Franciszek Jędrzejczyk z Młoszowej przeżył drugą wojnę światową, choć został aresztowany przez niemieckich żołnierzy i usłyszał wyrok śmierci. Dziś przypada 82. rocznica agresji III Rzeszy na Polskę.
Franciszek Jędrzejczyk przyszedł na świat w Młoszowej w 1913 roku. Był trzecim dzieckiem Michała i Franciszki. Po ukończeniu szkoły podstawowej, kontynuował naukę w chrzanowskim gimnazjum.
- Była niezwykle zdolny. Zamiłowanie do książek i nauki, zaszczepił w nim tata, który bardzo dużo czytał. Zależało mu na tym, aby jego dzieci rozwijały się intelektualnie - wspominała nieżyjąca już Janina Koryczan, siostra Franciszka Jędrzejczyka.
Po ukończeniu szkoły średniej zdecydował, że pójdzie na studia. W tamtych czasach studiowanie osób z terenów wiejskich należało do rzadkości. Tym bardziej radość najbliższych była ogromna. Ostatecznie wybrał studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Harcerz ks. Luzara
Już pod koniec szkoły podstawowej wstąpił do harcerstwa, zorganizowanego w Trzebini przez ks. Mariana Luzara. Młody Franek angażował się całym sercem w tą działalność. Gdy rozpoczynał naukę w gimnazjum był już drużynowym.
- Wujek miał spore problemy z powodu przynależności do Związku Harcerstwa Polskiego. Dyrekcja chrzanowskiego gimnazjum patrzyła bardzo nieprzychylnie na harcerzy. Doprowadziło to do tego, że jego ojciec, Michał Jędrzejczyk, poszedł do ks. Luzara, żeby coś z tym zrobić. Harcmistrz zdecydował o formalnym wypisaniu go z harcerstwa. Oczywiście dalej działał w trzebińskim hufcu, ale tylko nieoficjalnie - opowiadał prof. Zbigniew Bonderek z Trzebini.
W okresie studiów Franciszek Jędrzejczyk w dalszym ciągu, tym razem już formalnie działał w harcerstwie. Został harcmistrzem. W latach 1938-39 oraz 1945-50 kierował męskim hufcem.
W pierwszych miesiącach okupacji w środowisku harcerskim została podjęta działalność konspiracyjna. Franciszek Jędrzejczyk aktywnie włączył się w jej rozwój, tworząc w trzebińskim hufcu pierwsze grupy konspiracyjne.
Żołnierz września
Tuż po ukończeniu studiów, jak każdy świeżo upieczony magister musiał odbyć służbę wojskowa. Trafił do w podchorążówki w Krakowie
Jako podporucznik wyszedł do cywila w 1937 roku i rozpoczął pracę zawodową w Urzędzie Wojewódzkim w Katowicach, kierowanym przez wojewodę śląskiego Michała Grażyńskiego.
Karierę zawodową na Śląsku przerwał wybuch II wojny światowej. Agresja hitlerowskich Niemiec zastała go na dworcu kolejowym w Trzebini, gdy czekał na pociąg do Katowic.
Następnie ruszył w stronę Ogrodzieńca gdzie organizowana była mobilizacja wojsk z tego terenu.
Wycofując się wraz z oddziałami przed nacierającymi wojskami niemieckimi dotarł na wschodnie rubieże Polski. Wówczas to dowiedział się o agresji ze strony ZSRR.
W październiku udało mu się przedostać w rodzinne strony. Radość najbliższych była przeogromna. Wszyscy myśleli, że zginął. Przecież nie mieli o nim wieści od ponad miesiąca.
- Pamiętam jak przyszedł w starym ubraniu, które dostał od jakichś ludzi. Gdyby miał na sobie mundur wojskowy zapewne został by schwytany czy to przez Niemców czy Czerwonoarmistów - opowiadała Janina Koryczan.
Pseudonim "Konar"
Po powrocie w rodzinne strony, jeszcze w październiku poślubił Józefę Warzechą z Trzebini. W 1940 roku urodził się im syn - Zbyszek. W tym czasie pracował w Chrzanowie w Zakładzie Materiałów Ogniotrwałych, jako szeregowy pracownik fizyczny. Trwało to niespełna rok.
Na Śląsk nie mógł wracać, bo Niemcy szukali wszystkich "ludzi Grażyńskiego". Pracę znalazł w Krakowie. Rozpoczął działalność konspiracyjną w Związku Walki Zbrojnej, przemianowanym w 1942 roku w Armię Krajową.
- Zajmował się pomaganiem ludziom, którzy uciekli z obozu koncentracyjnego i dostarczaniem tam leków - opowiadał prof. Bonderek.
