KRZYSZTOF GRODZICKI. Szewska pasja - przelom.pl
Zamknij

KRZYSZTOF GRODZICKI. Szewska pasja

16:07, 04.12.2015
Skomentuj Krzysztof Grodzicki i Paweł Grodzicki w firmie w Krzeszowicach   Fot. Ewa Solak Krzysztof Grodzicki i Paweł Grodzicki w firmie w Krzeszowicach Fot. Ewa Solak

Kiedyś pewna pani przyniosła do mnie skrawki skóry. Mąż tak się zdenerwował, że pociął jej buty nożyczkami. Zwróciłem pozszywane. Wyglądały ładniej, niż oryginalne - mówi z dumą Krzysztof Grodzicki. W jego rodzinie od trzech pokoleń szyje się i naprawia obuwie. W Krakowie, Krzeszowicach i Chrzanowie.

Szewc. Zawód ginący, ale stale potrzebny. Grodziccy naprawiają czółenka warte 5 tys. zł, ale i takie po 100 zł i mniej. Oficerki, półbuty i sandały. Dla każdego, bez znaczenia, bogaty czy biedny. Nie uczyli się tego w żadnej szkole. Pasja przechodziła z ojca na syna, a tajniki zawodu zgłębiali w oparach kleju i rozpuszczalników oraz wśród maszyn w rodzinnych zakładach.

Wyjątkowo towarzyski zawód
Pożółkłe ze starości, czarno-białe zdjęcia. Zakład przy ul. Lubicz 26. Kraków. Senior rodu - Karol wśród pracowników. Niegdyś było ich nawet 30. Krzysztof Grodzicki uśmiecha się, bo pamiątki po ojcu wzbudzają sentyment. Z oprawionego w skórę notesu wyjmuje kaligrafowane dokumenty. Świadectwo czeladnicze z 1929 r., papiery rzemieślnicze.

- Nie chciał, żebym został szewcem. Miał aspiracje, że może będzie ze mnie prawnik lub lekarz. Ale ja to wyssałem z mlekiem matki! Ona również robiła cholewki. Co dzień po szkole wkradałem się do zakładu, podpatrywałem - opowiada Krzysztof Grodzicki.

Na Lubicz trafiali różni klienci. Bogaci i biedni. Nie tylko po to, żeby naprawić buty.

- Szewc to wyjątkowo towarzyski zawód. Można się nasłuchać tysiąca ciekawych historii i czasem naprawdę to więcej warte, niż pieniądze - opowiada.

U Grodzickich naprawiają buty znane osobistości świata kultury, artyści, bogaci biznesmeni, ale i zwykli Kowalscy.

Szewc też może być artystą
Krzysztof i jego syn Paweł raz w życiu mieli chwilę zwątpienia, gdy przyszło zadbać o finanse rodziny. Jeden zatrudnił się na parę lat w Warsie, drugi próbował szczęścia w Wielkiej Brytanii. Obaj wrócili jednak do korzeni i rodzinnej pasji.

- Spośród trójki rodzeństwa tylko ja przejąłem zamiłowanie do butów. Nie wyobrażam sobie robić czegoś innego - zaklina się Paweł.

Obaj nawet w niedzielę schodzą do piwnicy, gdzie stoją maszyny. Projektują, tną, szyją.
- Czasem tak myślę, że w każdym zawodzie trzeba trochę być artystą. Kiedy się robi to, co się kocha, to człowiek ma najwięcej radości z życia - uśmiecha się Krzysztof.

Krzysztof szył wiele butów na zamówienie. Także ortopedyczne. W latach 70. i 80. klienci przychodzili nieraz cichcem, życząc sobie obuwie ze skóry krokodyla, węża lub jaszczurki. Sprowadzanych z różnych stron świata.

- Wężowe skóry są dla szewca jak brylanty dla jubilera. Doskonały materiał - zaznacza Krzysztof.

Żeby zrobić but, trzeba mieć sporo cierpliwości. Miara stopy, kostki, łydki musi się zgadzać niemalże co do milimetra, żeby się na nodze idealnie układać.

Mówili: Nie przetrwasz
W latach 90. przy ul. Krakowskiej w Krzeszowicach Krzysztof Grodzicki uruchomił drugi zakład. Niewielki. Na jednego szewca.

- Otwarliśmy go, bo do Krakowa przyjeżdżało mnóstwo ludzi z butami z Krzeszowic. Kiedy Paweł przejął pałeczkę, okazało się, że do Krzeszowic zjeżdżają klienci z Chrzanowa. Dlatego siedem miesięcy temu uruchomił zakład także tam - opowiada Krzysztof.

- Początkowo ludzie zaglądali na ul. Świętokrzyską w Chrzanowie i mówili: "Nie przetrwasz". Przetrwałem, a klientów przybywa, bo buty psują się wszędzie - mówi Paweł.

Ojciec i syn przyznają, że w tym zawodzie liczy się szczerość. Nie każdą parę butów da się naprawić, zwłaszcza gdy są zrobione z pseudoskóry, klejonej śmierdzącymi miksturami z Chin.

- W większości wypadków najtańsza chińszczyzna nie nadaje się do reperacji. I lepiej, żeby klienci o tym wiedzieli. Oni cenią sobie szczerość - mówi Paweł.

Obaj mają swoją receptę na noszenie butów i zdrowe nogi.
- Butom trzeba dać odpocząć. Muszą pooddychać, a przepocona wyściółka wyschnąć i odparować. Wtedy noga też lepiej się czuje - przekonuje Krzysztof.

Śmieje się, że jego pies ma nosa do oceniania stanu zużycia butów. Kiedy para jest znoszona, a właściciel przez sentyment wciąż jeszcze ją zakłada, owczarek zębami pomaga w podjęciu decyzji o wrzuceniu jej do kosza.

- Buty świadczą przecież o człowieku. Jak są zadbane i czyste, to jesteś ktoś!

 

 

(Ewa Solak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu przelom.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%