Maria Żurek - polski naukowiec w Ameryce - przelom.pl
Zamknij

Maria Żurek - polski naukowiec w Ameryce

10:25, 19.01.2020
Skomentuj Maria Żurek z pamiątkową torbą ze  zjazdu naukowców i noblistów w Lindau Maria Żurek z pamiątkową torbą ze zjazdu naukowców i noblistów w Lindau

Nauka nie jest kwestią wiary. Znamy bardzo dobrze procesy, które spowodowały, że Wszechświat istnieje. Jesteśmy je w stanie zmierzyć, więc symbole, takie jak Adam i Ewa, nie są nam w pracy potrzebne - mówi Maria Żurek. Pochodzi z Płok. Jest naukowcem na uniwersytecie w Berkeley w USA.

Ewa Solak: Struktura protonu, elektryczny moment dipolowy, polarymetria, procesy dyfrakcyjne... To pani zainteresowania. Ciężko te słowa wymówić, nie mówiąc o tym, że dla wielu osób są zupełnie niezrozumiałe.
Maria Żurek:
Tak, wiem. Moją pasją jest fizyka, więc wszystkie te pojęcia właśnie z nią się wiążą. Ale jestem bardzo otwartą osobą, więc mam nadzieję, że bez względu na tę terminologię przełamuję stereotyp zamkniętego w sobie naukowca.

No właśnie, od roku pracuje pani w USA, w Narodowym Laboratorium w Berkeley (Lawrence Berkeley National Laboratory). Co dziewczyna z Płok tam robi?
- Próbuje rozwikłać zagadkę pochodzenia spinu protonu za pomocą eksperymentu STAR. Wiem, że to również mało zrozumiałe pojęcia, ale mam nadzieję, że przyczynią się do rozwoju wiedzy na świecie. To bardzo zaawansowane badania, stymulujące rozwój najnowocześniejszych technologii.

Skąd u pani te zainteresowania?
- Z ciekawości. Zawsze interesowała mnie fizyka. Dzięki niej łatwiej zrozumieć świat. Miałam w szkole dobrych nauczycieli. Nie zapomnę, jak w chrzanowskim liceum (I LO) prof. Wojciech Cyganik przeprowadzał różne eksperymenty. Na przykład: kazał nam stanąć w kręgu i trzymać się za ręce, po czym puszczał prąd o niskim natężeniu. Zresztą, przez jakiś czas nawet chciałam zostać nauczycielem. Wybrałam jednak naukę, bo dla mnie jest ona jak rozwiązywanie zagadek. To pasja.

Rodzice mieli jakiś wpływ na pani zawodową przyszłość?
- Tata jest inżynierem a mama lekarzem z doktoratem, więc będąc dzieckiem, wychowywałam się w przeświadczeniu, że też kiedyś doktorat zrobię. Rodzice bardzo mnie zawsze wspierali, ale nigdy nie sugerowali, w jakim kierunku powinnam się kształcić. Zresztą, miałam taki moment, że fascynowała mnie literatura polska i myślałam nawet, żeby wybrać taką ścieżkę. Zostałam jednak przy fizyce.

Wyjechała pani do USA, będąc na II roku studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim.
- Pojechałam tam na praktyki, szkoliłam się pod Chicago. Miałam świetnego opiekuna, który bardzo mnie zmotywował do związania przyszłości z nauką. Magisterkę robiłam w Polsce, ale potem wyjechałam robić doktorat z fizyki eksperymentalnej na Uniwersytecie w Kolonii, w Niemczech.

W Polsce nie miała pani możliwości rozwoju?
- Miałam, ale w Berkeley są one znacznie większe. Badania prowadzone są na dużą skalę, z zastosowaniem urządzeń, do jakich dostęp w Polsce jest trudniejszy. Mniejsze są też u nas nakłady na te badania. Teraz zajmuję się kwestiami mogącymi dać odpowiedź na wiele pytań dotyczących Wszechświata, np. dlaczego właśnie tak wygląda.

