Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Las to nie sklep, gdzie towar leży na półce

13.02.2024 12:00 | 0 komentarzy | 3 562 odsłony | Ewa Solak

Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". Gdyby nie myśliwi, to zza każdego krzaka, zza każdego śmietnika wystawałby łeb dzika - przekonuje Włodzimierz Kucia, prezes Koła Łowieckiego Żuraw w Chrzanowie.

0
Las to nie sklep, gdzie towar leży na półce
Włodzimierz Kucia
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas
Większość osób oczekuje od myśliwych, że powinni się jak najszybciej rozprawić z problemem dzików biegających po osiedlach i wchodzących do ogródków.
Zdaję sobie sprawę, choć to nie jest możliwe. Zwierzyna dziko żyjąca jest własnością Skarbu Państwa. Koła łowieckie mają swoje wieloletnie plany hodowlane, nadzorowane i wyznaczane przez Dyrekcję Lasów Państwowych, a także plany łowieckie opiniowane przez Starostwo, Izbę Rolniczą i gminy. O ile obecnie odstrzał dzików jest bezlimitowy, to musimy się stosować do obowiązujących przepisów Prawa Łowieckiego oraz bezpieczeństwa. Nie mamy prawa strzelać do zwierzyny między domami i w terenach wydzielonych. Możemy strzelać w odległości co najmniej 150 metrów od zabudowań.

Doradzamy jedynie właścicielom prywatnych posesji, jak wystąpić o odszkodowanie. Szacujemy wstępnie szkody, jakie wyrządza zwierzyna dziko żyjąca, w tym dziki. Pomagamy rolnikom w przekazaniu do Urzędu Marszałkowskiego zgłoszonych szkód.

Jakie obszary są w waszych kompetencjach, jeśli chodzi o strzelanie i wycenianie szkód?
W zasadzie tylko pola uprawne. Natomiast w wielu wypadkach wspieramy rolników w zapobieganiu szkodom. Na własny koszt montujemy wokół pól „elektryczne pastuchy" i pilnujemy, żeby ciągle i dobrze funkcjonowały. Wymaga to chociażby podkaszania odrastających traw pod przewodami.

Są osoby podchodzące do sprawy szkód wyjątkowo roszczeniowo. Obecne prawo stanowi, że rolnik jest od siania i zbierania plonów, a rolą myśliwego jest to dobro chronić. Koledzy z kół łowieckich dyżurują nocami przy takich obszarowo dużych uprawach. Mimo to, parokrotnie skończyło się sprawami w sądzie. Wiele spraw wygraliśmy, ale przecież nie o to chodzi, żeby kłócić się w sądzie, czyją winą jest wejście dzików w pole.

Zaznaczę, że w ubiegłym roku Skarb Państwa wypłacił prywatnym osobom w całym kraju 12 mln zł odszkodowań, a koła łowieckie 178 mln zł z własnych, wygospodarowanych pieniędzy. My w ubiegłym roku wypłaciliśmy prawie 20 tys. zł. Zarabiamy na to, sprzedając do punktów skupu tuszę upolowanej zwierzyny lub wydajemy na to środki ze składek członkowskich. Wiele kół łowieckich w Polsce upadło przez ten niekorzystny zapis, bo nie poradziło sobie finansowo. Chodzi o przepisy, które po 1997 r. scedowały na myśliwych obowiązek stuprocentowej wypłaty odszkodowań za wyrządzone szkody łowieckie.

