Przerażająca – to pierwsza myśl, nasuwająca się po przeczytaniu „Fałszywej przyjaciółki”. Choć książka kończy się dobrze, to obraz przedstawiony przez autorkę może zszokować, zniesmaczyć czy nawet bulwersować. Tak, jak potrafi to zrobić życie.
Bliźniacza więź
Nic nie dzieje się bez przyczyny, więc także w wypadku pani Katarzyny napisanie książki było swego rodzaju misją. Przestrogą, ostrzeżeniem i wstrząśnięciem, a jednocześnie wyrzuceniem z siebie emocji, które od lat w niej kipiały. Ktoś mógłby pomyśleć, że napisała ją o sobie, bo czyta się ją jak pamiętnik. Ale nie, książka jest fikcją. Fikcją, dla której kanwą była prawda o jednej z najbliższych osób.
- Jako dziecko zawsze żyłam w jej cieniu - wspomina pani Katarzyna.
Ich drogi dawno temu się rozeszły, ale gdzieś tam głęboko, łącząca je więź na zawsze zostanie.
Jak bogaty, to szczęśliwy
Pani Katarzyna przeczytała mnóstwo opracowań o alkoholizmie i mechanizmach choroby. Spotykała się z uzależnionymi, chodziła na spotkania AA, rozmawiała ze specjalistami, terapeutami. Sporo z tych historii doskonale znała, bo przecież uczestniczyła w wielu sytuacjach z udziałem najbliższej, uzależnionej osoby. Bolało.
- Wszystkim wydaje się, że ta choroba nie dotyczy kobiet, a w szczególności tych bogatych. Mówią, jak człowiek bogaty, to szczęśliwy. To ułuda – podkreśla pani Katarzyna.
Alkohol niszczył życie jej rodziny i mało brakowało, że całkiem by się rozpadła. Ostatecznie wiele lat później i tak się to stało, ale przyczyny były już zupełnie inne.
- W książce chciałam podkreślić natomiast jak duże znaczenie mają najbliżsi i ich wsparcie. To ogromnie ważne, gdy człowiek chce z tego wyjść. Całkowicie wyleczyć się tego nie da, bo choroba w środku zostaje. Ale zawsze jest szansa na jej zahamowanie, na to, żeby znów normalnie żyć – opowiada pani Katarzyna.
Przez 10 lat w szufladzie
Według danych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, 80 proc. kobiet pije alkohol. Picie nie oznacza uzależnienia, ale może do niego prowadzić.
Katarzyna Znańska-Kozłowska prowadząc swoje badania napisała artykuł do czasopisma „Charaktery”o wysokofunkcjonujących alkoholikach. Ludziach sytuowanych, z dobrą pracą, ale niewytrzymujących napięcia. Ludziach samotnych, sięgających po kieliszek, żeby łatwiej znieść swój smutek lub ból.
- Natomiast moja książka 10 lat przeleżała w szufladzie. Marzyłam, żeby ją w końcu wydać, ale strasznie nie chciałam, żeby kiedyś leżała koło buraków na półce w Biedronce – przyznaje autorka.
Wreszcie jej się udało. Teraz wie, że dobrze zrobiła. „Fałszywa przyjaciółka” ma wstrząsnąć, ma ostrzegać.
Sama jest osobą, która po alkohol sięga sporadycznie, doskonale znając mechanizmy związane z uzależnieniem.
Domowy rekwizyt pozbawiony chęci życia
„Fałszywa przyjaciółka” to metafora butelki. Opowiada historię kobiety, Adeli. Młodej, pięknej, pełnej optymizmu i wiary w ludzi. Artystki malarki, która za sprawą ukochanego męża wyszła z biedy, wchodząc w przytłaczający ją luksus. Z pełnej ambicji kobiety stała się niewolnicą własnych ograniczeń, z miłości do męża i dzieci zamkniętej w „złotej klatce”. Rzuciła malarstwo, którego mąż nie doceniał, porzuciła marzenia i artystyczne ambicje. Żyjąc w luksusie, zamieniła się w domowy rekwizyt, pozbawiony w ostateczności decyzyjności i chęci do życia. Gdyby nie pani Hania - gosposia czuwająca nad bezpieczeństwem dzieci, dbająca o to, żeby każdy miał co jeść, sprzątająca i myśląca za wszystkich, pewnie o jej nałogu wszyscy wiedzieliby wcześniej. Był czas, gdy Adela świetnie potrafiła go zamaskować. W końcu nie tak od razu sięgnęła dna. Najpierw kieliszek na rozluźnienie, na zagłuszenie rozpaczy, potem dwa i kolejne. W ekskluzywnym domowym barku było wszystko, co mogła chcieć. I tak mijał dzień za dniem. Bez zapracowanego męża, który coraz rzadziej dostrzegał, że jest. Coraz częściej trudno jej było rano podnieść się z łóżka, coraz gorzej radziła sobie w rozmowie. O byciu z dziećmi niemal już zapomniała, bo przecież czuwała niezawodna pani Hania.