Zahacza to trochę o ewolucję, trochę o wiarę.
- Nauka nie jest kwestią wiary. Znamy bardzo dobrze procesy, które spowodowały, że Wszechświat istnieje. Jesteśmy je w stanie zmierzyć, więc symbole, takie jak Adam i Ewa, nie są nam w pracy potrzebne. Praca naukowców poszerza wiedzę o Wszechświecie, odpowiadając na fundamentalne pytania, a z wiarą nie musi się kłócić. Nauka nie odpowie nam bowiem na pytanie, czy istnieje siła wyższa. Może ją natomiast uczynić niekonieczną do opisania natury.

Skomplikowane rozważania...
- Dość ciekawe, gdy można o tym dyskutować z ludźmi z całego świata. To właśnie jest niesamowite w Berkeley, że pracują tam naukowcy z różnych krajów. Mają nieraz zupełnie inne podejście do różnych zagadnień, czym innym się kierują, próbując je rozwikłać. Taka różnorodność jest nauce ogromnie potrzebna.

 

Niedawno uczestniczyła pani w konferencji młodych naukowców w Lindau, w Niemczech, mając okazję podyskutować z prawie 40 noblistami.
- To było niesamowite przeżycie. Przybyło 580 naukowców z całego świata. Spędziliśmy na dyskusjach i panelach naukowych prawie cały tydzień. Otwartość w wymianie myśli jest nieocenioną wartością. Uczestniczyłam w locie zeppelinem z jedną z noblistek z chemii - Adą Yonath. Miałam także okazję brać udział w panelu dyskusyjnym z udziałem trzech noblistów na temat kariery zawodowej w nauce. Słuchało jej prawie 600 osób. Dyskutowaliśmy też na temat zdrowia psychicznego i problemów, na jakie narażeni są naukowcy.

A jakie to problemy?
- Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że kariera naukowca wiąże się z pracą od rana do wieczora, późnymi powrotami do domu, często brakiem rodziny i bliskich, a także brakiem poczucia stabilizacji zawodowej.

Ale pani niedawno wyszła za mąż.
- Mój mąż jest Włochem i również jest naukowcem. Pewnie dlatego jesteśmy razem, bo doskonale się rozumiemy i wiemy, co się z tym wiąże. Nasz tryb życia jest czasem wręcz szalony, ale oboje tkwimy w naukowym świecie i się wspieramy.

Macie dla siebie czas?
- Wyrywamy go uczelni. Ja działam też w stowarzyszeniu wspierającym młodych naukowców, organizującym spotkania także w dla dzieci w szkołach, w celu propagowania nauki. Robimy więc pokazy doświadczeń fizycznych, przybliżając dzieciom skomplikowane zagadnienia. Jeśli chodzi o czas dla bliskich, to znam naukowców, którzy w tygodniu w ogóle nie widują swoich mężów i żon. Spotykają się w weekendy.

Trochę to chore...
- Faktycznie, trzeba znaleźć odpowiedni balans między życiem codziennym a pracą. U nas w domu ja gotuję, bo uwielbiam to robić. Mój mąż natomiast sprząta. W ten sposób dzielimy się obowiązkami. Jednocześnie nadajemy na tych samych falach, bo oboje związani jesteśmy z uczelnią. Dobrze się rozumiemy.

Wyobraża pani sobie mieć męża, który nie jest naukowcem?
- Chyba nie. Ale my nie tylko żyjemy pracą. Mamy także chwile dla siebie. Uwielbiam kino, więc często do niego chodzimy. Lubimy Berkeley, bo to miasto ludzi różnych kultur. Kiedy przyjeżdżamy do Polski, mąż jest zachwycony, bo u mojej babci może zjeść schabowego i pierogi.

A pani często jeździ do rodziny męża, do Włoch?
- Mamy bardzo dobry kontakt zarówno z moimi rodzicami w Płokach, jak i rodzicami męża, mieszkającymi niedaleko Rzymu. Kiedy tam jesteśmy, zawsze muszę zjeść z teściem flaczki po rzymsku. Smakują zupełnie inaczej niż polska potrawa o tej nazwie.

W jakim języku rozmawiają naukowcy?
- W angielskim, to język nauki, dlatego jego świetna znajomość jest niezbędna.

Wróci pani kiedyś do Polski?
- Tego nie wiem. Kiedy człowiek jest w podróży, zaczyna odczuwać, że świat staje się malutki, miejsca niegdyś odległe stają się dostępne, jakby bliższe.

