Nie masz konta? Zarejestruj się

Miękinia

Emerytowana policjantka i jej butik

10.01.2024 13:00 | 3 komentarze | 4 147 odsłony | Ewa Solak
Przez ostatnie lata dzień w dzień musiałam ubierać mundur. Czułam się szara, kompletnie pozbawiona wyrazu. Postanowiłam otworzyć butik. Traktuję to trochę jako formę emocjonalnej rehabilitacji po pracy w policji - mówi Małgorzata Chojnacka z Miękini w rozmowie z Ewą Solak.
3
Emerytowana policjantka i jej butik
Małgorzata Chojnacka jeszcze niedawno była policjantką FOT. Z ARCHIWUM MAŁGORZATY CHOJNACKIEJ
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Była policjantka, sprzedająca ciuchy z butiku przez FB to dość niecodzienne połączenie.
Być może, ale dla mnie idealne. Kiedy zdecydowałam się przejść na emeryturę, wiedziałam, że nie zostanę przy plewieniu ogródka czy siedzeniu przed telewizorem. Służby mundurowe mają możliwość wcześniejszego przejścia na emeryturę, więc zrobiłam to, gdy skończyłam 45 lat.

Nie żal pani było?
Nie, praca w policji może dawać satysfakcję, ale jest też ogromnie obciążająca psychicznie. Zajmując się przestępstwami wśród nieletnich, a także profilaktyką wśród nich naprawdę miałam okazję tego doświadczyć. Najpierw działałam w Krzeszowicach, a potem przeszłam do Olkusza, służąc w zespole ds. ochrony informacji niejawnych. Uznałam, że jestem jeszcze w wieku, w którym mogę zmienić zawód, robić coś zupełnie innego. W pewnym momencie zresztą upomniało się o to moje zdrowie. Stres i napięcie sprawiły, że przeszłam mikroudar, tracąc całkowicie mowę i pamięć. Na szczęście udało mi się z tego wyjść, ale na pewno nie pozostało to bez wpływu na moją decyzję, żeby zacząć od nowa.

Co na to mąż?
Jest byłym wojskowym, więc doskonale wie, z czym wiąże się praca w służbach mundurowych. Wspiera mnie teraz, choć butik chyba traktuje trochę z przymrużeniem oka.

Czemu akurat wybrała pani ciuchy?
Bo miałam dość noszenia munduru. Przez ostatnie lata musiałam dzień w dzień się w niego ubierać. Czułam się szara, kompletnie pozbawiona wyrazu. Większość moich ubrań z tamtego okresu wyglądała zresztą podobnie, bo nawet, gdy trzeba było ubrać się, wybierając się gdzieś z wizytą, to były to raczej stonowane kolory. Tak strasznie miałam dość tej szarzyzny i tak bardzo marzyłam o tym, żeby wreszcie móc ubrać się w kolorową sukienkę na luzie, że postanowiłam otworzyć butik. Traktuję to zresztą trochę jako formę emocjonalnej rehabilitacji po pracy w policji. Wiedziałam, że to zrobię jeszcze na długo przed tym, zanim przeszłam na emeryturę.

I dopięła pani swego. Od kilku miesięcy można oglądać na FB filmiki z pani udziałem. Sprzedaje pani ubrania z uśmiechem na ustach, więc chyba się spodobało.
Bo ja zawsze lubiłam ciuchy, tylko nie miałam nigdy okazji, żeby się z tym obnosić. Teraz mogę to robić i jeszcze zarabiać na ich sprzedaży. Poza tym, dzięki temu poznaję cały czas nowych ludzi, mam też możliwość nauczyć się wielu nowych rzeczy, choćby tych, związanych z prowadzeniem własnej firmy. To dla mnie spore wyzwanie i duża zmiana w życiu. Kiedy odeszłam ze służby w policji wymieniłam praktycznie całą garderobę i obiecałam sobie, że nie założę już nic granatowego i szarego.

Wzorowała się pani na jakimś sprzedawcy?
Powiedzmy, że uczyłam się od wielu, oglądając i oceniając. Wielokrotnie zresztą kupowałam sobie rzeczy w takich butikach.

Nie miała pani oporów, żeby stanąć przed kamerką?
Miałam, tremę miałam sporą, ale im dłużej to robię, tym jest łatwiej.

Sprzedaje pani ciuchy dla młodszych i starszych.
Owszem, mają fasony i kolory takie, że pasują zarówno osobom młodszym, jak i nieco starszym. Zaopatruję się w nie w hurtowniach.

