Choć James Baldwin opisywał amerykańskie problemy i zwracał się do społeczeństwa tego kraju, a swoje słowa pisał przeszło 60 lat temu, to wciąż są one niezwykle aktualne i uniwersalne. Już dawno przekroczyły granice Stanów, znajdując odbiorców na całym świecie.
Na "Następnym razem pożar" składają się dwa eseje. Pierwszy raz ukazały się, choć pod innymi tytułami, w amerykańskiej prasie w 1962 roku. Wzbudziły ogromną sensację. Gazety rozeszły się, jak świeże bułeczki. "New Yorker" wyprzedał cały nakład.
Równie spore zainteresowanie wzbudziła książka, którą wydano w styczniu 1963 roku. Długie tygodnie nie schodziła z pierwszych miejsc listy bestselerów. Pierwszy z esejów, zdecydowanie krótszy, to list do bratanka. Jest doskonałym preludium do drugiego tekstu.
W drugim - U stóp krzyża - autor analizuje dlaczego świat białego człowieka wymyślił sobie "Czarnucha", przewiduje przyszłość - jak się okazuje dość trafnie - i rozważa hipokryzję chrześcijaństwa czy zastanawia się nad odwrotnym rasizmem ruchu Narodu Islamu, który w połowie XX wieku dotarł do USA, choć dostrzega w nim i dobre cechy.
Za kluczowe dla kraju i ludzkości uważał porozumienie i działanie:
Teraz wszystko jest w naszych rękach - nie wolno nam myśleć, że jest inaczej. Jeśli się teraz uchylimy przed naszym obowiązkiem (mam tu na myśli względnie świadomych białych i względnie świadomych czarnych, którzy niczym kochankowie muszą domagać się od pozostałych świadomości albo ją kształtować), wówczas może zdołamy, mimo że jest nas garstka, położyć kres koszmarowi rasowemu i obudzić się we własnym kraju, i odmienić historię świata - pisze Baldwin.
Po 2020 roku, po zabójstwie George'a Floyda w Minneapolis, kiedy kraj płonął, literatura Baldwina - choć od lat jest w amerykańskim kanonie - narodziła się ponownie nie tylko dla USA. Dowodem choćby świeży przekład "Następnym razem pożar" na język polski i zapowiedzi kolejnych.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz