Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Uczymy dzieci kochać misie, żeby kochały ludzi - dzisiaj pluszowy miś obchodził swoje urodziny!

25.11.2021 14:00 | 0 komentarzy | 4 691 odsłony | Natalia Feluś
Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". - Mam na imię Bruno, co oznacza niedźwiedź brunatny. Więc rola pasjonata niedźwiedzi została mi wyznaczona już w dzieciństwie. Misie są nieodłączną częścią mojego życia. Mam je wszędzie. Stoją, siedzą, bawią się, przyozdabiają każdy zakątek mojego domu i biura. Są także mocno zakotwiczone w mojej głowie - podkreśla Bruno Zielonka, właściciel największej kolekcji misiów w Europie, w rozmowie z Natalią Feluś.
0
Uczymy dzieci kochać misie, żeby kochały ludzi - dzisiaj pluszowy miś obchodził swoje urodziny!
Bruno Zielonka
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Natalia Feluś: Ile misiów liczy pana kolekcja?
Bruno Zielonka: Około 10 tysięcy.

Od czego zaczęło się ich zbieranie?
- Gdy byłem dzieckiem, rozprułem pierwszego swojego misia. Byłem bardzo ciekaw, co jest w środku. Okazało się, że trociny. Babcia zszyła mi go na powrót. Potem, co pojawiła się jakaś okazja - czy to urodziny, czy święta - rodzina i bliscy dawali mi kolejne sztuki tych zabawek. Najpierw misiami zaczął się wypełniać mój pokój, potem strych. Tak powstała kolekcja, która cały czas się rozrasta.

Jaki jest największy miś w pana kolekcji?
- Ma 10 metrów. Pierwszego takiego giganta uszyłem sobie sam. Wykorzystałem manekina, który posłużył mi za konstrukcję. Ubrałem go również w samodzielnie uszyty strój policjanta.

A najmniejszy egzemplarz?
- Ma tylko 3 mm i jest ze złota.

Który z misiów jest najstarszy?
- Ten odziedziczony po prababci. Gdy byłem kilkuletnim chłopcem, nie chciała mi go dać, bo bała się, że zniszczę. Ale jak podrosłem, w końcu do mnie trafił. Mam go do dziś.

A co ze sławnymi misiami, takimi jak nasz rodzimy Miś Uszatek, czy zagraniczny Miś Paddington? Są w pana zbiorach?
- Oczywiście. Jest Miś Uszatek, do tego oryginalny z kultowej bajki dla dzieci, mam go od reżysera tego serialu. Trzy Misie są oryginalnymi zabawkami z filmu. Mam Misia Wojtka, Misia Yogi, wspomnianego Paddingtona, Koralgola, a także prawdziwego amerykańskiego Misia Bu.
Trzeba pamiętać, że to nie są zwykłe eksponaty. Wszystkie misie to przytulanki z duszą. Każdy z nich może podzielić się niejedną ciekawą historią: gdzie i z kim był, co robił przez lata. To najwierniejsi towarzysze każdego dziecka - dzielą z nim radości i smutki, często pocieszają w swoich ramionach lub śmieją się do rozpuku ze swoim właścicielem. Niekiedy ludzie do mnie piszą lub przychodzą ze starymi misiami i pytają, czy mogą je u mnie zostawić. Odpowiadam, że to przecież pamiątka zarówno ich dziecka, jak i całej rodziny. Niech więc zostanie w domu, na półce i przypomina czasy dzieciństwa. To nośnik ogromnego ładunku wspomnień. Szkoda by było oddawać takiego przyjaciela w obce ręce.


25 listopada pluszowy miś będzie obchodził swoje 118. urodziny! Pierwszy pluszowy miś powstał w Stanach Zjednoczonych. Inspiracją do jego stworzenia była ilustracja z polowania, podczas którego został postrzelony maleńki niedźwiadek. Obecny tam prezydent Stanów Zjednoczonych Theodor Roosevelt rozkazał uwolnić małego niedźwiadka.
(Źródło: misie.com.pl)


Dlaczego zbiera pan akurat misie?
- Są ponadczasowe. Są ukochaną zabawką każdego dziecka. Towarzyszą mu praktycznie na każdym kroku. W misiach najbardziej zużytych jest najwięcej miłości. Dzieci wychowane na misiach wyrastają na dobrych ludzi. Te pluszaki generują mnóstwo pozytywnych emocji. W życiu kieruję się taką dewizą: uczmy dzieci kochać misie, żeby mogły kochać ludzi.

Teraz domem pana misiów będzie Dworzec Dobrych Myśli w Ustroniu. Dlaczego? Żeby mogły innym dawać tę swoją wewnętrzną miłość?
- Dokładnie tak. Moje misie zamieszkały właśnie w dawnym budynku dworca z 1888 roku, który ma być miejscem spotkań wszystkich pokoleń. Jak dworcowa poczekalnia, gdy ludzie oczekują na swoje pociągi, tak i ten dworzec ma być swoistą poczekalnią życiową - by zwolnić w tym zabieganym świecie, usiąść, pomyśleć, zaczerpnąć pozytywnej energii, utożsamić się z historiami misiów, zostawić trochę swojego ciepła, poczytać o misiach i ich losach, przynieść swoje zabawki i podzielić się ich historią z innymi. Zatrzymać się na chwilę, a nie przelecieć jak przez sklep i uciec dalej. Dlatego nie nazywam tego miejsca muzeum. Bo to nie sztuczne eksponaty „do zaliczenia" na liście turysty. To ma być miejsce z duszą, jak moje misie.

