Nie masz konta? Zarejestruj się

Miękinia

Wycieczka dla miłośników historii. Szwedzką drogą do starego kamieniołomu

23.02.2020 09:00 | 0 komentarzy | 10 879 odsłon | Ewa Solak

Kiedy z bliska ogląda się szkielety obiektów po dawnym kamieniołomie w Miękini, aż trudno uwierzyć, że zakład ten niegdyś tętnił życiem i przez dwieście lat dawał zatrudnienie tysiącom ludzi.

0
Wycieczka dla miłośników historii. Szwedzką drogą do starego kamieniołomu
Uczestnicy wycieczki do kamieniołomu w Miękini zorganizowanej przez Stowarzyszenie Na Wulkanie
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Dziś pozostały po nim wspomnienia, trochę starych zdjęć i zarośnięte ruiny. Każdy, kto zapuszcza się w ten teren ma wrażenie, że historia odcisnęła tu swoje piętno. Doskonale wiedzą o tym żyjący jeszcze pracownicy i mieszkańcy pobliskich domów.
Piękną wycieczkę po kamieniołomie, pod hasłem „Ocalić od zapomnienia" czas jakiś temu, zorganizowało Stowarzyszenie Na Wulkanie. Ulewny deszcz nie zniechęcił nikogo i mimo chlupoczącej w butach wody każdy uczestnik z zapartym tchem słuchał opowieści o tym, jak to wszystko dawniej wyglądało. Tu warto przestrzec, że ktoś, kto po raz pierwszy odwiedza ten teren, nie powinien zapuszczać się tam sam. Nie ma żadnego oznakowania, nie biegnie tamtędy żaden szlak. Trasę znają tylko miejscowi, ale też nie wszyscy. Obiekty należą do AGH w Krakowie.

Zachowane ruiny budynków. Opowiadał o nich m.in. dawny pracownik kamieniołomu Czesław Wójcik (z lewej).

Szwedzka droga z historią
Trasę rozpoczynamy przy cmentarzu w Nowej Górze. Stąd najłatwiej trafić na tzw. szwedzką drogę. Wybudowano ją w okresie potopu szwedzkiego (1655 - 1657 r.) na polecenie króla Karola Gustawa. Ma sześć kilometrów i przez długi czas była wykorzystywana jako ważny szlak komunikacyjny. Podróżował nią podobno sam król Stanisław August Poniatowski, odwiedzając Nową Górę.
Obecnie służy jako droga rowerowa i do spacerów, kusząc pięknymi widokami.
Skręcamy w prawo ścieżką między polami, kierujemy się w dół, ku leśnemu zagajnikowi. Idziemy w głąb lasu, gdzie można zobaczyć pozostałości kamieniołomu i porfirowe skały.

Najstarszy zachowany budynek kamieniołomu. Kiedyś był na nim zegar słoneczny.

Pracownik miał trąbkę sygnałową
Kierujemy się na wschód i wszyscy cieszą się, że w telefonach działają latarki, bo trafiamy do dawnego magazynu amunicji. Nad wejściem widnieje data jego budowy - rok 1943. Ciemne wnętrze robi ponure wrażenie, ale każdy chce zobaczyć, gdzie kiedyś chowano potrzebny do eksploatacji materiał wybuchowy.
- Górnicy transportowali go z magazynu ręcznie. Kiedy potrzebna była większa ilość, korzystano z pomocy Jana Kocjana, mającego zaprzęg konny
- opowiada Czesław Wójcik, którego ojciec kiedyś był górnikiem strzałowym.
- Przy składzie teren był płaski i pasano tam krowy. Natomiast magazynu strzegł pracownik wyposażony w trąbkę sygnałową. Miał dawać sygnał w razie nieprzewidzianych sytuacji - dodaje Wiesław Lasoń, którego rodzinny dom stał w bezpośrednim sąsiedztwie kamieniołomu. Pracował w nim jego tato. On sam, jako dziecko, z uwagą śledził wszystko, co działo się w kamieniołomie.

Boisko i skocznia oraz staw rybny
Po chwili grabową aleją wzdłuż leśnej drogi docieramy do rzeki Miękinki. Jej koryto zostało kiedyś uregulowane i zabezpieczone. Do dziś są tego ślady. W pobliżu znajduje się najstarszy, zachowany budynek kamieniołomu, datowany na 1908 rok i nazywany „starą maszyną". Na jego ścianie niegdyś miał być zegar słoneczny. Zostały fragmenty ornamentów.
Z prawej strony jest tzw. madera. Tak określano składowisko materiałów porfirowych. Później teren wyrównano i stworzono tam boisko dla mieszkańców, działała skocznia, rzutnia i bieżnia, a także plac do ćwiczeń dla strażaków. Niewiarygodne, bo zupełnie tego dziś nie widać.
- Kawałek dalej był staw rybny, należący do Rudolfa Tegla, zarządcy kamieniołomu na początku XX wieku. Ponoć często zapraszał proboszcza parafii nowogórskiej na wspólne wyprawy łódką po stawie. Staw jednak później zasypano - opowiada Mirosław Kosowski, prezes Stowarzyszenia Na Wulkanie.

Malowniczy mostek na trasie w kamieniołomie

Sceneria jak z filmów grozy
W latach 60. XX wieku wybudowano w Miękini nowy skład przeróbczy. Był bardzo nowoczesny na ówczesne czasy. Pozostałe po nim budynki kruszarni czy sortowni mogłyby dziś być scenerią filmów grozy. Robią niesamowite wrażenie, ale wchodząc do nich, lepiej uważać na głębokie dziury i osypujące się kamienie. Na trasie znajduje się również niewielki obelisk, upamiętniający śmierć rekonstruktora historii - rotmistrza Andrzeja Leśniaka, założyciela grupy kawaleryjskiej Niepołomice. Według opowieści - jadąc tamtędy, spadł z konia i w wyniku obrażeń zmarł.
Ostatnim budynkiem na trasie jest „sztygarówka", wybudowana w końcu l. 40. XX wieku i pełniąca funkcje administracyjne. Działała tam także przychodnia lekarska. Po modernizacji służy dziś AGH i mieści się tam Centrum Zrównoważonego Rozwoju i Poszanowania Energii.

Ewa Solak

Z historii kamieniołomu w Miękini
Skały porfirowe w tej okolicy powstały 280 mln lat temu, w wyniku erupcji wulkanu. Porfir wydobywano tutaj już w XVIII wieku. Kamieniołom składał się z kilku oddzielnych miejsc pozyskiwania kamienia. Zwano je łomami. Zainteresowanie złożami porfiru miękińskiego systematycznie rosło, badali je geolodzy i mineralodzy. Wydobycie na skalę przemysłową zaczęło się w połowie XIX wieku, na co wpływ miało uruchomienie linii kolejowej przez Krzeszowice. To sprawiło, że kamień łatwiej było transportować w różne miejsca w Europie. Był coraz bardziej ceniony, ze względu na wytrzymałość i możliwość obróbki, ale przede wszystkim na niespotykany, fioletowo-różowy kolor. Kamieniołom był szczególnym miejscem dla mieszkańców. W fazie największego rozkwitu - przed drugą wojną światową, dawał zatrudnienie ponad tysiącu ludzi. Wspierał parafię nowogórską. Jego pracownicy zorganizowali straż pożarną a także klub sportowy Porfir Miękinia. Eksploatację kamienia zakończono w 1975 r.

Przełom 31/2019