Po ostatnim weekendzie nie mam wątpliwości, że rozciąganie Dni Chrzanowa na kilka miesięcy i podzielenie ich na tzw. "odsłony" to chybiony pomysł.
Tak dla porządku dodam tyko, że w sobotę, 24 czerwca, odbyła się druga odsłona Dni Chrzanowa, podczas której na Rynku wystąpili Jan Wolański z córką (z przebojami klasyki muzyki rozrywkowej i musicalowej) oraz Grzegorz Halama, aktor kabaretowy, parodysta i stand-uper.
A będzie jeszcze trzecia, czwarta i piąta ich odsłona. Tylko że dla ludzi Dni Chrzanowa odbyły się końcem maja i następnych spodziewają się za rok.
Bo Dni Chrzanowa, tak jak i Dni Trzebini, Libiąża i inne to nie tylko koncert czy dwa na rozłożonej okazjonalne scenie na jakimś centralnym placu w mieście. To przede wszystkim atrakcje dla dzieci - w tym wesołe miasteczko, wata cukrowa, balony; piwo dla starszych i scena, na której praktycznie od południa do późnego wieczora coś się dzieje. Jest głośno i gwarno. To są Dni Chrzanowa.
Oczywiście bardzo dobrym pomysłem jest organizowanie koncertu/koncertów w czerwcu, lipcu, sierpniu, wrześniu... - na ile fundusze pozwolą. Tylko po co przypinać im etykietę: Dni Chrzanowa? Chyba tylko po to, by było z czego zrobić wielkie show zapowiadające tę imprezę.
Może lepiej organizować te wydarzenia w ramach jakiejś letniej estrady Chrzanowa, czy jakoś tak to nazwać, ubierając je w konkretny cykl.
Od lat swoją wakacyjną Muzyczną Fontannę mają Krzeszowice, od roku na Koncerty na leżakach zaprasza Libiąż. Taką tradycję właśnie stara się tworzyć Trzebinia, inicjując wydarzenia w ramach Letniej Sceny Muzycznej.
Pamiętam, że w ubiegłych latach pojawiały się zarzuty kierowane pod adresem burmistrzów i ośrodków kultury, że przed wakacjami robią huczne święta miasta, a potem przez całe lato jest cisza. Rozumiem więc ideę przyświecającą poćwiartowaniu Dni Chrzanowa i rozrzuceniu ich na wszystkie letnie miesiące. Tylko że formuła takiego rozciągniętego w czasie święta miasta tak naprawdę istnieje tylko na papierze, bo mało kto kojarzy te wydarzenia z Dniami Chrzanowa.
Kiedy mówiłam znajomym w sobotę - tak trochę ich testując - że idę na Dni Chrzanowa, patrzyli na mnie jak na "ufoka". Takim określeniem (które notabene bardzo mi się spodobało), goszczący na rynku w sobotę Grzegorz Halama nazywał ufoludki.
Ktoś powie, że przecież z tymi Dniami Chrzanowa to tylko kwestia nazewnictwa, więc o co kruszyć kopie? Faktycznie. To tylko nazewnictwo, ale po co utrzymywać fikcję?
Grażyna Kaim, red. naczelna "Przełomu"
24.04.2025
WIELOLETNIE doświadczenie, kompleksowe wykonanie i...
22.04.2025
DREWNO opałowe, kominkowe, zrębki, Tel. 572-632-99...
22.04.2025
WYCINKA drzew, zrębkowanie, mulczowanie, Tel. 572-...
0 0
Pani Redaktor, proszę Grzegorza Halamy nie tytułować mianem stand-upera. To, że on sam siebie tak określa jeszcze nie znaczy, że nim jest. Stand-uperem jest Abelard Giza, Antoni Syrek-Dąbrowski, Piotr Szumowski, Piotr "Zola" Szulowski czy też Pacześ lub Łukasz "Lotek" Lodkowski. Halama jest po prostu zwykłym kabareciarzem. Przeciętnym dość, ale kabareciarzem.
0 0
Dni Chrzanowa miały swoją sprawdzoną formułę. Ktoś chciał spróbować czegoś innego? Ok. Ale to się jak widać nie sprawdza. Więc należy wyciągnąć wnioski na lata następne. I powrócić do korzeni. A to, co obecnie jest prezentowane faktycznie nazwać np. Chrzanowskie Lato i po kłopocie.
0 0
Maciaszek i tak wyjdzie i ogłosi sukces, on jest głuchy na opinie mieszkańców i ślepy na to jakie pustki te jego imprezy generują. Dla niego ważne jest jak to fajnie się sprzeda PR.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu przelom.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz