Chrzanów
Dziś Dzień Listonoszy. To ciekawa praca, ale nie każdy się w niej sprawdza
Choć używa samochodu, to na piechotę w ciągu dniówki robi od 8 do 10 kilometrów. Gdy ma jeszcze "rozbiórkę" innego rejonu, to trzeba dodać z 5 kilometrów. Niektórzy jego koledzy i koleżanki w ciągu ośmiu godzin przechodzą nawet 20 kilometrów.
- Nieraz mam w torbie korespondencję dla 15 bloków. Czasem w samochodzie zostawiam część przesyłek i dokładam je systematycznie do torby. Zdarzają się przesyłki ważące po parę kilo. Dlatego wolę, gdy ludzie są w domach, bo pozbywam się ich i torba staje się lżejsza - opowiada Jan Dobosz z Woli Filipowskiej, obsługujący osiedle Południe w Chrzanowie.
Przekonuje, że praca jest przyjemna. Wychodzi w rejon i nikt nie patrzy mu na ręce. Ta praca jest uważana za niebezpieczną, ale na co dzień tego nie odczuwa.
- Co prawda nie trzeba specjalnego wykształcenia, ale niektórzy próbowali i szybko skończyli. Trzeba mieć powołanie i być dobrze zorganizowanym - przekonuje.
Rozmowę z Janem Doboszem możecie przeczytać w aktualnym, papierowym wydaniu „Przełomu". Elektroniczna wersja jest dostępna tutaj. Z wywiadu dowiecie się m.in. jak wygląda dzień w pracy listonosza, kiedy mogą zostawić awizo oraz jak radzą sobie z psami pilnującymi wielu posesji.
Komentarze
15 komentarzy
Ten spam od sado i pozostałych jego troll-kont, chyba jest dobrze opłacalny dla Przełomu.
@ stary zgred, Podkreślę jeszcze raz, znam swoje obowiązki i nie Pan decyduje, co do nich należy. Światopogląd to ocena tego czy jesteśmy za czy przeciw aborcji, za czy przeciw Kościołowi, za czy przeciw jakiejś partii politycznej itd. Co do komuny, to miała swoje dobre i złe strony jak inne ustroje. Jeżeli chodzi o ulice z czasów komuny, to jakieś listy doręczyłem, np. na ulicę Pieszechonowa. Ale Lenin to był zbrodniarz, a to już nie moja ideologia, ale trzeźwa ocena sytuacji. Skoro np. lekarz może powołać się na klauzulę sumienia, to i ja mam takie prawo. Poza przepisami jest też coś takiego jak logika i postępowanie zgodnie ze swoim sumieniem. "Przyjaciele" ze wschodu, tak jak paru innych "sojuszników" napsuli nam za dużo krwi i jeszcze długo po wojnie utrzymywała się propaganda na temat Katynia, że to nie Sowieci wymordowali tam Polaków. Mam prawo postępować zgodnie ze swoim sumieniem i na to się też powołuję. A mam szacunek dla tych, którzy zostawiali rodziny i szli walczyć o wolną Polskę. Miałem więc i mam pełne prawo zwrócić list adresowany na aleję Lenina, także prawo moralne. Rozumiem, że Pan przeżył więcej niż ja, ale o czym to świadczy? Czy przez to więcej Pan rozumie? Co do wspomnianego nadawcy - być może do tej pory zrozumiał, na jaki adres ma wysyłać korespondencję. I tu nie chodzi o "dzielenie" ludzi, bo ludzie i tak z roku na rok są coraz bardziej podzieleni i bynajmniej nie Poczta Polska jest za to odpowiedzialna. A co do mieszania pracy ze światopoglądami - nadal ma to miejsce i to często poza Pocztą Polską, a nie w jej strukturach. A jeżeli ma Pan pomysł na funkcjonowanie PP, to może Pan startować w konkursie na naczelnika czy dyrektora. Może ktoś Pana poprze. PS. Nie napisałem, że nadawca na pewno skontaktował się z adresatem, ale że mógł to zrobić.
Panie Listonoszu; pańskim zadaniem jako listonosza jest doręczanie listów. Sprawami światopoglądowymi może się Pan zajmować po pracy. Pańskie wypowiedzi świadczą, że konsekwentnie miesza Pan pracę ze sprawami światopoglądowymi. Jako człowiek starszy od Pana (sądząc po zdjęciu) coś Panu powiem; mieszanie pracy ze sprawami światopoglądowymi było jedną z charakterystycznych cech minionego systemu. Tego właśnie, którego Pan tak nie lubi. Pozdrawiam. P.S. Nie wie Pan, czy nadawca mógł daną osobę odwiedzić lub zadzwonić, więc dlaczego Pan tak pisze z taką pewnością siebie?. Może właśnie nie mógł odwiedzić i nie zna numeru telefonu. Jeżeli nie zna aktualnej nazwy ulicy, to właśnie to drugie jest bardziej prawdopodobne.Poczta ma łączyć, a nie dzielić.