Franciszek Jędrzejczyk był jednym z głównodowodzących placówką trzebińska, działającą w chrzanowskim Obwodzie ZWZ - AK, najliczniejszym w inspektoracie sosnowieckim.
- Franek przewoził różne dokumenty z Krakowa. Żeby nie złapali go na dworcu w Trzebini, pakunki wyrzucał w Młoszowej na pole należące do naszej ciotki. Pamiętam, że razem z ciotką nosząc siano z pola przynosiłyśmy stamtąd te materiały. Brat nie pozwolił na kontynuowanie, bo bał się ze nas złapią - wspomina Janina Koryczan.
W mysłowickim areszcie
Gdy w 1944 roku wracał jak zwykle z pracy w został zatrzymany przez żołnierzy niemieckich. Nie miał przy sobie żadnych materiałów. Być może jakiś konfident doniósł na niego. Zabrali go z dworca w Trzebini i przewieźli do aresztu śledczego w Mysłowicach.
- Doktor Tamm, Niemiec, pracujący ze mną w ambulatorium w Fabloku w Chrzanowie, powiedział, że nie ma się co martwić. Pojechał do Mysłowic, następnie do Katowic, żeby rozeznać się w sytuacji. Gdy wrócił stwierdził, że to sprawa polityczna i jest bardzo źle - wspominała Janina Koryczan.
Dostał wyrok śmierci, mieli go wysłać do obozu w Auschwitz. Nie mieli jednak dowodów przeciw niemu, a on pomimo intensywnych "przesłuchań" nie przyznawał się do niczego. W areszcie przechodził prawdziwą katorgę.
- Jeździłam do niego wraz z jego żoną Józią. Przekupywałyśmy Niemców. Inaczej by go zabili, a tak oprawiali go "trochę mniej" - opowiadała Janina Koryczan.
Na początku 1945 roku udało mu się wydostać z aresztu. Przekupiony lagerfuhrer pozwolił mu uciec, gdy transportowano aresztantów z aresztu do Oświęcimia..
Ukrywał się w jednej z wiosek pod Mysłowicami do czasu, aż dotarł tam front radziecki "wyzwalając" te tereny. Do domu wrócił w lutym 1945 roku.
W Polsce Ludowej
Po wojnie znalazł zatrudnienie w trzebińskiej "Gumowni". Został dyrektorem. Na spokojne życie nią miał co liczyć. Ponieważ należał do w AK, służby specjalne Polski Ludowej nie dali mu spokoju. Zaczęli go dręczyć i nachodzić.
Pewnego razu wzięli go na "przesłuchanie" do Chrzanowa. Tylko interwencja oficera radzieckiego, który po dotarciu Czerwonoarmistów na ziemie trzebińską, został zakwaterowany w domu Franciszka Jędrzejczyka, uratowała go przed oprawcami.
W 1946 roku Franciszkowi i Józefie Jędrzejczykom urodził się drugi syn - Jerzy. W obawie o własne życie wyjechali do Wałbrzycha, gdzie dzięki znajomości języków francuskiego, niemieckiego i rosyjskiego został dyrektorem handlowym w Dolnoślaskim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego.
W 1950 roku wrócili jednak do Trzebini. Wkrótce rozpoczął pracę w Państwowym Przedsiębiorstwie Robót Kolejowych w Krakowie, gdzie został z dyrektorem administracyjnym.
Niewyjaśnione
Powróćmy do studenckich czasów Franciszka Jędrzejczyka. Wtedy to miało miejsce zdarzenie, które na zawsze odcisnęło piętno na jego życiu.
- Pewnego razu gdy czekał na dworcu w Krakowie na pociąg, podeszła do niego cyganka, chciała pieniądze od niego na jedzenie dla dziecka. Wówczas wywróżyła mu, że umrze młodo i tragicznie. Pamiętam że przejął się tym bardzo i już na zawsze zostało to w jego świadomości - wspominała Janina Koryczan.
Prorocze słowa Cyganki ziściły się 30 sierpnia 1951 roku. Franciszek Jędrzejczyk jechał na inspekcję budowy linii kolejowej w kierunku Krynicy. W okolicach Zagórza samochód wypadł z drogi spadając w przepaść. Na miejscu zginęli Franciszek Jędrzejczyk i drugi z pasażerów, co ciekawe także mający AK-owską przeszłość. Wypadek przeżył kierowca. Okoliczności wypadku nie zostały wyjaśnione.
W Radiu Wolna Europa poinformowano, że śmierć wypadek został upozorowany. Tak naprawdę był to wyrok śmierci na człowieku, który posiadał informacje, jeszcze z czasów II wojny światowej, dotyczące Józefa Cyrankiewicza, ówczesnego premiera PRL. Informacje, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. I nie ujrzały...
