Nie masz konta? Zarejestruj się

Sport

Szukanie kasy, czyli druga strona medalu

09.03.2016 14:04 | 0 komentarzy | 2 415 odsłony | Marek Oratowski

Po cichu marzy mi się, by młodzi sportowcy nie musieli już uczestniczyć w swoistej żebraninie, nazywanej bardziej elegancko "poszukiwaniem sponsora", ale ktoś poczuwał się do sfinansowania ich udziału w imprezach najwyżej rangi - pisze Marek Oratowski.

0
Szukanie kasy, czyli druga strona medalu
Marek Oratowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Sportowy sukces to coś, o co walczą wszyscy. Zarówno ligowcy, jak i uczniowie szkół. W końcu pokonywanie rywali to samo sedno rywalizacji. Jednak, jak w czasie wspinaczki w górach, gdy osiągnie się jeden szczyt, od razu na horyzoncie widać kolejne. To mobilizuje do wyzwolenia z siebie kolejnej dawki energii i pokazania maksimum umiejętności. Jednak jest i druga, ciemniejsza strona sportowych medali. Ta finansowa. O niej nie mówi się bardzo często, a przecież bez finansów dziś nie może funkcjonować nawet klub szkolny. I właśnie na gruncie sportu szkolnego paradoksalnie czasem sukcesy mogą przyprawić działaczy i trenerów o prawdziwy ból głowy. Bo ich osiągnięcie oznacza konieczność pozyskania dodatkowych pieniędzy. Przypomnę, że działacze chrzanowskiego PMOS-u musieli ich szukać na wysłanie na mistrzostwa świata w akrobatyce Michała Kosowskiego z Żarek. Pisma z prośbą o wsparcie krążyły między różnymi instytucjami i firmami. Po licznych monitach (pomogła nawet spółka pastwiskowa) udało się zapewnić udział Michała, a w ubiegłym roku także jego kolegów z drużyny, w tych prestiżowych zawodach. Ostatnio taką zrzutkę musieli przeprowadzić prezes UKS Czwórka Libiąż i trener Bogusława Majewska oraz dyrektor Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego z Oddziałami Integracyjnymi w Libiążu Alina Bańkowska. Bo oto ich podopieczni grający pod szyldem Gimnazjum nr 2 w Libiążu wygrali w ubiegłym roku ogólnopolską gimnazjadę. I tym samym uzyskali przepustkę do udziału w mistrzostwach świata szkół. Impreza rozpocznie się w najbliższy weekend we Francji. Libiążanie już szykują się do podróży. I tym razem trzeba było szukać lokalnych firm i instytucji, które nie poskąpią grosza. Ile ścieżek musieli wydeptać przedstawiciele szkoły, wiedzą tylko oni. Efekt jest dobry - rodzice musieli zapewnić "udział własny", ale wynoszący tylko po około dwieście euro. Życzę szczypiornistom z "dwójki" nie tylko szerokiej drogi, ale i sportowego sukcesu. Po cichu marzy mi się jednak, by w przyszłości podążający ich śladem młodzi sportowcy nie musieli już uczestniczyć w swoistej żebraninie, nazywanej bardziej elegancko "poszukiwaniem sponsora". Bo przecież ktoś wysyła tych młodych sportowców na imprezę. Jeśli reprezentują Polskę, na wysokości zadania powinny stanąć ich macierzyste związki sportowe. Także powiat i gminy winny zapisać partycypowanie w kosztach, na przykład udziału w imprezie szczebla minimum mistrzostwa Polski. Choćby w kwestii zapewnienia transportu. Takie zapisy wyeliminowałyby uznaniowość. Bo jedni samorządowcy interesują się sportem i bardziej skłonni są wydać na ten cel pieniądze, innych może to nie ruszać. Choć wszystkich dziwnym trafem łączy umiejętność ogrzewania się w blasku sukcesu. Niech więc wcześniej dołożą swoją cegiełkę, by mogli potem z czystym sumieniem opowiadać, jaką to promocję miastu lub regionowi zrobili młodzi sportowcy...