowie – mówi Paweł Noworyta, absolwent Akademii Rolniczej w Krakowie.
Gospodarstwo Noworytów istnieje od wielu lat. Pradziadkowie mieli w Zagórzu ogromną posiadłość rozciągającą się wzdłuż ul. Piłsudskiego. Brakowało jednak działek pod najważniejsze we wsi instytucje. Ojciec Pawła Noworyty postanowił więc sprzedać część ojcowizny. Stanęły na niej kościół, plebania, remiza Ochotniczej Straży Pożarnej i przedszkole.
- Ojciec był prospołeczny. W tamtych czasach nikt nie chciał się pozbywać pola – wspomina.
Teraz na 2,5-hektarowej działce rosną jabłonie, 1,30 ha zajmuje leszczyna, a 2,5 ha truskawki. Właściciel gospodarstwa liczy na duże zbiory tej jesieni. Spodziewa się 100 ton jabłek. Dwa lata temu udało mu się sprzedać 30 ton truskawek.
- Hodowla nie jest opłacalna. W latach 80. mieliśmy owce, ale tylko z potrzeby chwili. Ojcu rolnikowi nie należało się kartki na mięso, a przecież trzeba było coś jeść. Teraz owczarstwo leży. I to nie tylko w gminie Babice, ale w całym powiecie. Z sadownictwem jest inaczej. Przy czym wyprodukować łatwo, trudniej sprzedać. Uratowała nas sprzedaż detaliczna. Gdybyśmy jeździli na giełdę, musielibyśmy walczyć z konkurencją. I pewnie szybko przestalibyśmy istnieć na rynku – opowiada.
Gminy nigdy o nic nie prosił.
- Wydzierżawiono mi działkę, która zresztą dziesięć lat leżała odłogiem, i na tym kończy się moja współpraca z urzędem gminy – kwituje.
W najbliższej przyszłości Paweł wybuduje chłodnię – bez niej owoce tracą na wartości. Potem kupi nowy ciągnik.
- Marzy mi się, bym już nie musiał inwestować, żeby już niczego w gospodarstwie nie brakowało – przyznaje.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 9 (570)
  • Data wydania: 04.03.03

Kup e-gazetę!