Czas zatrzymał się na końcu butelki
Adela raz się podniosła. Było to wtedy, gdy po „zakupach” z galerii pijaną w sztok przywiózł ją do domu taksówkarz. Auto zostało w podziemnym garażu sklepów. Samotną, potarganą, ledwie żywą. Miała kupić kilka sukienek, krem i coś jeszcze. Kiedy ocknęła się z pijackiego snu, pani Hani wreszcie nie wytrzymała. Wystarczyło parę słów. Poraniona własnym nałogiem Adela wytrzeźwiała. Kiedy po raz pierwszy od bardzo dawna zawiozła dzieci do przedszkola, usłyszała: „O, to te dzieci mają mamę”. Każdy kolejny krok utwierdzał ją w przekonaniu, że warto zawalczyć. Walczyła, każdego jednego dnia. Mijały miesiące. Rodzina znów była szczęśliwa, jakby żywcem wyjęta z reklamy. Znów były wakacje, te najlepsze oczywiście. Znów byli razem. Myśl o kolejnym dziecku, a potem ciąża. Sielanka. I nagle przedwczesny poród, dziecko nie żyje. Koniec szczęścia w krainie luksusu, koniec radości. Ból. Depresja i czekający tylko na otwarcie barek. Nie było już ucieczki. Czas się zatrzymał dla Adeli na końcu butelki.
Już niejedna znajoma wzięła się w garść
Losy bohaterki pewnie byłyby inne, gdyby nie zamożność męża, ale cios, jaki dostała od życia był ciężki. Trudno generalizować, bo pewnie jej życie potoczyłoby się inaczej, gdyby nie walka o nią i pieniądze rodziny. Dramat, jaki przeżyła daje jednak do myślenia. Przytoczone w książce historie innych kobiet również. Koszmar, który przeżywają fundując go sobie same pokazuje oblicza choroby, z którą zmaga się coraz więcej pań.
- Niestety, pijąca kobieta w naszym społeczeństwie jest stygmatyzowana. Mężczyznom się odpuszcza, oni mogą pić. Przymyka się oczy na wiele spraw. Kobieta – alkoholiczka jest pijanicą, niewartą niczego, upadłą. Zamiast pomocy dostaje cięgi – mówi autorka książki.
Nie kryje jednak że dzięki niej już niejedna znajoma porządnie wzięła się w garść.
- To daje do myślenia. Zwykle bywa tak, że jeden nałóg trzeba zastąpić drugim. Jedna z koleżanek tak się zawzięła, że oprócz tego, że rzuciła piwo, które co dzień jej towarzyszyło, to zaczęła namiętnie ćwiczyć. Schudła 20 kilogramów i znów jest szczęśliwa. Zamieniła jeden nałóg na drugi, ale na szczęście ten bezpieczny – opowiada pani Katarzyna.
Piją tak, żeby nikt nie widział
- Spośród wszystkich osób nadużywających alkoholu ok. 75 proc. to mężczyźni, a 25 proc. kobiety. To jednak przypadki, o których wiemy. Natomiast wśród kobiet problem w wielu wypadkach jest ukryty. Skryte jest picie, więc jestem przekonany, że kobiet maskujących nadużywanie alkoholu jest znacznie więcej - mówi Zbigniew Tura z gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych w Chrzanowie.
Podkreśla, że kobietom znacznie trudniej jest się przyznać do choroby, często piją tak, żeby nikt nie widział, a nawet nie domyślał się, że może być coś nie tak.
- Zasłona iluzji, że wszystko jest pod kontrolą, a także zaprzeczanie to standardowe zachowania wśród pań z problemem alkoholowym. Wstyd, obawa przed stygmatyzacją przeważają – dodaje.
Za przykład daje polski film „Zabawa, zabawa”, ukazujący życie trzech różnych kobiet, mających problem z alkoholem.
- Trzeba o tym głośno mówić, bo alkoholizm dotyczy nie tylko środowisk trudnych społecznie, ale także tych wysokofunkcjonujących. To choroba, która potrafi odebrać naprawdę wiele – podkreśla Zbigniew Tura.
Nie pijesz? Chory jesteś?
Dziś coraz rzadziej zdarza się, że na imprezach weselnych można się natknąć na wujka „leżącego z głową w sałatce”. Picie stało się bardziej eleganckie, ale nadal w niektórych kręgach można usłyszeć: Nie pijesz? To chory jesteś? Częściej to jednak dotyczy mężczyzn.
- Raz jednak zdarzyło mi się, że będąc na plenerowej imprezie w Trzebini zwróciłam uwagę na młodą kobietę. Usiadła przy stoliku, wyjęła z torby butelkę i postawiła przed sobą. Ludzie obchodzili ją szerokim łukiem, nikt się do niej nie dosiadł. Za to dosiadali się do dwóch pijanych mężczyzn, rechoczących głośno kawałek dalej. Ją traktowali jak trędowatą, ich jak świetnych partnerów do zabawy – wspomina pani Katarzyna.
Przerobiła wiele historii zmagających się z alkoholizmem kobiet. Włączyła się w działania grupy Sober Polish Girl, wspierającej wszystkie panie w życiu w trzeźwości. Jest przekonana, że warto.
Wracałam z pracy i płakałam
- Dla mnie zawsze ważna była godność człowieka. Pracując przez 14 lat w korporacji doświadczyłam naprawdę wiele. Wracałam z pracy i płakałam. Nie miałam kiedy wydawać pieniędzy, które tam zarabiałam – opowiada pani Katarzyna.
A potem się zwolniła i dostała pracę na uczelni. Do czasu pandemii była wykładowcą. Zaczęła walczyć z dyskryminacją i mobbingiem. Pracowała też jako doradca zawodowy oraz coach. Teraz uczy dzieci oraz młodzież, a także wspiera kobiety. Nie tylko te z problemem alkoholowym.
Obecnie przygotowuje książkę o życiu z partnerami o osobowości narcystycznej. W tym wypadku chodzi nie tylko o mężczyzn. Główny trzon osób, z którymi rozmawiała stanowią jednak kobiety. Ma już 20 wywiadów, opowieści o tym, co człowiek może zgotować ukochanej osobie.
- Przemoc, gwałt, poniżanie, brak miłości do dzieci. Jest tego naprawdę sporo i to się dzieje cały czas – mówi pani Katarzyna.
Jej książki mają być ostrzeżeniem. Mają uświadamiać, dawać do myślenia. Żeby ofiar przemocy i alkoholu było jak najmniej.
_____________________________________
Katarzyna Znańska-Kozłowska - mieszkanka Krzeszowic, coach i doradca zawodowy. Edukator. Pasjonuje ją zarządzanie zasobami ludzkimi. Pracując na uczelni zaczęła pisać artykuły związane z dyskryminacją kobiet na rynku pracy, m.in. dla „Forbes’a”. Autorka „Fałszywej przyjaciółki”. Ma męża i syna.
„Weszłam do kolejnej kawiarni, urok galerii – jesteś anonimowa. Zamówiłam koniak i ciastko – to ostatnie tak dla zmyłki, nie, żeby je zjeść. Wtedy mdliło mnie na widok wszystkiego, co było jedzeniem. Patrzyłam i piłam drugi już koniak. Alkohol na pusty żołądek. Tragedia, upadek. Potem trzecia kawiarnia. Nie wiem, która była godzina. Już z niczego nie zdawałam sobie sprawy. Byłam pijana, standard. Wystukałam esemesa do pani Hani, żeby odebrała dzieci. Siedziałam dalej. Sama, samotna. Chyba urwał mi się film...”
„Nie wiem, co mnie podkusiło. Nalałam rumu do herbaty, tłumacząc sobie, że to na rozgrzewkę. Żeby nie złapać grypy, tak na wszelki wypadek. Smakowało? Chyba nie, piłam i piłam, małymi łykami. Jakbym łykała truciznę. (...) Potem już poszło. Piłam co było, nie patrzyłam na etykiety. Fałszywa przyjaciółka ma wiele twarzy: żołądkowa, wyborowa, cherry...”
Archiwum Przełomu nr 08/2025
23.05.2025
KRAWCOWĄ zatrudnię 509-063-675
20.05.2025
PRACOWNIKÓW ogólnobudowlanych. Tel. 601 998 930
22.04.2025
DREWNO opałowe, kominkowe, zrębki, Tel. 572-632-99...
22.04.2025
WYCINKA drzew, zrębkowanie, mulczowanie, Tel. 572-...
Spółdzielnia zapisuje na półkolonie
Test
Test
21:14, 2025-06-24
Trzebinianie ukarani ToiToiem za dewastacje toalet
Krzeszowice mają wszystko ponieważ prowadzą politykę prokrakowską. Inaczej niż Trzebinia, upadły Chrzanów czy Molendowa i jej sZmatławiec Przełom. Fobie antykrakowskie dają właśnie taki rezultat.
Donald trump
20:35, 2025-06-24
Słup zwalił się na samochód
Słup nie miał pierwszeństwa. Jego wina.
Feminista
19:29, 2025-06-24
Czeskie turystki pomogły kierowcy, który zasłabł
Brawo Czesi! Nasi omijali, bo sie w niedziele wyspowiadają.
Dziękujemy za pokaz
19:26, 2025-06-24
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz