Nie masz konta? Zarejestruj się

Samopomoc i finanse

29.10.2002 00:00
Bank Spółdzielczy w Chrzanowie ma już 120 lat. Jego początków należy szukać w działalności
Chrzanowskiego Towarzystwa Zaliczkowego, powstałego z inicjatywy Stanisława Kluczyckiego i dr. Jana Walkowskiego.
Bank Spółdzielczy w Chrzanowie ma już 120 lat. Jego początków należy szukać w działalności
Chrzanowskiego Towarzystwa Zaliczkowego, powstałego z inicjatywy Stanisława Kluczyckiego i dr. Jana Walkowskiego.

Kapitał założycielski, wniesiony przez 62 osoby, wynosił wówczas ponad 7 tysięcy koron. Działalność bankową towarzystwo rozpoczęło 1 marca 1882 roku w lokalu Wydziału Powiatowego. Pierwszym dyrektorem placówki został Leon Zubrzycki – ówczesny sekretarz Rady Powiatowej, zaś radzie nadzorczej przewodniczył hrabia Andrzej Potocki. Do obecnej siedziby przy al. Henryka bank przeniósł się w 1896 roku. Nowy budynek stanął na parceli zakupionej od Henryka i Brunona Loewenfeldów. Na początku dwudziestego stulecia towarzystwo zajmowało pierwsze miejsce w Galicji w zakresie działalności bankowej. Wyróżniało się też w zakresie samopomocy, wspierając lokalne inicjatywy społeczne w dziedzinie oświaty i kultury, organizując akcje charytatywne i pomagając innym spółdzielniom kredytowym. Uruchomiło specjalny fundusz rękodzielniczy dla popierania drobnego rzemiosła. Sponsorowało też budowę siedzib organizacji społecznych (m.in. chrzanowskiego „Sokoła” i Towarzystwa Kasynowego) oraz dotowało ochronki i szkoły ludowe. Na dobrą kondycję finansową banku wpłynęło korzystne dla członków i kontrahentów oprocentowanie wkładów członkowskich i lokat. Na przykład w 1907 roku oprocentowanie było o 1,05 procent powyżej stopy procentowej Austro-Węgierskiego Banku Krajowego we Lwowie. Również w okresie pierwszej wojny światowej Towarzystwo Zaliczkowe rozwijało się dzięki finansowaniu akcji wyżywienia ludności powiatu chrzanowskiego. W tym czasie aż 80 procent członków było rolnikami, resztę stanowili kupcy i rzemieślnicy. W pierwszym okresie udzielano pożyczek przeważnie na hipotekę oraz pod zastaw wartościowych przedmiotów, takich jak metale szlachetne.

Wypłaty tylko dla Niemców
Zaraz po odzyskaniu niepodległości spółdzielczość bankowa na skutek dewaluacji ówczesnej marki polskiej straciła niemal cały swój dorobek kapitałowy. Sytuacja ustabilizowała się po wprowadzeniu przez ministra skarbu Władysława Grabskiego nowej waluty – złotego. Pierwszym powojennym dyrektorem Towarzystwa był dr Piotr Marczak. W połowie lat dwudziestych należało do niego 44 członków, a na początku lat trzydziestych liczba ta wzrosła dziesięciokrotnie. Odstąpiono od kredytów hipotecznych; kredytów udzielano prawie wyłącznie na weksle.
W roku 1932 odbyły się bardzo skromne obchody 50-lecia banku. Z tej okazji członkowie Towarzystwa ufundowali do kościoła św. Mikołaja mosiężny żyrandol elektryczny, który do dziś oświetla nawę główną. Pod koniec lat trzydziestych niektórzy członkowie rady i zarządu banku zostali pociągnięci do odpowiedzialności za zawłaszczenie pieniędzy, co wykazał bilans za rok 1936. Skutkowało to zmianami we władzach Towarzystwa.
Po wybuchu wojny zabezpieczono całą dokumentację w piwnicy siedziby budynku (potem została wywieziona w głąb Niemiec), a gotówkę dostali na przechowanie członkowie rady nadzorczej. Od kwietnia 1941 roku w budynku Towarzystwa mieściła się placówka bankowa Kreissparkasse Krenau, a wszyscy pracujący w banku Polacy zostali zwolnieni. Komisaryczny zarząd niemiecki ściągał zadłużenie od Polaków, a wkłady – w ograniczonej wysokości – wypłacał tylko Niemcom.