Mieszkańcy obawiają się już nie tylko o szkody w polach, ale o swoje bezpieczeństwo.
Powiem tak, gdyby nie myśliwi, to zza każdego krzaka, zza każdego śmietnika wystawałby łeb dzika. W sytuacjach, gdy dziki wchodzą między zabudowania, interweniować mogą starostwa, zlecając prywatnym firmom odstrzał interwencyjny. I tak się dzieje. Nasze koło od kwietnia bieżącego roku, bo wtedy zaczyna się sezon łowiecki, odstrzeliło 50 dzików, a przez cały ubiegły rok 172. Biorąc pod uwagę szacunkowe statystyki z całego powiatu, gdzie obecnie dzików żyje około tysiąca, można założyć, że gdyby nie działalność kół łowieckich, co rok przyrost wyniósłby ok. 600 proc. Jedna locha może mieć młode nawet trzy razy w roku. Zaznaczę, że nie strzelamy do każdego osobnika. Nie strzelamy do loch prowadzących młode. Nieraz wyjeżdżamy do lasu po 20 razy, żeby je wypatrzeć, a potem pozyskać. To nie sklep, gdzie towar leży na półce.

Co dzieje się z takim odstrzelonym dzikiem? Wiele osób sądzi, że myśliwi mają dzięki temu darmowe mięso.
To bzdura. Każdy jeden dzik, idący na użytek własny myśliwych, po pierwsze musi być przebadany pod kątem ewentualnych chorób. Jeśli lekarz weterynarii stwierdzi, że jest zdrowy, kupujemy go od koła. Większość tusz sprzedajemy do punktu skupu w Balinie. Obecnie cena 1 kg dzika to 9 zł.

Wasze koło łowieckie obejmuje spory obszar powiatu chrzanowskiego.
Dzierżawimy około 6,5 tysiąca hektarów od Chrzanowa w kierunku Libiąża przez Kroczymiech i w stronę Moczydła; stamtąd do Gromca i środkiem Wisły do ujścia Płazianki, a potem do Pogorzyc. Działamy na obszarze trzech gmin: Chrzanowa, Libiąża i Babic. Za wszystkie te tereny płacimy koszty dzierżawy. Podobnie jest w innych kołach. Współpracujemy ze sobą i zmagamy się z podobnymi problemami. Zwierzyny jest sporo. Poza populacją dzików, będącą według naszych danych pod kontrolą, trzeba zwrócić uwagę na rosnącą liczbę jeleni, również dającą się we znaki rolnikom.

To rodzi jakieś niebezpieczeństwo?
Nie sztuka wyhodować tysiąc jeleni. Problemem jest, co będą jeść, gdy ich populacja zbyt mocno wzrośnie. One również będą wychodzić z lasu, szukając bazy żerowej. Liczymy jednak, że uda się ten proces przystopować.

Kiedy idziecie polować, ktoś kontroluje, kto strzela do zwierzyny?
Oczywiście, można powiedzieć, że jesteśmy pod stałą kontrolą. Mamy specjalne aplikacje EKEP do systemu Polskiego Związku Łowieckiego. Każdy, kto idzie w teren musi się w systemie zalogować. Podana jest dokładna godzina wyjścia, miejsce polowania, liczba oddanych strzałów, sztuk upolowanej zwierzyny, a także godzina zejścia z rewiru.

Koło Łowieckie Żuraw ma już ponad 70 lat i liczy prawie 25 członków. Dużo jest w nim młodych ludzi?
Może jedna trzecia. W naszym kole tradycje łowieckie przekazywane są z pokolenia na pokolenie, ale zdarzają się pojedyncze osoby, mające po prostu pasję łowiecką. Potwierdza to sekretarz koła Janusz Sędzielarz. Trzeba pamiętać, że nasza działalność to nie tylko strzelanie. To margines naszej pracy. Każdy z myśliwych musi w obwodzie przepracować co najmniej 40 godzin w roku. To dokarmianie zwierzyny, zabezpieczanie pól, zabezpieczanie ambon, a przede wszystkim ochrona przyrody. Kto tego nie rozumie i tylko chce sobie postrzelać, w ogóle nie powinien myśleć o działalności w kole łowieckim.

