To jest czas Katarzyny i Artura z Bolęcina (WIDEO) - przelom.pl
Zamknij

To jest czas Katarzyny i Artura z Bolęcina (WIDEO)

Łukasz DulowskiŁukasz Dulowski 20:00, 20.01.2025
Skomentuj Kasia i Artur Likusowie w „Stodole”, czyli własnej sali prób w Bolęcinie Kasia i Artur Likusowie w „Stodole”, czyli własnej sali prób w Bolęcinie

Katarzyna Likus upiększa twarze w gabinecie kosmetycznym. Jej mąż Artur upiększa samochody w zakładzie lakierniczym. Wspólnie upiększają ludziom życie, serwując swoją muzykę z refleksyjnymi tekstami.

- Artur, będąc ze mną przez 25 lat, nigdy nie słyszał, jak śpiewam. Miał wizję rockowej dziewczyny z chrypą w głosie, z wielką charyzmą, pod mocne granie. I tego szukał… - zagaja Katarzyna. - W tym czasie pracowałam. Potem urodził się Olek, którego wychowywałam. Nie ograniczałam Artura w jego muzycznych pasjach. Gdy Olek podrósł, obecnie ma 14 lat, zaczęłam odkrywać siebie na nowo – opowiada.

[WIDEO]9877[/WIDEO]

- Pamiętasz ten moment, kiedy np. zaśpiewałaś Arturowi do ucha, a on zaskoczony stwierdził, że ładnie? - dopytuję.

- Nie!!! Bo on w ogóle nie chciał mnie słuchać. Wręcz mówił, żebym się za to nie brała. I ja chyba w to uwierzyłam... - przyznaje Katarzyna.

Pewnego dnia pojechała z Arturem do Jaworzna, na zaproszenie koleżanki, na występ w ramach projektu „Piosenka odkopana”. Śpiewały m.in. starsze panie. Grali panowie – pasjonaci muzyki.

- Gdy słuchałam tego koncertu, to nagle zrozumiałam, jak ważne jest dla mnie śpiewanie, jak głęboko we mnie siedzi. Zobaczyłam, ile radości daje ludziom muzyka i śpiew. Nikt nikogo nie oceniał, czy trafił w dźwięk, czy pięknie zakończył frazę. Pomyślałam: „Boże, jak oni dobrze się bawią. Czemu ja tak nie robię, skoro to lubię?” - opisuje swoje przeżycia. - Gdy wyszliśmy na zewnątrz, rozpłakałam się i przepłakałam całą drogę do auta. Aż mi się teraz chce płakać, bo zrozumiałam, ile lat straciłam… - mówi drżącym głosem. - Nigdy nie chciałam być gwiazdą, tylko po prostu śpiewać, choćby przy ognisku – zaznacza.

Kasia zapisała się na lekcje wokalne w trzebińskiej Górce. Jeździła tam przez rok. Powiedziała o tym tylko synowi. Nikt ze znajomych nie wiedział o tej edukacji. Nawet Arturowi nie pisnęła ani słowem.

- Byłam przeszczęliwa na tych zajęciach. Mogłam robić to, co chciałam. Nawet jeśli źle zaśpiewałam, to nikt mnie krytykował, tylko tłumaczył, co poprawić – relacjonuje. Później uczyła się jeszcze śpiewu u Marzeny Michalczyk-Tylek w Trzebini.

Kasia nabrała pewności siebie, dostała wiatru w skrzydła. Stwierdziła, że teraz już się nie zatrzyma. I tak pewnej niedzieli Artur grał na gitarze na przydomowym tarasie. A Katarzyna ni stąd ni zowąd: „Zagraj, Artur, utwór „Cisza” Budki Suflera, a ja zaśpiewam”.

- On tak na mnie popatrzył, bo pewnie chciał powiedzieć: za co ty się bierzesz? Ale nic to… Zaśpiewałam, a Artur otworzył buzię i po prostu zgłupiał – stwierdza.

- Tak. Wtedy bardzo szybko wziąłem śpiewnik i zacząłem grać dla Kasi inne utwory. Rzeczywiście, uwierzyłem, że żona potrafi pięknie śpiewać – przyznaje Artur.

W domu Likusów bywają też znani muzycy, np. gitarzysta Jerzy Styczyński z Dżemu.

- Jestem wdzięczna Jurkowi, że wystąpił ze mną podczas zeszłorocznej Orkiestry Świątecznej Pomocy w chrzanowskiej bibliotece – podkreśla Katarzyna.

Cały reportaż „To jest czas Katarzyny i Artura” przeczytacie w bieżącym wydaniu „Przełomu”.

  • Kto lubi czytać na ekranie, może skorzystać z e-wydań tygodnika na platformach e-prasa i e-Kiosk.pl
  • Tam znajdziecie archiwalne i bieżące wydania tygodnika.
  • Zapraszamy do czytania!

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

OGŁOSZENIA PROMOWANE

0%