Są sprawy, z którymi zwykły człowiek, choćby nie wiem jak przedsiębiorczy, sam sobie nie poradzi. Nie podoła nawet wtedy, jak skrzyknie się z sąsiadami czy przyjaciółmi. To sytuacje, w których, żeby pchnąć je do przodu, potrzebna jest pomoc jakiegoś ciała dzierżącego władzę i posiadającego odpowiednie zasoby, np. pieniądze.
Problem dzików to jedna z nich (obszernie pisaliśmy o tym problemie w 39. numerze "Przełomu"). Wydaje się, że temat wymknął się spod kontroli. Te dzikie (ciągle) zwierzęta można spotkać wszędzie. Przed blokiem, przy szkole, w parku miejskim. I wcale nie muszą być położone blisko lasu, bo dziki odważnie wkroczyły do miast.
Jakieś 15 lat temu media jako ciekawostkę pokazywały Gdynię, gdzie dziki spacerowały sobie po osiedlu mieszkaniowym. Wydawało się to mocno egzotyczne, nawet trochę śmieszne. Dziś nikomu nie jest do śmiechu, bo ludzie zaczynają się bać na poważnie.
Nie ma tygodnia, żeby ktoś nie zadzwonił do redakcji z informacją, że dziki zryły mu ogródek albo przeszły całym stadem koło domu i boją się syna/córkę puścić do szkoły. Relacjonują nam, że dzwonią do urzędów gminy, których pracownicy bezradnie rozkładają ręce i odsyłają do kół łowieckich. Te z kolei mówią, że strzelają do dzików na maksa i koło się zamyka. Sprawa nie posuwa się do przodu ani o krok.
Dawno już nieaktualne są stwierdzenia typu: jak się wybudowałeś koło lasu, to nie dziw się, że przychodzą tam dziki. Albo apele: nie wyrzucajcie resztek jedzenia, bo to je przyciąga. Dziki przez ostatnie lata przyzwyczaiły się, że blisko ludzi znajdą pożywienie i teraz potrzeba czasu, żeby się od tego odzwyczaiły, jeśli faktycznie jedzenia nie będą w mieście znajdować. A działania potrzebne są już.
Zastanawiam się, jak długo potrwa jeszcze ta ludzka bezsilność wobec dzików?
17.12.2024
MALOWANIE, tapetowanie. Krótkie terminy., Tel. 784...
17.09.2024
ŚLUSARZY, spawaczy, montażystów, praca na warsztac...
absolutny15:55, 10.10.2024
1 0
Kłusownicy, do roboty. 15:55, 10.10.2024