- To jest telewizja! Pokażą przypaloną patelnię czy odrapaną ścianę, a nie to, co jest ładne - mówi Jacek Krężel, właściciel restauracji "Utarte" w Chrzanowie. Nawet przez moment nie żałował zgłoszenia do programu. Przyznaje jednak, że cztery dni z Magdą Gessler były sporym wyzwaniem.
Chrzanowski odcinek kulinarnego show widzowie mogli zobaczyć w TVN we wrześniu. To świetna promocja dla restauracji, ale i dla miasta. Chociaż nie brakowało kontrowersyjnych momentów. Kamery pokazały kilogramy zamrożonego mięsa czy przypalone patelnie. Pani Magdzie na początku nic nie smakowało. Restauracja zdała jednak egzamin. Właściciel zdradza nam kulisy Kuchennych Rewolucji w Chrzanowie.
Pierwsza setka
Zgłoszenie do programu menedżerka restauracji wysłała kilka lat wcześniej. To była spontaniczna decyzja. Przyszła odpowiedź, że opis jest zbyt ogólnikowy i trzeba go rozwinąć.
- Kolejny kontakt był w tym roku. Wymieniliśmy kilka maili. Początkowo nie dowierzałam, że to się dzieje - wspomina Ania Pierzak.
Kuchenne Rewolucje w Chrzanowie miały być kręcone w lipcu, ale ekipa przyjechała już w maju. Personel dowiedział się o tym zaledwie 10 dni wcześniej.
- Nie było na nic czasu, bo to sezon komunijny. Mieliśmy mnóstwo pracy, a trzeba było jeszcze przekonać pracowników do udziału w programie. Jedna kelnerka od razu powiedziała, że w to wchodzi, ale reszta miała mieszane uczucia. Na szczęście, z pomocą reżyserki, kucharki też się zgodziły - mówi menedżerka.
Zanim do restauracji wkroczyła Magda Gessler, pojawiła się ekipa telewizyjna, by wszystko przygotować. Rozstawić sprzęt, ustawić światła. Polecili obsłudze wyłączyć klimatyzację i agregaty. Robiły zbyt dużo hałasu.
- Przy nagraniu pracowało ze dwadzieścia osób. Reżyserka, kierownik planu, kamerzyści, dźwiękowcy... Bardzo się polubiliśmy z całą ekipą - wspomina Jacek Krężel, właściciel restauracji.
- Widzisz kamerę i od razu stajesz na baczność. Stres jest ogromny. Nigdy nie zapomnę, jak nagrywaliśmy pierwszą setkę. Zapytali mnie, jak mam na imię i ile mam lat, a ja nie potrafiłam z siebie wydusić słowa. Musieli mi szklankę wody podać, bo myślałam, że trupem padnę - mówi Ania.
- Cały czas mieliśmy przypięte do odzieży mikroporty (bezprzewodowe mikrofony), przez które było słychać, jak wszystkim serca walą - śmieje się Jacek.
Silna osobowość
By wziąć udział w rewolucjach, trzeba mieć 100 tys. zł. Takie plotki krążą w sieci, ale Jacek zaprzecza. Oczywiście, pewne koszty się ponosi. Po pierwsze - przez cztery dni lokal jest nieczynny. Trzeba też kupić produkty na finałową kolację. Biorący w niej udział goście nie płacą. Natomiast remont jest po stronie telewizji.
- Magda Gessler jest niesamowita, pewna siebie, przebojowa. Bardzo silna osobowość. Może wynieść człowieka na piedestał albo zniszczyć. Wszystko zależy od jej nastroju. Wspominam tę wizytę bardzo dobrze. Pani Magda ma taki "złoty palec". Czego się dotknie, zamienia w złoto - zauważa Jacek.
Godzinny program w TVN to niesamowita promocja dla restauracji. Za taką reklamę w telewizji trzeba byłoby zapłacić kilka milionów złotych. Nie to było jednak najważniejsze. Bezcenne okazały się wskazówki znanej restauratorki. Co i jak zmienić, by lokal odwiedzało więcej osób.
- Ludzie opowiadają niestworzone rzeczy o pani Madzie, chociaż wcale jej nie znają. Owszem, jest pewna siebie, ale ma niesamowitą intuicję. Umie stworzyć coś z niczego - podkreśla Ania Pierzak.
Momentu, gdy gwiazda weszła do chrzanowskiej restauracji, nie zapomni nigdy. To, co widzowie oglądali na ekranach, to ułamek wielogodzinnych nagrań. Niektóre ujęcia powtarzano po kilka razy. Choćby właśnie wejście do lokalu. Na zewnątrz zgromadził się tłum. Ludzie krzyczeli, gwizdali, piszczeli. W programie nie mogło być tego słychać.
- Najtrudniej było znieść bezlitosną krytykę. Niby wiesz, że tak będzie, bo taka jest konwencja programu, ale po cichu liczysz, że chociaż jedna rzecz jej zasmakuje! - śmieje się Ania.
Ciężko było wytrzymać - zwłaszcza wtedy, gdy wypluła marchewkę. Że kwaśna, zepsuta.
- Surówka była świeżutka. Kwaskowa, bo taka miała być. Taki mieliśmy przepis. Do zakwaszania używaliśmy naturalnej witaminy C! - tłumaczy Jacek.
Dziś stosuje recepturę Magdy Gessler. Marchewkę wykorzystuje do śledzia. Jedni klienci chwalą, inni kręcą nosem. Kucharze już się tym nie przejmują. Zrozumieli, że ludzie mają różne smaki i różne gusta. Wszystkich zadowolić się nie da.
W tym szaleństwie jest metoda
Pierwszy dzień nagrań szybko zleciał. Drugi też. Trzeciego całą ekipą pojechali do skansenu w Wygiełzowie. Magdę Gessler zachwyciły ziemniaki po cabańsku. Dziś są w menu restauracji. Po powrocie z wycieczki oznajmiła, jak będą nazywać się Stare Mury po "Kuchennych Rewolucjach", podała listę zakupów i przepisy na potrawy. Pracownicy robili wszystko, by zanotować każde słowo.
- O tym, że mamy zaprosić gości na finałową kolację, dowiedzieliśmy się o 23! Kierownik planu powiedział: żadnej rodziny i żadnych dzieci. Zaczęliśmy dzwonić po znajomych, kto będzie miał czas - wspomina restaurator.
Gwiazda zaprosiła też kilkoro osób od siebie.
- W kwestii menu nie mieliśmy nic do gadania. Tak samo w przypadku nazwy lokalu czy wystroju. "Utarte" bardzo mi się podoba. To wielowymiarowa nazwa. Utarte warzywa do gulaszu czy zupy, ale też utarte ścieżki, które prowadzą do restauracji. Fajne i zaskakujące! Stawiałam na coś z chrzanem w nazwie: Chrzanówek, Po Chrzanowsku albo Chrzanić to! Pierwsze, o co pytała nas pani Magda, to: jaką potrawę mamy z chrzanem? A my wcześniej nie serwowaliśmy niczego takiego - tłumaczy menedżerka.
Barwny wystrój też wzbudził zaskoczenie i kontrowersje. Jest kolorowo, a muszelki na obrusach pasują bardziej do lokalu serwującego owoce morza. Tak się wydawało, bo dziś pracownicy nie wyobrażają sobie, by to miejsce miało wyglądać inaczej.
- To jest taki miszmasz, który jednak pozytywnie nastraja. Człowiek ma tu przyjść, dobrze zjeść, napić się i wyjść naładowany dobrą energią. Jak stwierdził jeden pan z ekipy "Kuchennych Rewolucji": w tym szaleństwie jest metoda! I ja się z nim zgadzam - śmieje się Ania.
Przytulanki na zapleczu
Wspomina, że w przygotowaniu finałowej kolacji pomagali nawet kamerzyści i dźwiękowcy. Gdy Magda Gessler krzyknęła, że potrzebuje jarzyn, wszyscy rzucili się do obierania.
- Tylko Jacek wyszedł z panią Magdą i jednym kamerzystą do pomieszczenia obok. W pewnym momencie usłyszałam pisk kelnerki: oni się tam całują! W rzeczywistości pani Magda objęła Jacka, bo była wzruszona, jak dobrze układa się nasza współpraca. Podkreślała, że jesteśmy bardzo zgraną ekipą i mogłaby nas wszystkich zatrudnić u siebie. To nam dodało skrzydeł - wspomina menedżerka.
Ostatniego dnia rewolucji nagrania zakończyły się późno w nocy. Nazajutrz pracownicy odsypiali, a lokal trzeba było zamknąć. Wszyscy byli zmęczeni i zdołowani psychicznie. Zwłaszcza po fali hejtu, jaka wylała się w internecie.
Ludzie wypisywali tam różne rzeczy. Dogadywali też pracownikom, gdy ci sprzątali lokal po nagraniach.
- Sześć godzin szorowaliśmy zmywaczem i rozpuszczalnikiem szyby, a ta guma nie chciała zejść. Trzeba było też zdjąć szyld "Utarte", bo elewacja miała być malowana. Ludzie zatrzymywali się, robili nam zdjęcia, kręcili filmy i krzyczeli: co wy robicie! Jeden pan odgrażał się, że o wszystkim zawiadomi Magdę Gessler, że rewolucje to była ściema - opowiadają pracownicy.
Dziś się z tego śmieją, ale to były ciężkie chwile. Tak jak wtedy, gdy pod restauracją godzinami stali fani Magdy Gessler. Niektórzy wspinali się na okna, by zobaczyć co się dzieje. Innym udało się dostać do środka. Krzyczeli na menedżerkę, by pozwoliła im się spotkać z gwiazdą. Na nic zdało się tłumaczenie, że nie ma jej w restauracji.
- Ochrona uprzedzała nas, że może być histeria. Przy kręceniu niektórych odcinków trzeba było policję wzywać. Na szczęście nie u nas. Fani mieli jednak pretensje, że nie mogą się spotkać z gwiazdą. Jedna pani wdarła się do lokalu i stwierdziła, że z niego nie wyjdzie, że będziemy ją musieli wynieść - wspomina Ania.
- Jesteśmy dumni z naszego zespołu i wdzięczni pracownikom, że wzięli udział w programie razem z nami. To było duże poświęcenie - podkreśla Jacek.
Nowe smaki
Po "Kuchennych Rewolucjach" do lokalu "Utarte" przyszły tłumy. Każdy chciał spróbować rewolucyjnego menu. Tyle że część osób miała o nim inne wyobrażenie. Domagała się placków ziemniaczanych. W rzeczywistości dostawała aromatyczny gulasz podawany z chipsem wielowarzywnym - cieniutkim placuszkiem.
- Co to za placek! Pani Magda nie mogła czegoś takiego wymyślić... - znów krytykowali niektórzy.
- W Chrzanowie ludzie muszą otworzyć się na smaki. Tak powiedziała nam Magda Gessler. To zupełnie inna kuchnia. Żeby jej skosztować, przyjeżdżają do nas osoby z całej Polski. Wychodzą zadowoleni i to jest bardzo miłe - podkreślają Ania i Jacek.
Nawet przez moment nie żałowali, że zgłosili się do telewizyjnego show. Choć to faktycznie była rewolucja. Po dwóch miesiącach pani Magda wróciła z rewizytą.
- Powiedziała, że niektóre rzeczy są nawet lepsze, niż je zostawiła, a taką knajpkę możemy prowadzić z powodzeniem w Paryżu, Sydney czy Nowym Yorku i wszędzie będzie sukces! - mówi dumny właściciel.
Egzamin zdali celująco. Do dziś nie widzieli jednak telewizyjnego programu. Za dużo nerwów. Gdy słyszą o ujęciach z kilogramami mrożonego mięsa czy spalonymi patelniami, tylko się uśmiechają.
