Nie masz konta? Zarejestruj się

Trzebinia

Slumsy, hotel i leżące wieżowce

22.09.2022 15:00 | 11 komentarzy | 10 880 odsłon | Agnieszka Filipowicz

Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". Po jednej stronie ulicy - hotel. Po drugiej - leżące wieżowce. Kto mieszka w Krystynowie, wie o co chodzi. Żadne to wieżowce, a hotel nawet na miano hostelu nie zasługuje. To dwa dość trudne miejsca do życia w Trzebini, przy ulicy Tysiąclecia. Różnie je nazywają - slumsy, baraki. Zdaje się, że czas tu się zatrzymał. Ale też - toczy się tu życie. Choć mało zmienia się od dekad.

11
Slumsy, hotel i leżące wieżowce
Tzw. baraki w Krystynowie, potocznie zwane „leżącymi wieżowcami”
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Czesław, 70-latek, emeryt, mieszka w barakach od 37 lat. Pod tym adresem ma chyba najdłuższy staż spośród mieszkańców.

- Dziś jest tu już dość spokojnie - mówi nieco zaspany, bo pukając do drzwi o godzinie 11.00, obudziłam go.
Jeszcze spał. Życie upływa mu teraz w Krystynowie dość leniwie i powoli. Nie to, co w latach 80. czy 90.
Oj, wtedy to tu się działo! Nie tylko imprezy, czy wręcz libacje. Dochodziło do bójek, pobić, co rusz przyjeżdżali mundurowi. Ale Czesław dawał radę. Był wysportowany, namiętnie ćwiczył wtedy w siłowni na Zbyszku. Bali się go, więc zdarzało się, że to on, a nie policja, robił tu porządek. Dziś ma 7 krzyżyków na karku. Ustatkował się, ożenił. Inne czasy. Czy chciałby się stąd wynieść? A po co. Przecież tu mu dobrze. Nie widzi potrzeby, by zmieniać adres.

Uciec stąd

Za to Barbara chciałaby stąd uciec. Mieszka z synem w sąsiednim baraku, tym piętrowym, o którym mówią - gorszy. Bo mieszkania są bez toalet. Gdy rozmawiamy, syn czeka właśnie na zdalne lekcje przy komputerze, opatulony śpiworem, bo w mieszkaniu jest trochę chłodno.
- Niech pani zobaczy, gdzie mamy ubikacje. Trzeba przejść kilkadziesiąt metrów korytarzem, by się załatwić - narzeka.
Otwiera kluczem jedne z rzędu drzwi. W tym ciasnym pomieszczeniu ledwo mieści się ubikacja. Ledwo mieszczą się jakieś pudła na półce.
Idziemy na piętro. Pani sprzątająca z trudem usiłuje zmywać beton. Tu nie ma ani płytek, ani nawet linoleum. Umyta podłoga wygląda praktycznie tak samo, jak przed myciem. Ale to nie największy problem.
Jedna z kobiet zaznacza dosadnie: mamy tu szczury. Pełno ich w piwnicy.
- Czasem wyjdzie któryś i chodzi po poręczy - potwierdza Barbara.

Chcą gazu

Marian mieszka w barakach od 28 lat. Z konkubiną - Ewą. Nie narzeka. Co by zmienił? Budynki przydałoby się ocieplić, ale gmina się do tego nie kwapi.
- Czekamy na to 15 lat - mówi.
No i gdyby podłączyć się udało do gminnej kotłowni z drugiej strony ulicy. Nie trzeba by było palić węglem i wdychać smogu, bo wiadomo, że co niektórzy wrzucają do pieca co popadnie.
Szanse na to są jednak nikłe. W magistracie słyszymy, że gmina, z uwagi na brak możliwości technicznych, nie planuje podłączenia budynku do sieci gazowej.
Jedyna pociecha, że w tym baraku jest przynajmniej trochę lepiej, bo spokojniej. O 22.00 lokatorzy zamykają klatkę schodową, by po korytarzu nie włóczyli się nieproszeni goście.
Sąsiad Mariana - Roman, też zapewnia, że w sumie nie ma powodów do narzekań. Mieszka z żoną i dzieckiem. Ale mimo tego stara się o przydział mieszkania od gminy w innej części miasta. Dlaczego?
- Wie pani, baraki to jednak baraki - kwituje.
Jego sąsiadce, Anecie, młodej matce, przeszkadza też trochę bałagan wokół. Za budynkiem zaśmiecony teren zniechęca do spacerów. Na szczęście przy mieszkaniu ma własny ogródek, gdzie jej trzylatek może się pobawić. To zaledwie kilka metrów kwadratowych, ale trampolina się zmieściła.
- Dla mnie, mojego partnera i dziecka, wystarczy - mówi.

Ewa nie narzeka. Z Marianem dobrze jej się tu mieszka

 

Biała gwiazda i graffiti

Anecie z baraków może zazdrościć Kasia. Mieszka po drugiej stronie ulicy Tysiąclecia - w dawnym pracowniczym hotelu po upadłym zakładzie. Z zewnątrz mogłoby się wydawać, że budynek jest w lepszym stanie niż baraki. Nic bardziej mylnego. Wystarczy tylko wejść do środka. Już przy drzwiach wita wchodzących graffiti - biała gwiazda. Widać, mieszkają tu kibice Wisły. To tylko preludium do tego, co czeka wewnątrz. W głębi pobazgrany każdy metr kwadratowy ścian. Ale chyba gorszy jest ten zapach przy schodach. A raczej - smród. Moczu.
- Gdy popiją, to nawet do ubikacji nie chce im się iść. Sikają, gdzie popadnie - opowiada.
Na ścianach roi się od wulgaryzmów. Tynk sypie się w niektórych miejscach.
- Niech pani spojrzy na te napisy - a dzieci to widzą. Wstydzę się tu zaprosić rodzinę - mówi Kasia.

Biała gwiazda wita na wejściu do dawnego hotelu pracowniczego przy ul. Tysiąclecia w Trzebini

Pluskwy w hotelu

W tym roku lokatorów dotknęła kolejna plaga - pluskwy. Kasia musiała wyrzucić wersalki. Mieszka tu 5 lat wraz z synem na dwudziestu paru metrach kwadratowych. Chłopak ma kilkanaście lat, czyli jest w tzw. trudnym wieku. Martwi się o niego, bo libacje i bójki są na porządku dziennym. Strach czasem przejść klatką schodową.
- Tu nie są warunki do życia, po nocach wieczne libacje. Ostatnio musiałam schodzić po syna na dół, by mógł spokojnie wrócić do domu, bo tak tłukli się na schodach - opowiada Kasia.
Chciałaby wynieść się gdzieś w inne miejsce gminy, ale szanse są nikłe. Nie przysługuje jej większy metraż, bo mieszka tylko z synem. Kasia pracuje, nie tak jak wielu innych lokatorów, którzy utrzymują się z zasiłków pomocy społecznej. Ale pensję przynosi do domu niewielką. Na wynajem mieszkania jej nie stać. Koło się zamyka.

Teren wokół zaniedbany. Szopy i komórki, w których czasem pomieszkiwali bezdomni



Imiona niektórych bohaterów reportażu zostały zmienione na ich życzenie.

Po ostatniej interwencji burmistrz Trzebini Jarosław Okoczuk polecił przegląd w budynku. Nie potwierdziło się, że insekty rozmnażają się w pustostanach, co zarzuca część lokatorów bloku przy ul. Tysiąclecia 72. Zabezpieczono też szachty piwniczne przed wrzucaniem odpadów (m.in. butelek po alkoholu i puszek po piwie). Stwierdzono porzucenie w piwnicach znacznych ilości prywatnych śmieci. Blok jest regularnie sprzątany. Na bieżąco wykonywane są również prace konserwacyjno-naprawcze. Od stycznia do marca 2021 roku na naprawy w bloku przy ul. Tysiąclecia 72 wydano blisko 7,4 tys. zł. W ramach tej kwoty zlecono m.in. udrożnienie pionu kanalizacji, wymieniono fragment nieszczelnej instalacji, naprawiono oświetlenie w piwnicach, zabezpieczono właz dachowy, wymieniono uszkodzony po raz kolejny zamek w drzwiach wejściowych, wymieniono uszkodzone włączniki światła, naprawiono lampy, a także schody. W 2020 roku na prace konserwacyjno-naprawcze wydano ponad 23,4 tys. zł. Niektóre prace były konieczne z powodu celowej dewastacji, m.in. wymieniono zdewastowane włączniki oświetlenia, naprawiono lampy, zabezpieczono zdewastowane drzwi do lokalu usługowego, posprzątano zgromadzone w kotłowni śmieci, zabezpieczono zdewastowaną studzienkę kanalizacyjną, zabezpieczono okna.

Archiwum Przełomu nr 18/2021