Kiedy otwarcie ekspozycji?
- Niestety, epidemia koronawirusa pokrzyżowała już dwa terminy inauguracji. Najpierw miało to nastąpić 1 września, potem 25 listopada - w Światowy Dzień Pluszowego Misia. Czekam, aż sytuacja epidemiczna się uspokoi, wtedy ogłoszę nowy termin otwarcia.

Wstęp będzie biletowany?
- Musi tak być, bo inaczej nie zarobiłbym na utrzymanie dworca. Misie będą umieszczone na dwóch piętrach, w hermetycznie zamykanych gablotach ze względu na wilgoć, insekty, gryzonie, które mogłyby je zniszczyć. Ale część misiów będzie do tulenia!

Zbiera pan misie od dekad. Dlaczego teraz postanowił pan pokazać światu swoją kolekcję?
- Przyznaję, że wcześniej się tego trochę wstydziłem. Byłem przedsiębiorcą i nie chciałem być odbierany niepoważnie. A potem doszedłem do wniosku, że człowiek żyć wiecznie nie będzie, więc trzeba coś z tym zrobić. I tak postanowiłem poszukać im miejsca, w którym każdy, kto chce, będzie mógł je oglądać.

Poza sławnymi misiami, jakie okazy można jeszcze u pana zobaczyć?
- Są misie w różnych strojach, np. strażaka czy policjanta. Są też misie w oryginalnych strojach - Ślązak Karol i Ślązaczka Karolina. Planuję pokazać jeszcze misie - górale. Oczywiście to tylko przykłady, więcej zainteresowani będą mogli obejrzeć na miejscu. Wszystkie misie mają swoje imiona i historię z nimi związaną. Będzie można o tym przeczytać na specjalnych karteczkach umieszczonych na dworcu.

Ma pan w swojej rodzinie misiów jakichś podróżników?
- O tak, od około 20 lat podróżuję z misiem Big Benem Globtroterem. Jeżdżę z nim zarówno na wycieczki jednodniowe, jak i na miesięczne wyprawy. Zamysł jest taki, by to miś był główną postacią tych podróży. Dlatego też widnieje na każdym zdjęciu, niejako oprowadzając po zwiedzanych obiektach. Niejeden raz zawitałem z misiem w rowerowym bagażniku również na ziemię chrzanowską, gdzie można znaleźć wiele malowniczych miejsc. Byliśmy np. na wyprawie na zamku w Lipowcu. Gdy pokazałem nasze wycieczki w internecie, spotkały się z bardzo pozytywnym odbiorem.

Właśnie w internecie jest pan bardzo aktywny. Oprócz profilu na Facebooku, prowadzi pan też stronę internetową misie.com.pl. Poza zdjęciami, ciekawostkami, grami edukacyjnymi dla dzieci i całych rodzin, jest też klub miłośników misiów, którego jest pan założycielem.
- Faktycznie wymyśliłem I Polski Klub Kolekcjonerów Misiów i Niedźwiedzi. Okazało się, że zainteresowanie tematem jest też spore za granicą, dlatego założyłem również Międzynarodowy Klub Kolekcjonerów Misiów i Niedźwiedzi. Od czasu do czasu zgłaszają się nowi chętni, którzy wysyłają zdjęcia swoich zbiorów i chcą dołączyć do klubu. Jedna starsza pani spod Częstochowy, która miała 2,5 tys. misiów, większość podarowała mi całkiem za darmo. To był piękny i znaczący dla mnie gest.

Ma pan na oku jeszcze jakieś misie, których brakuje w pana kolekcji, a chciałby pan je mieć?
- Naturalnie, że takie są, ale nie zdradzę szczegółów. Nie chcę okazywać niedoskonałości, jaką jest chęć posiadania. W ogóle od lat nie szukam misiów, one same mnie wzywają.

A który miś jest pana ulubieńcem?
- To pytanie jak z żartu o teściowej, która pyta wnusia, kogo bardziej kocha: mamusię czy tatusia? Ja wszystkie moje misie kocham jednakowo. Jeśli miałbym wskazać jednego spośród wszystkich, to byłby to kultowy miś prababci, za niego oddałbym życie.


CV
Bruno Zielonka
urodził się w Chorzowie, gdzie rozpoczął edukację. W Bytomiu skończył Technikum Samochodowe, po latach otworzył swój warsztat samochodowy. W wieku 20 lat ożenił się i założył rodzinę. Ma dwoje dzieci. Po latach przebranżowił się i został przedsiębiorcą handlującym maszynami budowlanymi. W międzyczasie prowadził też swoje wydawnictwo śląskie, z którego wyszło kilkadziesiąt pozycji po i o Śląsku. Brał udział w wielu wystawach, robił wiele własnych np. o nazwie Misialia w Śląskim Parku w Chorzowie, które odbywały się corocznie przez osiem lat. Do tej pory, na zaproszenie szkół i przedszkoli, wygłasza prelekcje i pokazuje swoje zbiory, opowiadając o pasji. Od roku poświęca oszczędności i czas na uruchomienie Dworca Dobrych Myśli w Ustroniu. „Mając nadzieję, iż pandemia w końcu minie, będę mógł Państwa zaprosić do Dworca Dobrych Myśli, czyli mojej misiowej bajki" - zapowiada.

Archiwum Przełomu nr 47/2020