Były prezes zamojskiego PGK Franciszek Josik uważa, że w spółce miejskiej i wokół niej działa... Grupa przestępcza
„W naszej firmie od dwóch lat, jeżeli chodzi o przetargi, w większości były to przekręty; kilkanaście. Charakter tych spraw i ich rozpiętość każą myśleć, że działa grupa przestępcza. Żeruje na majątku PGK, ale swoje działania rozszerza także na Zamość: na developerkę, zoo, a ostatnio zagnieździła się również w TBS (Towarzystwo Budownictwa Społecznego Sp. z o.o., także spółka miejska - przyp. red.) - Franciszek Josik, wieloletni prezes zamojskiego PGK, ogłosił to podczas specjalnie zwołanej (15 października) konferencji prasowej. Te słowa wstrząsnęły
Zamościem.
- Mieszkańcom Zamościa należy się informacja i prawda - tłumaczył powody swojego - trzeba
przyznać, odważnego wystąpienia.
Pierwsze było CBA
Jak podkreślał Josik, impulsem, by obnażyć kulisy działania układu zamojskiego, było...
Centralne Biuro Antykorupcyjne, które zainteresowało się przetargiem na fotowoltaikę w
Regionalnym Zakładzie Zagospodarowania Odpadów w Dębowcu. To właśnie o tym ustawionym
(?) przetargu pisaliśmy w serii naszych publikacji. Ujawniliśmy, że PGK, wybierając ofertę
zamojskiej firmy za 8,5 mln zł, mogło przepłacić za inwestycję 2 mln zł (!). Dziwnym trafem
spółka zleciła wykonanie dokumentacji inwestycji siostrze właściciela firmy, który potem wygrał
ów przetarg. Ponadto zwycięzca przetargu przedstawił sfałszowane referencje (których notabene
PGK nie sprawdzał) i niemal dokładnie podał cenę inwestorską (niektóre sformułowania były
kalką z kosztorysów). Do tego właśnie przetargu m.in. odniósł się prezes Josik.
- Przepracowałem 21 lat na stanowisku prezesa, a PGK ma już 65 lat i takiej sytuacji nigdy nie
mieliśmy. Jest mi przykro, że mówię o swojej firmie, ale pora to wreszcie przeciąć. Złodziejstwo
trzeba czerwonym żelazem wypalić - mówił prezes, tłumacząc dlaczego o przekrętach podczas
tego i innych przetargów zawiadomił prokuraturę. - Może niedługo odejdę na emeryturę, ale nie
mogłem z tym zostawić mieszkańców Zamościa. Także naszej załogi, która dziś jest w bardzo
trudnej sytuacji - ma przełamany kręgosłup i sumienie. Zgłoszenie spraw do organów ścigania,
to mój obowiązek.
Podkreśla również, że o odkrytych przez siebie rewelacjach szczegółowo opowiedział radzie
nadzorczej spółki (spotkał się z nią dwukrotnie), używając również określenia „grupa
przestępcza".
Niczym ośmiornica
Według Franciszka Josika zamojską grupą przestępczą kieruje Jarosław Maluha, prezes
zarządu PGK Sp. z o.o. (spółką kieruje od 19 sierpnia 2016 r., po ujawnieniu afery nagle
zachorował i jest na długotrwałym zwolnieniu lekarskim). - To nie ulega wątpliwości, bo cała
wielka operacja zaczęła się na naszym majątku - mówi z pełnym przekonaniem. I wylicza
pozostałe osoby z układu: - To na pewno Rafał B. (syn prominentnego polityka - przyp. red.) i
Robert K. (przedsiębiorca, mąż pani prokurator). - Rozszyfrowałem tę grupę i kilkanaście
przetargów. Wiem, kto wokół czego się kręci - zapewnia. Z jego doniesień wynika również, że w
otoczeniu tego układu ważną rolę odgrywa Klaudia Malec, dziś prokurent, dyrektor do spraw
organizacji i usług komunalnych w spółce. - Powiedzmy sobie jasno: to przedłużenie
złodziejskiej ręki prezesa Maluhy - dodaje. I po kolei wylicza „przekręty" w przetargach,
grupując je w pakiety. O części z nich pisaliśmy na łamach TZ.
Jednym, największym, dotyczącym wspomnianej fotowoltaiki, zajmuje się zamojska
Prokuratura Okręgowa. Oprócz opisanych przez nas szczegółowo dziwnych zbiegachokoliczności, które w ostateczności miały służyć temu, żeby wygrał ten, kto miał wygrać, prezes Josik ujawnia kolejne.
- Trzeba sobie jasno powiedzieć: prezes Maluha wiedział kto będzie wykonawcą tych instalacji
i robót. A przedstawiony przez tego wykonawcę kosztorys był naciągnięty na te 2 mln zł w kilku
pozycjach. Na przykład stację trafo zamiast 200 tys. wyceniono na 800 tys. zł, a panele
fotowoltaiczne zamiast 750 zł - na 1000 zł - wylicza.
Pakiety koleżeńskie
Trzema kolejnymi przetargami (na łączną kwotę ok. 450 tys. zł), które łączy mąż pani
prokurator (pisaliśmy o nich w tekście „Kto w końcu pozamiata w PGK?") z uwagi na powiązania
rodzinne zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Radomiu. Wiele wskazuje na to, że mogły być
„ręcznie" sterowane przez samego prezesa Maluhę.
Kolejny pakiet przetargów łączy Konrad T. (w PGK mówiono o nim „Misio"; pisaliśmy o nim
przed tygodniem). - Tak się złożyło, że wygrał już trzy przetargi (wartość 176,6 tys. zł brutto -
przyp. red.). Dziwnym trafem Konrad T. jest też podwykonawcą wymiany lamp na ledowe na
terenie Zamościa.
I następny pakiet, Josik nazywa go „meblowym", dotyczy firmy z Sitańca (jej właściciel jest
kolegą prezydenta Wnuka), która „wygrywała i meblowała gabinet prezesa, PGK na Kruczej,
budynek oczyszczalni ścieków". Teraz jeszcze zajmuje się konserwacją bram na terenie RZZO w
Dębowcu.
- Nie będę mówił o drobnych sprawach: o piasku czy przetargu na ochronę mienia - dodaje
Josik. I zapewnia, że złoży doniesienia o kolejnych przetargach.
Prezes odniósł się także do „lojalek", jakie za rządów Maluhy dostawali do podpisania
pracownicy. Jednym z 12 punktów oświadczenia jest zobowiązanie, że przez 15 lat (po
zaprzestaniu wykonywania czynności na rzecz PGK) nie ujawnią tajemnicy przedsiębiorstwa.
Czyli do śmierci (!). Jest też punkt mówiący o uczciwości. - Prezes powinien to pytanie zadać
sobie, a nie pracownikom - zauważa były prezes PGK.
I stanowczo oświadcza, że nie zamierza nigdy wracać na stanowisko prezesa, bo ma inne plany
życiowe.
Franciszek Josik zastrzega przy tym, że zwołana przez niego konferencja i ujawnienie kulisów
działania grupy przestępczej, nie ma związku z wyborami. To wyższa konieczność. Dodajmy, że
prezes kandyduje do zamojskiej Rady Miasta z listy PiS. Jako radny zapewne szczegółowo
prześwietli wszystkie spółki miejskie. Pytany zaś, czy po konferencji nie obawia się kolejnej próby
zwolnienia go z pracy, odpowiedział: - Wszystko jest możliwe".
Jadwiga Hereta
(Tekst opublikowany w Tygodniku Zamojskim 17 października 2018)