@ stary zgred, Szacunek do walczących i poległych żołnierzy, którzy walczyli o naszą wolność, to nie ideologia. Celem Poczty Polskiej jest doręczyć, ale nie za wszelką cenę. I tak masa korespondencji ze starą numeracją czy z niepełnym lub błędnym adresem jest doręczana. Co do listu na aleję Lenina - nadawca równie dobrze mógł odwiedzić tę osobę albo zadzwonić. A jeżeli dostał zwrot, to zapewne teraz już wie jaki adres ma wprowadzić następnym razem. Ludzi czasem trzeba nauczyć odpowiedniego postępowania, bo inaczej będą wiecznie tkwić w błędzie. Chyba że ktoś jest niereformowalnym ignorantem, to już gorsza sprawa. Ci sami ludzie piszą rokrocznie np. kartki świąteczne i rokrocznie się mylą, bo piszą 5/6 zamiast 6/5 na przykład. Ale z aleją Lenina to już gruba przesada. Jak Pan dalej nie rozumie, to i ja szacunku do Pana będę miał coraz mniej. A co do asortymentu oferowanego na poczcie - to temat na inną dyskusję. Nie wszystkim PP się podoba. Problem w tym, że od 30 lat ludzie głosują na te same komunistyczne partie, a potem się dziwią, że jest jak jest.
Cóż, wydawało mi się naiwnie, że celem działalności Poczty Polskiej jest dostarczanie listów, a nie poprawianie światopoglądu społeczeństwa. W tekście gazetowym jednoznacznie Pan przyznał, że zdarzało się Panu zwrócić list nie dlatego, że nie wiedział Pan gdzie go doręczyć, np. z powodu przekręcenia numeru domu, mieszkania czy wpisania ulicy, która nigdy nie istniała, tylko dlatego, że ktoś zamiast napisać np. "Aleja Henryka 2/4" napisał "Aleja Lenina 2/4", co Panu nie spodobało się z przyczyn ideologicznych. A przecież z tego listu ktoś mógł się dowiedzieć, że nadawca w ogóle żyje, bo wpisanie nazwy ulicy sprzed 30(?) lat wskazuje, że ten ktoś dawno do adresata nic nie pisał i może to być odnowienie kontaktu po kilkudziesięciu latach. No ale skoro ideologia jest ważniejsza, to trudno. Również pozdrawiam, chociaż szacunku do Pana i Pańskiej firmy będę miał mniej. Stanowisko Pańskich przełożonych, biorąc pod uwagę asortyment "dodatkowy" oferowany w znanych mi placówkach PP, mnie nie zaskakuje.
@ stary zgred, Sam Pan napisał, że "najbardziej doświadczeni pracownicy (...) nieraz otwierali listy". Więc kto, jeśli nie listonosze, którzy znają rejon? Poza tym proszę nie pisać bzdur, bo listonosze z 30- letnim stażem pracy lub większym nie potwierdzają tej wersji, a wręcz zaprzeczają. Wiem, że aleja Henryka to kiedyś była aleja Lenina. Ale to nadawca ma napisać prawidłowy adres. Mam prawo zwrócić list wysłany na aleję Lenina itp. Jeżeli cokolwiek nie zgadza się w adresie, listonosz ma prawo zwrócić list. Przełożeni są tego samego zdania, a jeśli ma Pan wątpliwości, odsyłam do rzecznika prasowego. Bo Pan nie jest moim przełożonym i nie Pan będzie ustalał, co należy do moich obowiązków. Pozdrawiam
.A gdzie ja napisałem, że to Pan Listonosz ma otwierać cudze listy i szukać adresata? Napisałem właśnie to co raczył napisać Pan Listonosz; "od tego są niektóre listy, żeby je przekazać do zwrotu lub do magazynu w Koluszkach". Ja napisałem to samo; "Dawniej w Pańskiej firmie była komórka, do której trafiały wszystkie listy, których nie udało się doręczyć z powodu nieprawidłowego adresu i tam najbardziej doświadczeni pracownicy starali się ustalić aktualny adres i adresata." Jeżeli nie wie Pan Listonosz, która to ulica w Chrzanowie dawniej nosiła nazwę wodza rewolucji, to ma obowiązek przekazać list tam. Obowiązkiem pracowniczym listonosza i jego firmy jest doręczanie korespondencji, również tej nieprawidłowo lub nieprecyzyjnie zaadresowanej. Od dbania o prawidłową postawę światopoglądową ludności są inni, a Poczta Polska nie jest podmiotem prywatnym, tylko firmą państwową. Dbania o moralno-polityczną postawę ludności w statucie nie ma.