Przeczytaj również:
Spory wzrost zakażeń w kraju. Małopolska w czołówce
Piłkarze powalczą o finał Pucharu Polski jeszcze we wrześniu
Zmiana rozkładu jazdy busów jeżdżących na linii Chrzanów - Kraków. Będzie więcej kursów
Minibusy wracają na trasę po kilkumiesięcznej przerwie. Sprawdź rozkład jazdy
MKS Trzebinia ma nowego trenera. Zadebiutuje 1 września
Przełamanie Trzebini. Tymczasowi trenerzy poprowadzili MKS do wygranej z Chełmkiem (WIDEO, ZDJĘCIA)
14.11.2024
ODSTĄPIĘ dobrze prosperujący Sklep Odzieżowy - Chr...
08.11.2024
WYCINKA drzew, karczowanie, zrębkowanie. Minikopar...
08.11.2024
DREWNO opałowe, zrębki. Transport. Tel. 572-632-99...
05.11.2024
ZATRUDNIĘ od zaraz pracownika fizycznego do pracy ...
01.11.2024
GABINET Psychologiczno - Terapeutyczny PRYZMAT Kat...
29.10.2024
ZATRUDNIĘ pracownika fizycznego do układania kostk...
17.09.2024
ŚLUSARZY, spawaczy, montażystów, praca na warsztac...
K T O S15:11, 01.09.2021
0 0
Panie Michale dziękuję za niesamowitą historię, prawdziwy bohater! 15:11, 01.09.2021
tubylec15:17, 01.09.2021
0 0
dlaczego on ma wąsy Hitlera ? 15:17, 01.09.2021
Pit15:31, 01.09.2021
0 0
To piękna opowieść o człowieku, który w trudnych czasach dokonywał właściwych wyborów. W czasie pokoju uczył się, rozwijał swoje zdolności. Gdy przyszła zawierucha wojenna walczył, pomagał innym.
Dziś chce się nam wmówić, że patriotą jest ten, kto głośniej krzyczy: OJCZYZNA! NARÓD! Stąd ten wysyp NARODOWYCH programów, agencji portów. Kto się sprzeciwia tworzeniu takich tworów jest wrogiem Ojczyzny.
Patriotą jest ten, kto dobrze wykonuje swoją pracę. Niezależnie od tego, czy jest robotnikiem, urzędnikiem, czy właścicielem firmy.
Patriotą jest ten, kto ma pozytywne nastawienie do współpracowników, sąsiadów, rodziny.
Sumiennie wykonana praca bogaci Państwo, a dobra atmosfera jednoczy społeczeństwo.
Największym społecznym pasożytem są politycy sączący w nas nienawiść. To narośl czerpiąca życiodajne soki, osłabiająca nasze państwo. 15:31, 01.09.2021
jdowbecki15:49, 01.09.2021
0 0
Panie Michale, polskie media od rana piszą o tej niemieckiej agresji na nasz kraj a wy w Przełomie chyba o tym nie wiedzieliście, bo ten złoty cielec wiszący u was na ścianie, chyba o tym nie informował, dopiero po moim wpisie o godz. 16 napisał Pan życiorys jakiegoś Młoszowianina, zamiast tego ile mln. osób niemieccy naziści wymordowali, ile gett założyli, ile obozów śmierci wybudowali na naszych ziemiach, ile naszego majątku zrabowali a do tego czasu nie otrzymaliśmy za to barbarzyństwo żadnych rekompensat!!! 15:49, 01.09.2021
VitekSprytek10:54, 02.09.2021
0 0
No właśnie, wąsik bardzo stylowy, popularny w tamtych czasach. 10:54, 02.09.2021
JazGM13:54, 02.09.2021
0 0
Ładna opowiastki. 13:54, 02.09.2021
jdowbecki19:23, 17.09.2021
0 0
To był artykuł Przełomu w rocznicę zdradzieckiej napaści szwabów na nasz kraj a dzisiaj mamy 72 rocznicę wbicia nam noża w plecy przez późniejszych naszych ''wyzwolicieli'' ze wschodu i Przełom o tym milczy, chyba złoty cielec (tefałen) wiszący w redakcji Przełomu o tym nie informował a może zabronił tego Putin?; https://www.wykop.pl/wpis/21627521/cytat-czy-wiecie-ze-wlascicielami-tvn-nie-sa-amery/ jeżeli to nie jest fejk, to daje dużo do myślenia!!! 19:23, 17.09.2021
jdowbecki16:34, 29.11.2021
0 0
Przełom milczy, bo tego nie pokazują w tefałszenie, wczoraj mieliśmy uroczyste pochowanie szczątków Maurycego Mochnackiego powstańca listopadowego na Powązkach, sprowadzonych z Francji po ekshumacji. A dzisiaj? Nadal cisza. Hej, bracia oto budzą się burze: za broń, za broń, za broń!!! 16:34, 29.11.2021