Myślachowice
Zostawili Francję, wybrali Myślachowice

- Ma mnóstwo pomysłów na urządzenie tego domu. Budzi się rano i opowiada. Czasem aż boję się tego słuchać. Salon to jego dzieło - śmieje się Marlena.
Wcześniej oboje pracowali dla innych. We Francji - przez kilka lat przy zbiorze warzyw i owoców. To, co zarobili, postanowili przeznaczyć na kupno domu. Takiego niezbyt drogiego - do remontu. Przyszłego gniazdka szukali w wielu miejscach, głównie na Śląsku, bo on pochodzi z Rudy Śląskiej, a ona - z Mysłowic.
Zaczęło się od ogłoszenia
Może los tak chciał, że żaden dom na Śląsku im się nie spodobał. Albo był za drogi, albo - jeśli do remontu - to w bardzo kiepskim stanie. Postanowili więc poszukać trochę dalej - w Małopolsce Zachodniej. I tak natrafili na ogłoszenie z Myślachowic.
- W ogóle nie znałam tych okolic. Ale jak przyjechałam, od razu mi się spodobało. Tyle lasów, blisko szkoła, przedszkole, dom kultury - wspomina Marlena.
Damian myślał bardziej praktycznie. Wraz z ojcem najpierw ocenił, czy dom do remontu jest w takim stanie, że warto w niego inwestować. Okazało się, że tak. Długo nie zwlekali z decyzją.
- Postanowiłam, że otworzę tu gabinet kosmetyczny. To było ryzykowne, bo w końcu to wieś, choć my raczej czujemy się tu jak na przedmieściach, bo wszędzie jest blisko. Do Chrzanowa, Krakowa czy Katowic - mówi Marlena.
Warto było zaryzykować. Do jej gabinetu zaczęły zaglądać nie tylko mieszkanki Myślachowic, ale także Trzebini i Chrzanowa. Na zabiegi kosmetyczne, makijaż permanentny.
Francuski epizod
Zanim trafili do Myślachowic, prawie cztery lata spędzili we Francji, na południu, blisko granicy z Hiszpanią.
Zbierali pomidory, truskawki. Pracę zaczynali o 6.00 rano, kończyli o 14.00. Popołudnia spędzali na plaży, nad morzem. Zwiedzali okolicę, jeździli do Hiszpanii.
- Byliśmy zachwyceni. Na początku myślałam nawet, że tam zostaniemy już na zawsze - mówi Marlena.
Ale z czasem dostrzegli niuanse, które im zaczęły nieco przeszkadzać. Na przykład Damianowi - dość wylewne witanie się mężczyzn np. na siłowni.
- Całują się ze sobą na przywitanie jak ze swoimi dziołchami. To dla mnie dziwne. Nie mogłem do tego przywyknąć - mówi.
Z kolei Marlena obserwowała, jak przybywa imigrantów z krajów arabskich.
- Zaczęły mi przeszkadzać te zaczepki na ulicy. Takie bezceremonialne, z podtekstem seksualnym. Przestałam się czuć bezpiecznie, gdy gdzieś szłam bez Damiana - wspomina.
Wreszcie dojrzeli do tego, by podjąć decyzję - wracamy do Polski.
Pan „Złota rączka"
Dom w Myślachowicach jest duży - 230 metrów kwadratowych. Damian odnawia go sam. Sąsiedzi niedowierzali, gdy zapowiedział, że sam go ociepli. Udowodnił im, że potrafi. Taka „złota rączka". Postawił rusztowanie, zrobił ocieplenie. Urządził żonie salon kosmetyczny. Teraz planuje kolejne prace remontowe, ale już wie, że plany trzeba zmodyfikować. Bo w kwietniu urodzi się ich córka - Julia. Ich dziecko będzie już rodowitym mieszkańcem Małopolski.
- Ale na pewno nauczę ją śląskiej gwary - śmieje się Damian.