Jak sprawdzani są kandydaci na myśliwych?
Przez pierwszy rok chodzą po prostu z nami do lasu i na polowania, ucząc się tego, co ważne w łowiectwie. Wykonują przydzielone im prace pod okiem doświadczonego myśliwego. Są przez nas oceniani zarówno pod kątem chęci do pracy, jak i umiejętności, koleżeńskości i zachowania wobec przyrody. Mają swoje dzienniki stażystów, w których wszystko jest dokładnie odnotowywane. Po pozytywnej weryfikacji kandydat może zostać skierowany na kurs łowiecki do Zarządu Okręgowego. Kurs obejmuje cykl szkoleń teoretycznych oraz praktykę strzelania. Następnie jego zdrowie weryfikuje lekarz. Trzeba mieć nienaganną opinię psychologa, psychiatry, okulisty i laryngologa. Często bywa, że policja weryfikuje te informacje, przychodząc do domu, rozpytując o opinię sąsiadów. Ktoś, kto dostaje broń, musi mieć nieposzlakowaną opinię i nie może być karany. Dlatego ten cały proces nie należy do najłatwiejszych i nie każdy ma w tym na tyle pasji, żeby wytrwać i zostać myśliwym.

Wśród myśliwych zdarzają się kobiety?
Owszem. Choć łowiectwo kojarzy się z męskością, to panie też potrafi fascynować, bo to jest przede wszystkim pasja i miłość do przyrody. Mamy już w kole jedną dianę, a sympatyzujących z nami kobiet jest naprawdę sporo.

_______________________________________

Z historii Koła Łowieckiego Żuraw w Chrzanowie:

KŁ Żuraw jako koło nr 2 Fablok w Chrzanowie zostało założone w 1952 r. przez pracowników Fabryki Lokomotyw Fablok: Jana Głownię, Teofila Emicha i Franciszka Pilcha. Nazwa utrzymała się do lat 80. Z lat 60., 70. pozostało sporo pamiątkowych zdjęć, dokumentujących zaangażowanie członków, np. śp. Mieczysława Rakoczego, Jana Głowni i wielu innych nieżyjących już osób.

W związku ze zmianą przepisów w l. 90., nakładających na koła łowieckie obowiązek wypłaty całości odszkodowań za szkody łowieckie, większość członków zrezygnowała z pracy w kole w obawie, że nie podołają finansowym obowiązkom. Wielu jednak zostało. W początku lat 80. zmieniono nazwę koła na KŁ Żuraw w Chrzanowie. Zmiany administracyjne w kraju powodowały różnego rodzaju perturbacje związane z przynależnością rewirów łowieckich do województwa śląskiego, a potem małopolskiego. Ostatecznie od 2002 r. koło istnieje jako Żuraw w Chrzanowie.

W 2015 r. zrodził się pomysł zorganizowania wspólnego dla kół powiatu chrzanowskiego święta myśliwych „Hubertusa". Od tamtej pory co rok razem obchodzą to święto. To koła „Bażant" Trzebinia, „Łoś" z Libiąża, „Daniel" Libiąż, „Leśnik" Alwernia, „Diana" Chrzanów, „Słonka" Trzebinia i oczywiście my - koło „Żuraw" w Chrzanowie.

Koła łowieckie otrzymują wsparcie od starosty chrzanowskiego, od burmistrzów, wójtów i Zarządu Okręgowego w Krakowie.

KŁ Żuraw ma porozumienie z przedstawicielami Bractwa Kurkowego w Krakowie i wieloma krajowymi kołami łowieckimi. Myśliwi uczestniczą w wielu imprezach, w zebraniach wiejskich.

Wsłuchując się w problemy Szpitala Powiatowego w Chrzanowie ufundowali trzy specjalistyczne fotele dla oddziału onkologii.

__________________________

Zarząd Koła Łowieckiego Żuraw:

Włodzimierz Kucia - prezes

Piotr Czekański - łowczy

Michał Domagała - skarbnik

Janusz Sędzielarz - sekretarz

Archiwum Przełomu nr 34/2023