Niekiedy wykonanie zdjęcia kosztowało sporo wysiłku, a nawet wymagało podjęcia ryzyka. Na stacji kolejowej w Chrzanowie sfotografowałem ukradkiem parowóz czekający na bocznym torze na wysyłkę do Indii - opowiada emerytowany pracownik Fabloku - Andrzej Stec z Chrzanowa.
Fabryka była moim domem
Wychowałem się w zakładzie. Przed wojną mieszkałem z rodzicami w suterenie biurowca Fabloku. Dopiero Niemcy nas stamtąd usunęli. Dostaliśmy mieszkanie naprzeciwko, w nieistniejącym dziś budynku. Ojciec - Karol - był związany z fabryką od jej powstania i zajmował się w niej działalnością socjalną. Nic dziwnego, że po skończeniu technikum elektrycznego w 1957 roku także zostałem pracownikiem Fabloku.
Przez rok byłem praktykantem, potem zostałem konstruktorem. W końcu kierownikiem działu zajmującego się małą poligrafią. Pracowało w nim siedem osób. Drukowaliśmy m.in. dokumentację techniczną lokomotyw. Działała tam także komórka fotograficzna. Robiliśmy zdjęcia z zebrań, wypadków, gotowych wyrobów, detali, wizyt delegacji. Tak naprawdę jednak amatorskie fotografie wykonywałem od początku swojej pracy w tym zakładzie. Mimo że za to odpowiadał Stefan Hebda, w którego sekcji uczyłem się podstaw fotografii, często dyrektor Klemens Stefan Sielecki to mnie prosił o wykonanie zdjęć. W tamtych czasach robiłem je aparatami Praktica i Linhof Technika.
Wywoływałem, suszyłem i kleiłem
W robieniu zdjęć miałem niekiedy wolną rękę. Wtedy szedłem fotografować lokomotywy. To moje hobby. Tych zdjęć wykonałem tysiące. Chodziłem po halach i biurach. Ludzie byli do mnie przyzwyczajeni, więc zachowywali się naturalnie. Do dziś mam w domowym archiwum choćby kalandarze i materiały reklamowe fabryki z moimi fotografiami. Na przykład - żurawi stojących w skansenie w Wygiełzowie. Albo pracowników jadących na wycieczkę w odkrytej plandece ciężarówki. Niekiedy wykonanie zdjęcia kosztowało sporo wysiłku, a nawet wymagało podjęcia ryzyka. Na stacji kolejowej w Chrzanowie sfotografowałem ukradkiem parowóz czekający na bocznym torze na wysyłkę do Indii. Był szerokotorowy, więc pod każdym kołem miał podłożony specjalny wózek. Musiał przejechać do Gdyni, gdzie trafił na statek.
Bardzo interesowało mnie też kręcenie filmów. Jeździłem z Kołem PTTK Fablok na wycieczki i dokumentowałem je na taśmie. Dźwigałem ze sobą kamery, które wtedy trochą ważyły. Po pewnym czasie zacząłem się buntować. No więc mówiłem im, że sfilmuję ich, jak mi poniosą sprzęt. Poskutkowało.
Te moje filmy były pokazywane na wieczornicach turystycznych. Przeważnie odbywały się w fablokowskim domu kultury. Do dziś pamiętam choćby filmik wykonany na obozie harcerskim w okolicach Rożnowa. Organizowała go słynna drużyna żeglarska "Ósemka", prowadzona przez Stefana Hebdę. Zrobienie takiego kilkuminutowego filmu wymagało nie lada zachodu. Musiałem sobie sam wywołać negatyw, potem naświetlić i wywołać drugi raz. Należało go potem odbielić, utrwalić i wysuszyć. A potem, chcąc zmontować film, ciąłem i kleiłem taśmę. Niedawno ten film oddałem do chrzanowskiego muzeum.
"Gagariny" okazały się niewypałem...