W przeciwieństwie do żony, trudniej przychodzi mu powiedzieć po małopolsku: „idę na pole". Wciąż „wychodzi na dwór".
Jakie różnice dostrzega między Śląskiem a Małopolską?
- Kierowcy są chyba bardziej nerwowi niż na Śląsku, zwłaszcza w Krakowie - zauważa.
Oboje dostrzegają jednocześnie, że ludzie stąd bardzo lgną do Krakowa - do pracy, na zakupy, na koncert.
Choć do stolicy Śląska mają bliżej. Ale magia Krakowa działa.
Piękna okolica
Bartoszkowie dostrzegają też wiele zalet nowego miejsca zamieszkania. Dużo lasów wokół - to po pierwsze. I fajne kąpieliska w pobliżu - Balaton, Kozibród, Chechło. No i wygodny dom oraz życzliwi sąsiedzi.
Wcześniej oboje mieszkali w blokach. Marzyli o domu z ogródkiem. Teraz go wreszcie mają. Oboje włączają się w życie lokalnej społeczności. W domu kultury wzięli udział w zajęciach z tańca towarzyskiego. Uczestniczyli też w lokalnych biegach m.in. Puszcza Run.
Czy tęsknią za Śląskiem?
- Za parkiem chorzowskim - mówi Damian.
Trochę brakuje im terenu, gdzie mogliby wieczorami wyprowadzać swojego labradora.
- Wieczorem w ciemnym lesie, mimo że mam psa obok, czuje się trochę nieswojo - mówi Marlena.
Ale to są drobiazgi. Podsumowując wszystkie za i przeciw - bilans wypada dodatnio dla Myślachowic.
- Jest nam tu dobrze - mówią.
Na dniach urodzi im się pierwsza córka - Julka.
- Nie skończymy na tym - śmieje się Damian.
Marzą o trójce pociech, które będą wychowywać w Myślachowicach. Bo teraz to jest ich miejsce na ziemi.
Komentarze
15 komentarzy
od pasa w dół..!
Jaka wiś?!? Toć stolec.., heup, stolnica.. gminy Czebinia... Ranga wzrośnie, jak nabedom rondo..heup, bedzie miał Wochu msce na popierwsze..
Jaka wiś, jaka wieś? Dzielnica willowa Trzebini :)
W tych fajnych Myślachowicach strach przejść przez ulicę bo pędzą po 100km/h i nikt problemu nie rozwiązuje, Policja jest?
Prawdziwych powodów powrotu nie podali, to oczywiste. Jeżeli się ma konkretny fach w ręce, to lepiej w Polsce otworzyć gabinet kosmetyczny, niż we Francji pochylać się nad płodami rolnymi. A te popołudnia spędzane na plaży, nad morzem, ta cała sielanka, jakoś do mnie nie trafia. Harowali wiele godzin dziennie, aż zbrzydło, zatem powrót nastąpił.
Fajny artykuł, ciekawa historia.
O tam to jest pięknie, byłem niedawno. Widoki powalają jeśli mieszka się na wzgórzu. W dolinie trochę gorzej, ale też malowniczo.
Mój brat parę lat temu wrocil z UK i kupił dom w Leńczach koło Wadowic. Chcecie jakiś kontakt do niego ?
Paryż blisko :-)
Najlepiej w Polsce.
No i super. Teraz sporo osób wraca do Polski, bo wcale się tutaj tak źle nie żyje. Ja sama wróciłam z Wielkiej Brytanii i choć zarabiam trochę gorzej, to warunki mieszkalne są zdecydowanie lepsze. Pozdrawiam ex-emigrantów!
Nie zostały jeszcze poruszone sprawy łóżkowe oraz czy stolec był.
Trudne sprawy..
co to za reklama? Przełom promuje znajomych i tylko swoich? czy to normalnie płatny artykuł? Jestem w szoku, że ktoś jeszcze wogole to czyta
to jakiś żart ten artykuł , kogo to obchodzi ?