Kredyt na odbudowę
Po wojnie, w sierpniu 1946 roku, reaktywowano działalność placówki pod nazwą Bank Spółdzielczy w Chrzanowie. Dyrektorem został Jan Pęckowski, a przewodniczącym rady nadzorczej – Józef Ciuba. Komunalna Kasa Oszczędności od wyzwolenia funkcjonująca w budynku banku, wynajęła lokale tworzącemu się Bankowi Spółdzielczemu, który jako jedyny w kraju wypłacał po wojnie wkłady przedwojenne i to w podwójnej wysokości. Bank udzielał w tym czasie kredytów na odbudowę zniszczeń wojennych, uzupełnienie inwentarza i sprzętu rolniczego. W latach pięćdziesiątych placówka straciła samodzielność.
W latach 1946-66 bank przeznaczył około 250 tys. zł z nadwyżki na cele społeczne: budowę szkół „tysiąclatek”, wyposażanie przedszkoli, urządzanie świetlic i bibliotek oraz wypożyczalni sprzętu gospodarstwa domowego.
Na początku lat siedemdziesiątych bank zrzeszał prawie osiem tysięcy członków. W tym czasie prowadził m.in. sprzedaż ratalną maszyn i narzędzi rolniczych, telewizorów, motocykli, mebli i odzieży. Zakupu można było dokonać w placówkach GS, PZGS, MHD, WPHM, ZURiT oraz w sklepach „Cepelii” i „Jubilera”.
W lutym 1972 roku dyrektorem został Zdzisław Wołos, pełniący tę funkcję do dziś. Z jego inicjatywy w latach osiemdziesiątych dokonano gruntownego remontu siedziby banku.
Obchody stulecia istnienia, zorganizowane w warunkach stanu wojennego, ograniczyły się do uroczystego walnego zebrania przedstawicieli banku.
Na początku lat dziewięćdziesiątych chrzanowski bank poszerzył działalność, m.in. o obsługę kredytową masowo powstających firm oraz sprzedaż obligacji państwowych.

Na koniec ubiegłego roku bank zatrudniał 93 pracowników, a liczba członków sięgała 4 tys. 641 osób. Zysk netto za 2001 rok wyniósł 1 mln 087 tys. zł. Część zysku poszła na inwestycje: zakup budynku trzebińskiego oddziału, uzupełnienie sprzętu i oprogramowania komputerowego, modernizację małej sali obsługi w Chrzanowie oraz zakup najnowocześniejszego systemu alarmowego. Na ten rok członkowie zarządu przewidują przyrost sumy depozytów i kredytów o 6 procent; zysk ma osiągnąć 1 mln zł.

O banku mówią:
Władysława Kania,
pracownica banku w latach 1946-51:
- Zaraz po wojnie zaczęłam się uczyć w Publicznej Średniej Szkole Zawodowej w Chrzanowie. Miałam wtedy 17 lat i nosiłam panieńskie nazwisko Mamica. Warunkiem podjęcia nauki było znalezienie pracy. Od znajomego Kazimierza Stolarza dowiedziałam się, że potrzebują kogoś w Banku Spółdzielczym, w którym pracował wtedy tylko Józef Kocot. Cały bank zajmował wówczas dwa pokoje, a jedynym wyposażeniem była poniemiecka maszyna do pisania. Niedługo po przyjęciu trzeba było zrobić bilans. Jakoś mi się to udało i nawet dostałam pochwałę od kontrolerów z Krakowa. Klucz od banku miałam w domu, co dziś byłoby nie do pomyślenia. Często też nosiłam przy sobie teczkę pełną pieniędzy – zawoziłam ludziom z Bobrka pieniądze za sprzedaż żywca. Pamiętam, że niektórzy klienci byli niezadowoleni, bo mimo, że oddali pieniądze Niemcom, musieli drugi raz spłacać kredyty zaciągnięte podczas wojny. Takie to były czasy. Stopniowo w banku pracowało coraz więcej osób, przybywało też klientów, głównie rolników. Po pięciu latach pracy zwolniłam się i przez dziesięć lat nigdzie nie pracowałam, wychowując trójkę dzieci. Potem przyjęłam się do chłodni, skąd przeszłam na rentę.

Józef Noworyta,
przewodniczący rady nadzorczej banku
w latach osiemdziesiątych:
- Byłem wtedy przodującym rolnikiem i pełniłem wiele funkcji. Między innymi stałem na czele Powiatowego Związku Kółek Rolniczych i byłem radnym powiatowym, a potem gminnym w Babicach. Zostałem też członkiem Banku Spółdzielczego i w krótkim czasie wybrano mnie przewodniczącym rady nadzorczej. W latach osiemdziesiątych bank jeszcze bardziej niż dziś dotował lokalne środowiska. Wspieraliśmy Szkolne Kasy Oszczędności, kluby sportowe i koła gospodyń wiejskich. Bank osiągał dobre wyniki, będąc jednym z najlepszych w województwie, dlatego rada nadzorcza nie miała zbyt wiele pracy. W tamtych czasach zatrudniał mniej osób, zdarzało się wiec, że dyrektor musiał też na przykład robić za konwojenta. Do dziś jestem szeregowym członkiem banku, ale nie mam już czasu uczestniczyć w zebraniach. Zostawiam młodszym pole do działania.

Materiał chroniony prawem autorskim. Prawa autorów, producentów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek użycie lub wykorzystywanie utworów (powielanie, rozpowszechnianie itp.) w całości lub części na wszelkich polach eksploatacji, w tym także w internecie, wymaga pisemnej zgody.

  • Numer: 44 (553)
  • Data wydania: 29.10.02

Kup e-gazetę!