Fifi niczego się nie boi - przelom.pl
Zamknij

Fifi niczego się nie boi

22:00, 10.09.2017
Skomentuj Janusz Likus karmi Fifiego, a żona Monika kibicuje tej przyjaźni Janusz Likus karmi Fifiego, a żona Monika kibicuje tej przyjaźni

Na ogrodzie u Moniki i Janusza Likusów w Zagórzu kangury podskakują jak piłki. Samiec Fifi czuje się niczym sułtan w haremie, do którego mizdrzą się trzy partnerki: Wiewióra, Pati i Tosia. Drugiego takiego stada nie ma w powiecie chrzanowskim.

To pan Janusz wpadł na pomysł, żeby hodować kangury. Gdy urodzi się młode i trochę podrośnie, idzie na sprzedaż. Samca można kupić za 1 200-1 500 zł. - W przypadku samic też trzeba nieraz dać półtora tysiąca, ale euro - mówi pan Janusz.

Zainteresowanie Australią

Urodziłem się na wsi, w Zagórzu, więc z przyrodą obcowałem od dziecka. Miałem pieska, kotka. Hodowaliśmy krowy. Po prostu: rodzice prowadzili gospodarkę. Zresztą, jak chyba większość sąsiadów w tamtych czasach. To były lata siedemdziesiąte, kiedy rolnictwo jeszcze królowało.
Jak już trochę podrosłem, zainteresowałem się Australią, taką naprawdę dziką naturą. Dzisiaj wszystko można wyczytać i zobaczyć w internecie, ale wtedy wypożyczałem przeróżne książki o dalekich krajach i kontynentach, między innymi o Australii.
Pracowałem w kopalni Janina, na dole. A teraz mam więcej wolnego, bo jestem na emeryturze. No i bardzo chciałbym kiedyś pojechać do Australii. Może się spełni... Na razie hoduję kangury, które chyba najbardziej kojarzą się właśnie z Australią. Mam je od pięciu lat. Najpierw był jeden, potem stadko rozrosło się do ośmiu sztuk. Obecnie są cztery.

Kangur z lubelskiego

Aktualnie nie ma większych problemów z kupnem kangura. W internecie można zamówić nawet krokodyla... Ale jeszcze pięć lat temu sytuacja wyglądała inaczej. Byłem z żoną na wakacjach za granicą. I tam poznaliśmy małżeństwo z Polski. Akurat chcieli sprzedać kangura. Coś tam im nie pasowało. To nie jest pies czy kot. Może roznieść cały ogród, razem z właścicielem. Wzięliśmy tego kangura. Przyjechał do nas z lubelskiego. Nazwaliśmy go Fifi. Był mały. Teraz trochę nie pasuje do niego to imię, bo rozrósł się jak jakiś sułtan. To gatunek Walabia benetta (Kangur rdzawoszyi). Średniej wielkości. Z wyglądu te osobniki są chyba najbardziej przyjemne spośród wszystkich kangurów.

Fifi ma trzy partnerki

Fifiego przywieźliśmy jesienią. Był jakby przeziębiony. Pojechałem do weterynarza w Chrzanowie, ale rozłożył ręce. Do tej pory nie miał do czynienia z takimi zwierzętami. Dobrze, że żona świetnie zna angielski, bo uczy tego języka w szkole. Zaczęliśmy korespondować z lekarzami z Australii. Dziwili się, słysząc, że w Polsce jest kangur. Zasypali nas mejlami o chorobach, o leczeniu. Potem sam dawałem zastrzyki Fifiemu. Zaaklimatyzował się.
Myśmy go tak polubili, że dokupiliśmy mu samiczkę. Później, jak już wspomniałem, stado się rozrosło. Teraz Fifi ma trzy partnerki o imionach: Wiewióra, Pati i Tosia.

Długotrwałe igraszki miłosne

Według mnie najpiękniejsze są gody u kangurów. Nie tak, jak przykładowo u psów, że raz dwa dochodzi do punktu kulminacyjnego i koniec. U kangurów gody trwają nawet dwa tygodnie. W tym czasie Fifi adoruje wybraną samiczkę. W pyszczku przynosi jej listki, trawę. Czyści ją. Dopiero po tych długotrwałych igraszkach miłosnych następuje zbliżenie, po czym przestają się sobą interesować. Fifi zabiera się za kolejną samiczkę. I powtarza podchody. Niekiedy z żoną siadamy na ławeczce i oglądamy te ich przytulania i głaskania.
Kangur, jak się rodzi, to mierzy ze dwa, trzy centymetry. Połowa palca wskazującego, ślepy, goły. Ma pięć, dziesięć minut na wdrapanie się do torby. Jeśli nie da rady, to znaczy, że jest słaby i samica go odrzuca. Jak już wyjdzie z torby, to jest jak wiewiórka. Można go wziąć na ręce i przytulić.

Kickbokser

Przedtem miałem husky`ego. Był bardzo odważny, ale psy boją się burzy. A Fifi niczego się nie boi. Kangury posiadają świetny wzrok i węch. Mają mniejszy mózg niż psy, ale są bardzo inteligentne. Burze wyczuwają kilka godzin wcześniej. Dają sygnały, ostrzegają łapami. Poza tym Fifi jest bardzo waleczny. Na bramce pozostała mi tabliczka "Uwaga pies". Teraz powinno być "Uwaga kangur". Jakby ktoś obcy wszedł na ogród, a nas by nie było, to Fifi mógłby stanąć do walki. Dużego psa może zabić jednym kopnięciem. Kangur to kickbokser. Małymi górnymi łapkami będzie machał w powietrzu, ale główną jego obroną są tylne łapy. Podnosi się na ogonie i atakuje tymi łapami. Wystają z nich ostre pazury.

Domek na zimę

Kangur musi codziennie obgryzać gałązki drzew. W ten sposób czyści zęby. Zazwyczaj przychodzę do nich o siódmej i przynoszę świeżą wodę, do tego specjalną paszę i witaminy: marchewkę, jabłko, kukurydzę. Gdy się trochę spóźnię, to wszystkie stoją przy ogrodzeniu. Fifi fuczy na mnie; po prostu mnie opieprza. Ponadto kangury doskonale czyszczą ogrody. Trawę golą do wysokości dwóch, trzech centymetrów.
Mamy działkę o powierzchni
36 arów, a kangurom oddaliśmy ponad 20 arów. Muszą się wyskakać.
Teraz przyzwyczaiły się do śniegu, ale na początku Fifi bał się białego puchu. Co ciekawe - u samiczek urodzonych w Polsce rośnie już większa sierść na brzuchu, gdy przychodzi jesień. Po prostu: przystosowały się do nowych warunków klimatycznych.
Kangury wytrzymują tak do minus piętnastu. Zbudowałem im specjalny domek z olejowym grzejnikiem, który włącza się automatycznie. One nie lubią zamkniętych pomieszczeń, ale z czasem przyuczyły się i już same wchodzą do środka. A tak w ogóle, to są bardzo kochane.

 

(Łukasz Dulowski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%