- To telewizja! Jak ktoś dużo gotuje w domu, to wie, jak wyglądają patelnie. Mogliśmy je wypiaskować albo od razu wyrzucić. Teraz to wiem. Z drugiej strony pani Magda musiała się do czegoś przyczepić. Gdybyśmy od razu wymienili cały sprzęt, powiedziałaby, że chyba w ogóle nic nie gotujemy! - przypuszcza Jacek Krężel.
Po programie poszła fama, że wyrzucił kilka kontenerów jedzenia. Tymczasem mrożone mięso i kilka innych zbędnych produktów restauracja przekazała do miejscowej noclegowni, dla bezdomnych i domu dziecka.
Zaproszenie do Warszawy
Utarte przeszły rewolucję. W dniu emisji programu w TVN, pani Magda zadzwoniła do Jacka i zaprosiła jego oraz Anię do swojej restauracji "U Fukiera" w Warszawie. Prezentowała najnowszy przewodnik po miejscach wartych odwiedzenia.
- Było trochę osób z poprzednich edycji "Kuchennych Rewolucji", ale z tej ostatniej tylko my. Na 208 odcinków! To dopiero sukces! Jesteśmy bardzo dumni! - podkreśla Jacek Krężel.
Przyznaje, że ma numer do Magdy Gessler i czasem wyśle jej jakąś wiadomość. Zapyta o to, czy tamto. Zawsze dostaje odpowiedź.
W przyszłości chciałby, by jego restauracja zdobyła "poziomkę" i trafiła do jej przewodnika, jako miejsce, które warto odwiedzić. Taki cel postawiła przed sobą ekipa restauracji "Utarte". Informacje, że lokal jest na sprzedaż to tylko plotki.
Przełom nr 40 (1315) 11.10.2017
Eliza Jarguz-Banasik
29.04.2025
ZATRUDNIĘ kierowcę kat. C i C+E 500-380-561
24.04.2025
WIELOLETNIE doświadczenie, kompleksowe wykonanie i...
22.04.2025
DREWNO opałowe, kominkowe, zrębki, Tel. 572-632-99...
22.04.2025
WYCINKA drzew, zrębkowanie, mulczowanie, Tel. 572-...
0 0
Płatny artykuł bez nawet tak podstawowej informacji, ile treści kryje się za opłatą? Ciekawe podejście.
0 0
W przedostatnim wydaniu papierowym Przełomu artykuł był publikowany.
0 0
Powiem tak. Nie oglądam tego programu. Jednak czasami widziałem fragmenty przypadkiem u kogoś, czasami jako reklama w przerwach reklamowych. Powiem, że dziwię się właścicielom restauracji. Najprościej mówiąc, jeżeli pani Gessler pokazuje w programie jaki syf panował w lokalach przed jej przybyciem, to powiem szczerze, że nie uwierzę w to, że nagle po programie właściciele dbają o czystość, o świeżość serwowanych potraw, itd. Skoro przez lata był syf, to nie zmieni tego weekend z Magdą G. Jak to mówią czym skorupka za młodu... . Nie piję tu konkretnie do Starych Murów, ale ogólnie.
0 0
Lokal podobnie jak właściciel to porażka przez duże P... i nie pomogła nawiana Madga z TVN
0 0
Gesslerka to gówno umie a nie gotować to tylko reklama telewizji i nic więcej wielka znawczyni ziemniaków pieczonych a sama przyznała że pierwszy raz w życiu jadła takie ziemniaki a wielce wybrzydzała jakie to one są dziwne,wielka kucharka a przewraca się na ziemi wchodząc do lokalu stare mury,Jeden wielki syf i parodia z jej gotowaniem.
0 0
Płatny artykuł to nic, najlepsza jest walka Przełomu z ortografią "ZALOGUJ SIĘ I PRZEDŹ DO PŁATNOŚCI" No to przedziem lub może Przełom już cienko przędzie że wprowadza takie innowacje, pozostało tylko czekanie na płatne komentarze. Najlepszy sposób to przejrzeć papierzaka w sklepie za dramo:)
0 0
>Dostęp do pełnej treści artykułu poprzez mikropłatności, koszt 0.50 zł.<
Dostęp do komentarza poprzez mikropłatnośc, koszt 0,51 zł