Kupuje je pani przez internet?
Nie, jeżdżę po nie na przykład do Łodzi. Tam jest tyle hurtowni, że naprawdę można dostać zawrotu głowy, ale to mi się podoba. Wybieram to, co mi się podoba i to, co wiem, że może spodobać się klientkom. Staram się kompletować ciuchy w pozytywnych kolorach, bo te dodaję nam energii, dobrze nastrajają. A ja zawsze byłam optymistyczną osobą. Obserwując otoczenie mam jednak wrażenie, że ta szaroburość jest tak zakorzeniona w naszej świadomości, że niektórym ciężko się przełamać, żeby założyć coś ekstrawaganckiego. Koleżanka, po wakacjach w Indiach, pokazała mi zdjęcie tamtejszych kobiet na ulicy. Wszystkie były kolorowe. Urzekł mnie ten obrazek.

Przywożąc ciuchy z hurtowni, musi je pani gdzieś składować.
Mam specjalne studio służące magazynowaniu i sprzedaży. Nie zagracam mieszkania rodzinie. Mam czym handlować, ale na razie nie są to jakieś gigantyczne ilości ubrań. Kupuję rzeczy w różnych rozmiarach, ale zdarzają się też pojedyncze egzemplarze. Wszystko się mieści.

	Małgorzata Chojnacka FOT. Z ARCHIWUM MAŁGORZATY CHOJNACKIEJ

Małgorzata Chojnacka FOT. Z ARCHIWUM MAŁGORZATY CHOJNACKIEJ

Nie chciała pani założyć stacjonarnego butiku?
Myślałam o tym. Ale doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że część naszego życia przeniosła się do internetu. Także tego życia towarzyskiego. Zdecydowałam, że najpierw spróbuję sprzedaży przez internet. Kto wie, może kiedyś otworzę sklep stacjonarny, ale nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.

Nie obawia się pani internetowych oszustów? Ostatnio sporo się o tym mówi.
Pracując w policji dość dobrze poznałam schematy rządzące się takimi sprawami. Zawsze mam ograniczone zaufanie no i zabezpieczam się przed ewentualnymi problemami. Choć zdaję sobie sprawę, że oszuści wymyślają coraz to nowe metody. Do tej pory nie spotkało mnie nic nieprzyjemnego. I niech tak zostanie.

Skąd wzięła się nazwa Lamma Butik?
Leon, Aleksandra, Marek, Małgorzata - od pierwszych liter imion w naszej rodzinie: moich dzieci, męża i mojego. Jakoś dobrze wyszło i wszystkim się spodobało.

Na pani FB często można oglądać fotki z wycieczek czy wakacji.
Bo podróżowanie to kolejna moja pasja. Szczególnie lubię jeździć do ciepłych krajów, bo lubię gorące klimaty. W tym roku byłam w Egipcie. Zawsze uważałam, że wypoczynek każdemu jest potrzebny, a jeśli można to połączyć z pasją, to już w ogóle jest wspaniale.

Ma pani na ciele kilka sporej wielkości tatuaży.
Od wielu lat je robię, ale tak, żeby nie przesadzić. Na szczęście to już nie są czasy, gdy policjant nie mógł mieć ani kawałka wytatuowanego ciała. Kiedyś to było niedopuszczalne, a dziś nikt na to już nie patrzy. Zresztą już policjantką nie jestem.

Ale mówi się, że są rzeczy, które zostają we krwi.
Możliwe, ale tatuaże akurat nie mają tu znaczenia. To pamiątki. Pracę w policji zawsze będę wspominać najdłużej, bo spędziłam tam prawie 25 lat. Na pewno też przesiąknęłam klimatem służb mundurowych, ale teraz robię coś zupełnie innego i jest mi z tym dobrze.

Oprócz ciuchów i podróżowania ma pani jeszcze jakieś pasje?
Zwierzęta i książki, ale nie wiem w sumie, co bardziej kocham. Moja mama prowadziła kiedyś księgarnię, a książki stanowiły ogromną część mojego życia i w domu zawsze było ich pełno. Upchane pod stołami, w szafach, na regałach, w różnych miejscach. Do dziś uwielbiam czytać i jak na byłą policjantkę przystało - czytam kryminały.

A ma pani jakieś plany?
Cieszyć się życiem, prowadzić butik, podróżować, robić to, co sprawia radość.

________________________

Małgorzata Chojnacka (45 l.) mieszka w Miękini koło Krzeszowic. Skończyła Krakowską Akademię im. Frycza Modrzewskiego na kierunku zarządzanie bezpieczeństwem. Emerytowana policjantka. Pracowała najpierw w Komisariacie Policji w Krzeszowicach na stanowisku referenta ds. prewencji i ruchu drogowego, a potem w Komendzie Powiatowej Policji w Olkuszu na stanowisku pełnomocnika ds. ochrony informacji niejawnych i jako inspektor danych osobowych. Od 2023 r. na emeryturze. Ma męża i dwójkę dzieci. Prowadzi internetowy butik z ubraniami.

Archiwum Przełomu nr 27/2023