Tęskni pani za rodzinnymi stronami?
- Polska kojarzy mi się głównie z rodziną. Ona jest najważniejsza. Lubię polską tradycję, dlatego nawet będąc w najbardziej egzotycznym miejscu na świecie, zakładam czerwone korale. Życie codzienne i praca wiążą mnie jednak z krajem, w którym mogę się realizować.

Maria Żurek ma 29 lat. Pochodzi z Płok. Skończyła fizykę na Uniwersytecie Jagiellońskim a potem zrobiła doktorat na Uniwersytecie w Kolonii. Obecnie pracuje w Nucelar Science Division, w Lawrence Berkeley National Laboratory, w Stanach Zjednoczonych. Oprócz nauki uwielbia też podróże i kino.

Tekst opublikowany w tygodniku "Przełom" nr 46/2019 r.

(red)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(5)

tinygertinyger

0 0

Piękny sukces, i tutaj zero komentarzy. Szkoda, że tak mało docenia się młodych naukowców, którzy są piekną wizytówką Polski.

23:12, 19.01.2020
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

absolutnyabsolutny

0 0

Szkodą dla świata to są właśnie naukofffcy. Ekooszołomy zaprzeczający jeden drugiemu, żyjący ponad stan dzięki własnym wizjom świata.

07:45, 20.01.2020
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

miss_sunshinemiss_sunshine

0 0

Niesamowita dziewczyna! :)

08:06, 31.01.2020
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

kill76kill76

0 0

Dobrze że, da dała nogę z tego kraju!!!

20:46, 31.01.2020
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

AAAAAA

0 0

Dla niej dobrze, dla kraju już nie...

06:56, 01.02.2020
Odpowiedzi:0
Odpowiedz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu przelom.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

Klub z PPN Chrzanów wycofał zespół z rozgrywek

W sezonie 2020/21 w klasie okręgowej rywalizowało 17 drużyn z trzech podokręgów w tym 7 z wadowickiego. Rok później na 16 zespołów były tylko 4 z wadowickiego i jeszcze w trakcie wycofał się jeden. Działacze z Wadowic postanowili działać i w przerwie między sezonami utworzyli dwie grupy A klasy tym samym powiększając sobie o jedno miejsce więcej przy awansach swoich zespołów i szansę dla dodatkowych dwóch w barażach. Efekt po obecnym sezonie jest taki jaki jest. Klub z Jaworzna musiał jeździć po 80 km i więcej na mecze np. do Suchej Beskidzkiej, Juszczyna czy Zawoi. Klasa okręgowa wadowicka, po tym sprytnym zabiegu stała się prawdziwą wadowicką. Udział klubów z PZPN Chrzanów i PPN Oświęcim w najbliżych sezonach w rozgrywkach tej klasy okręgowej będzie tylko takim abstrakcyjnym dodatkiem. W sumie i tak poziom jaki reprezentują te dwa podokręgi w A klasie, nie zasługuje na więcej przedstawicieli. W tegorocznych barażach mieliśmy tego znakomity przykład. Wicelider Tęcza Tenczynek został dosłownie upokorzony w meczu z Jałowcemw Stryszawie.

Kibic

04:27, 2025-07-01

Mieszkaniec: zróbmy parking na dawnym targowisku

Chcieliście chłopczyka w kiecce, pajaca w okularach, który niszczy wam miasteczko? To macie. Uśmiechajcie sie brygada, co tacy smutni jesteście, Pan trzyma odwrotnie transparent z napisem Robert Maciaszek.

Bążur

22:41, 2025-06-30

Mieszkaniec: zróbmy parking na dawnym targowisku

I to jest bardzo dobry pomsł tego Pana. Kamienice , apartamentowca,bloki mozna budować wszędzie nawet na obrzeżach miasta ale parkingu na obrzeżach sie zrobić nie da ! zrobić nawet płatny parking z biletami , szlabanami i miasto by zarabiało już zawsze na tym.

TexRexsasss

22:20, 2025-06-30

Kąpieliska u nas i u sąsiadów. Gdzie i za ile?

Polecam GLINIAK w Bolęcinie, wstęp i parking za darmo - bez łaski, bez dzikich tłumów i chamstwa

miramar

20:46, 2025-06-30

0%