Pamiętam, jak pewnego razu w zakładzie pojawiło się czterech Rosjan w futrzanych czapach. Chodzili po całej fabryce, zaglądali we wszystkie kąty. Po kilku dniach wyjechali. Niedługo potem okazało się, że trzeba zaprzestać produkcji lokomotyw, bo będziemy je sprowadzać z Rosji. Mieliśmy robić tylko wagony towarowe. Sprzedali nam więc dokumentacje swoich lokomotyw, a potem przysyłali je w częściach i mieliśmy je montować. Okazały się jednak przestarzałe i się psuły. Miały kiepskie silniki. Na przykład - z rur wydechowych tych "gagarinów", bo tak je nazywaliśmy, lał się olej. Gromadził się w tłumiku i często wybuchał ogień. Gdy wzywaliśmy serwis, przyjeżdżali Rosjanie i nie widzieli problemu. "Prawilno" - tak nam mówili. Jednak w końcu wszyscy doszli do wniosku, że z tych lokomotyw o mocy 750 KM faktycznie nie będzie pociechy. Po wykonaniu trzydziestu sztuk zakończyła się w Chrzanowie krótka historia radzieckich wyrobów. Mogliśmy wrócić do własnej produkcji.
Patent urodził się na zebraniu partyjnym
Nigdy nie należałem do partii. Jednak przy okazji któregoś zjazdu załoga podejmowała różne zobowiązania. Wpadło mi do głowy, że to dobra okazja, by zrobić coś konkretnego. Wstałem i powiedziałem, że chcę skonstruować kilka sztuk czuwaka aktywnego do lokomotywy. Dostałem zgodę. Chodziło o powstanie systemu bezpieczeństwa, na przykład na wypadek drzemki maszynisty. Wymyśliłem urządzenie kontrolujące, czy wykonuje on jakieś czynności, co miała rejestrować taśma umieszczona w szybkościomierzu. Jeśli nic nie robił przez określony czas, odzywał się sygnał. Przy braku reakcji lokomotywa przestawała ciągnąć. Kolejnym krokiem było włączenie ostrego hamowania pociągu. Ktoś mi podsunął myśl, by to opatentować w 1983 roku. Przy tej okazji jednak narobiłem sobie wrogów. Osoby z kierownictwa chciały się "dopisać" do listy autorów patentu, żeby mogły się czymś wykazać. Nie zgodziłem się, bo i z jakiej racji, skoro ci ludzie nie mieli żadnego udziału w pracach? Współautorem był tylko mój nieżyjący już kolega Janusz Boczkowski. W każdym razie miałem satysfakcję, że wszystkie lokomotywy 411D zostały wyposażone w moje czuwaki, produkowane w warsztatach szkolnych Fabloku. A przecież byłem tylko technikiem a nie inżynierem.
Przełom nr 50 (1274) 14 XII 2016
23.05.2025
KRAWCOWĄ zatrudnię 509-063-675
20.05.2025
PRACOWNIKÓW ogólnobudowlanych. Tel. 601 998 930
22.04.2025
DREWNO opałowe, kominkowe, zrębki, Tel. 572-632-99...
22.04.2025
WYCINKA drzew, zrębkowanie, mulczowanie, Tel. 572-...
Znowu mocno zatrzęsła się ziemia
zamknąć zasypać zalać wykonać a ryli do biedronki
@hotin
05:23, 2025-05-29
Znowu mocno zatrzęsła się ziemia
Co za dziady wykończą ludzi
Libiaz
21:46, 2025-05-28
Znowu mocno zatrzęsła się ziemia
Szkoda tego komentować. Jedni ludzie drugim plują w twarz.
Zea
21:40, 2025-05-28
Spółdzielnia zapisuje na półkolonie
Spółdzielnia powinna się zajmować zarządzaniem budynkami. Jeśli ma wolne środki powinna je przeznaczyć na inwestycje, lub opóźnić podwyżkę czynszów.
Cyfral
19:20, 2025-05-28
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz