Temat handlowych czwartków i wolnej amerykanki na ulicach, poboczach i skwerach przy Netto i przy targowisku obszernie opisywaliśmy w kilku numerach „Przełomu". Rozmawialiśmy m.in. z przedstawicielką Netto, będącego właścicielem większości znajdującego się tam terenu i z policją.

Niby wszystko miało już iść ku lepszemu, bo i odpowiednie znaki zostały postawione (by prawo dało się egzekwować) i patrole policji zadysponowane.

Efekty sprawdziłam po dłuższej przerwie, po powrocie z wakacji. Nie zmieniło się nic. Handlarze, jak stali na skwerze oznaczonym wyraźnym zakazem jego użytkowania, tak stoją. Samochody jak zatrzymywały się na wyraźnym zakazie zatrzymywania, tak zatrzymują się nadal. Towar jak zajmował część ulicy, tak ją zajmuje.

Zdałam sobie sprawę, że podobnie jak na Podhalu, tak i tu zwyczaj bierze górę. Nie wiem, czy to brak determinacji w egzekwowaniu przepisów, czy brak przekonania, że warto to robić, czy może przepisy są tak kulawe i nieprecyzyjne, że można je naginać według potrzeb.

Pewnie nie bez znaczenia jest i to, że mieszkańcy Chrzanowa i okolicznych miejscowości po prostu lubią tam kupować i większe znaczenie ma dla nich to, ile udało im się wytargować niż to, że handlarz ze swoim straganem stał na zakazie.

Fakt jest taki, że harmider przy targowisku przy Szpitalnej był i raczej będzie. Chyba że pojawią się jakieś fizyczne przeszkody - nie do sforsowania - na terenach nieprzeznaczonych ani do handlowania, ani do parkowania.

Grażyna Kaim