Nie masz konta? Zarejestruj się

Sport

Można wygrać z ciężkim urazem

20.08.2010 09:13 | 0 komentarzy | 3 474 odsłony | red
21-letni Wojciech Kocięda jest przykładem sportowca, któremu zależy na swojej pasji. Po dwuletniej przerwie spowodowanej ciężką kontuzją wrócił do gry i teraz swoich sił próbuje z KP Chrzanów. Z zawodnikiem rozmawia Adam Banach.
0
Można wygrać z ciężkim urazem
Wojciech Kocięda (trzeci od lewej) podczas meczu z Iskrą Brzezinka
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

21-letni Wojciech Kocięda jest przykładem sportowca, któremu zależy na swojej pasji. Po dwuletniej przerwie spowodowanej ciężką kontuzją wrócił do gry i teraz swoich sił próbuje z KP Chrzanów. Z zawodnikiem rozmawia Adam Banach.

Adam Banach: - Po dwóch latach przerwy wróciłeś do gry w piłkę. Trzeba mieć chyba wiele samozaparcia aby tego dokonać?
Wojciech Kocięda
: - Jeśli ktoś kocha sport, to decyzja o powrocie po kontuzji przychodzi łatwo. Wiadomo, że zdrowie jest najważniejsze, ale póki mam cień szansy na powrót do gry w piłkę, chcę to zrobić choćby na poziomie szóstej ligi. Kontuzje w sporcie to niestety norma i każdy piłkarz musi liczyć się z tym, że kiedyś może przytrafić się to jemu.

- Ty chyba jednak do urazów się już przyzwyczaiłeś. Już od czasu gry w trampkarzach miałeś pecha.
- Niestety mój organizm często sprawiał kłopoty, ale na szczęście zawsze udawało mi się wrócić do grania. Pamiętam, że będąc jeszcze w trampkarzach czy w juniorach Olimpijczyka kilkakrotnie łamałem sobie lewą rękę. W Gwarku Zabrze przez trzy lata, mając znacznie większe obciążenia doznałem tylko jednej kontuzji i to pod koniec trzeciej klasy. Dopiero po skończeniu wieku juniora przytrafiło mi się chyba najgorsze czyli zerwane więzadło krzyżowe w kolanie. Jak widać i to staram się przezwyciężyć i wrócić do gry, choć w rodzinie i wśród znajomych krąży opinia, że powinienem raczej przestać grać bo w przeciwnym wypadku skończę kiedyś na wózku. Oczywiście mówią to w formie żartu.

- Z Olimpijczyka poszedłeś do Gwarka Zabrze. Potem chciałeś swoich sił spróbować w czwartoligowej Trzebini. Nie udało się jednak z powodu urazu. Nie miałeś wtedy załamania?
- Kochałem piłkę nożną, a że byłem jednym z lepszych w Olimpijczyku postanowiłem spróbować swoich sił w Zabrzu. Gwarek ma niezłą renomę, a na pewno można się stamtąd wybić gdzieś wyżej. Tam nie było tak łatwo jak u nas. Raz się grało, raz siedziało na ławce, jednak mając osiem jednostek treningowych w tygodniu, naprawdę można się wiele nauczyć. Po Gwarku próbowałem jeszcze sił w Rozwoju Katowice, jednak tam się nie udało. Później na jednym ze sparingów w Trzebini zerwałem więzadło i rzeczywiście byłem przybity. Dwa miesiące leżałem bez ruchu w łóżku i myślałem co dalej będzie. Pomogła rodzina, szczególnie starszy brat, (Norbert Ciepichał grający obecnie w Orle Balin) który również kilka lat temu miał zerwane więzadło oraz moja poznana w Zabrzu dziewczyna. Jestem już 9 miesięcy po operacji i te dla lata bez piłki się wreszcie skończyły.

- Twój tata jest kibicem. Obaj bracia grają w piłkę. Mając taką rodzinę trudno było chyba także nie kopać futbolówki. Teraz to robisz w szóstej lidze w KP Chrzanów
- Rzeczywiście większość mojej rodziny jest związana ze sportem. To na pewno pomogło, ale decyzję podejmowałem sam. W końcu nikt nie mógł nakazać 7 letniemu Wojtkowi grania w piłkę.  Przyznam się jednak, że starszego brata podziwiałem od czasu gdy grał w juniorach Górnika Zabrze. Jeśli chodzi o mnie będę się starał pomóc mojej drużynie w celach, które nakreśli nam początek sezonu. Niestety nie jestem wielkim talentem i najpierw musze trochę potrenować by wrócić do formy sprzed 2 lat, a wtedy strzelę nie jedną bramkę dla Chrzanowa. Obym dostawał jak najwięcej szans na grę, bo to po takiej przerwie jest chyba najważniejsze.

- A co byś poradził osobom, które podobnie jak ty nabawiły się powaznej kontuzji uprawiając amatorsko sport?
- Jeśli ktoś kocha piłkę to wróci do sportu choćby miał grać w C klasie. Takiej osobie nie potrzebne są żadne rady. Wiem o tym bo sam się przekonałem na własnej skórze. Choć czasem wszyscy wątpią w sens mojej przygody z piłką ja będę trenował i próbował grać na jak najwyższym poziomie, mimo iż nie mam z tego żadnych profitów. Każdy ma bzika na jakimś punkcie. Dla mnie jest to piłka nożna.
Adam Banach