Chrzanów
Problem z gołębiami na osiedlach w Chrzanowie
Na os. Niepodległości w Chrzanowie spółdzielnia mieszkaniowa zaczęła w klatkach wieszać naklejki przypominające o zakazie karmienia ptaków. Nie do wszystkich jednak przemawiają. Nadal jest wiele osób, które wyrzucają im okruchy.
Na os. Północ gołębie zaczęły panoszyć się na balkonach, siedzą też w stanowiskach śmietnikowych, wyjadając resztki wyrzucanego jedzenia. Są uciążliwe, zaśmiecają odchodami parapety, a na niektórych balkonach próbują budować gniazda. Warto pamiętać o tym wyjeżdżając na wakacje. Nie pomaga robienie „zasieków" w postaci rozwieszanych na sznurkach folii czy materiałów.
Niewiele dają sztuczne ptaki mocowane w miejscach, gdzie najczęściej gołębie siadają. Szybko oswajają się z nimi i przysiadają nieopodal.
Wiele osób chcąc pozbyć się problemu, decyduje się więc na montaż siatek i to chyba jedyne rozwiązanie, przynoszące pozytywne efekty.
Gdzie jeszcze w Chrzanowie jest podobny problem?
Komentarze
13 komentarzy
zakaz dokarmiania - to nie zakaz karmienia ;-//
"Antoninko"; punkt trzeci; "nie dokarmiać ptaków", jest może dołujący, ale taka jest proza życia. To jest przyroda dzika. Tam działają prawa selekcji i to właśnie one umożliwiają przetrwanie gatunku. Ciekawy tekst naukowy (popularnonaukowy oczywiście) dotyczący dokarmiania ptaków przeczytałem kiedyś. W skrócie; ptaki, zwłaszcza te małe, to nie ludzie. Żyją kilka lat, najczęściej około pięciu. 5 lat, to dla wielu z nich wiek starczy. Te stare padają najczęściej zimą z przyczyn oczywistych. Dokarmianie powoduje, że jako starsze, sprytniejsze, bardziej doświadczone łatwiej znajdują pożywienie i przetrwają zimę. Wiosną zajmują najlepsze miejsca lęgowe (doświadczenie) kosztem młodszych par, składają (albo nie) jaja, doczekują wylęgu młodych (albo nie) i padają ze starości czy giną z powodu ogólnej niesprawności. Lęg przepada, młodsze tracą najlepsze miejsca lęgowe. Wniosek tam był taki; dokarmiać niewiele, tylko w skrajnych sytuacjach typu tygodniowa śnieżyca. "Lajf jest bowiem brutal" jak mawiają starzy Angole, a poprawianie przyrody ludziom wychodzi tak sobie.
@jan0 - choć mieszkam na os. Północ, póki co nie ma u nas na klatkach takiego zakazu. Na naklejce jeśli już powinien być napis: "Zakaz dokarmiania gołębi". Osobiście wolałabym edukację w zakresie dokarmiania ptaków, chociażby to o czym wspomniałeś: taki właśnie plakat, zamiast zakazu. Duży plakat, tak aby każdy mieszkaniec mógł sobie dokładnie poczytać.
Nastąpił efekt kobry. Nikt nie brał pod uwagę, że wróble są naturalnym wrogiem szarańczy i innych owadów. Insekty zaczęły się błyskawicznie rozmnażać oraz zjadać uprawy, a pestycydy, które mogłyby się przydać, zostały zużyte podczas poprzednich rozrachunków. Chińscy naukowcy, przeprowadzając sekcję zwłok wróbli, odkryli, że ich dieta składa się z 75% z owadów, w tym głównie szarańczy. W kampanii walki z czterema plagami natychmiast zastąpiono je pluskwami. Zaczęto je również importować ze Związku Radzieckiego, ale na ratunek było już za późno. Rozpoczęła się gehenna. Produkcja rolna spadła o 75%, przez co ludzie zaczęli umierać z głodu. Do garnków, którymi ludzie straszyli ptaki, zawitała pustka. Dziesiątki milionów osób zostało odciętych od żywności. Próbując przeżyć, jedli trawę, korę drzew, trujące grzyby i czasem nawet siebie nawzajem. Zabijali się w walce o jedzenie. Dzieci jadły rodziców, a rodzice swoje dzieci. Ludzie nie chowali bliskich, tylko przechowywali, aby wyżywić rodzinę. Powstał nawet gang, który trudnił się porywaniem ludzi, aby później prowadzić ich wprost na ubój. Zanotowano również tak ekstremalne przypadki, jak sprzedawanie dzieci czy wykopywanie zmarłych." https://geekweek.interia.pl/historia/news-zabili-miliard-wrobli-78-milionow-ludzi-przyplacilo-to-zycie,nId,4260626
@Wielki Elektronik - a wiesz, co się później stało w Chinach? Mao Zedong wprowadził kampanię wielkiego skoku, której elementem była walka z czterema plagami. Szczury, komary, muchy i wspomniane przez Ciebie wróble miały zostać wytępione w celu poprawy jakości życia obywateli. "Akcja - zdaniem partii - zakończyła się sukcesem. W ciągu dwóch lat według niektórych źródeł zginęło miliard wróbli i drugie tyle innych ptaków. Szczurom, muchom oraz komarom ta wojna uszła płazem. Nie było takiej satysfakcji z zabijania ich, a rezultaty działań nie były widoczne. Chińczycy nie przejęli się tym. Cały kraj mówił o wielkim triumfie nad szkodnikami i świętował zwycięstwo, jak się później okazało pyrrusowe.
Czyli jednak dokarmiasz ptaki, zimą i z głową, a naklejka mówi zakaz, a zakaz to zakaz. Zakazów ludzie mają po dziurki w nosie i nie ma się co dziwić, że „nie do wszystkich jednak przemawiają.” Prędzej jeszcze ktoś na przekór zrobi, a dlaczego zamiast kolejnego zakazu nie wywiesić tego plakatu „Jak mądrze dokarmiać ptaki?”
Ja mam rozwiązanie: Niech BM Maciaszek zapłaci każdemu za złapanego i ubitego gołębia i problem się rozwiąże tak jak za Mao Zedonga w Chinach było z wróblami.