Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Zajawka sprzed dwudziestu lat

20.08.2009 15:27 | 0 komentarzy | 6 981 odsłon | red
Ma 32 lata. Pierwszy raz na deskorolce stanął w 1988 roku! Nadal jeździ. Współtworzył projekt skateparku w Chrzanowie. Dominik Wróbel z Krzeszowic opowiada o swojej największej pasji - skateboardingu.
0
Zajawka sprzed dwudziestu lat
Dominik Wróble z Krzeszowic uczestniczył w projektowaniu chrzanowskiego skateparku w 2001 roku
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ma 32 lata. Pierwszy raz na deskorolce stanął w 1988 roku! Nadal jeździ. Współtworzył projekt skateparku w Chrzanowie. Dominik Wróbel z Krzeszowic opowiada o swojej największej pasji - skateboardingu.

- Kiedy byłem w czwartej klasie podstawówki, tata przywiózł mi z Niemiec pierwszą deskorolkę, trochę połamaną, ale podkleiliśmy ją żywicą i można było jeździć - wspomina.To był najprostszy model z tych, które wówczas istniały. Dzisiaj można je zobaczyć już tylko na zdjęciach starych magazynów deskorolkowych, albo u miłośników starodawnej jazdy na desce, czyli tzw. oldschoolowców, szczególnie w Stanach Zjednoczonych.
Różnica pomiędzy współczesnymi a dawnymi deskami jest ogromna. Te sprzed lat, tzw. rybki, były bardzo szerokie i miały wygięcie tylko na tailu (z tyłu).

Deska ze Smolnej
W 1991 roku Dominik kupił deskorolkę w jednym z pierwszych w Polsce skateshopów, w Warszawie przy ulicy Smolnej.
- Deck firmy Streetstyle. Klasyka. Co prawda jeszcze „rybka”, ale miała już lekko podgięty nos (przód) - śmieje się.
Wtedy to, w Polsce deskorolka przeżywała swój pierwszy rozkwit. Zarówno w stolicy jak i w Krakowie można było spotkać chłopaków na deskach.
- W Krzeszowicach też chłopaki zaczynali powoli jeździć. Ludzie patrzyli na nas jak na wariatów. To było coś nowego i nieznanego. Śmigaliśmy na boisku przy szkole, budowaliśmy jakieś skocznie itd. Piękne czasy... - dodaje.
Przez kolejne lata deskorolka coraz bardziej się rozwijała. Otwierały się kolejne skateshopy. Na ich półkach pojawiały się pierwsze filmy deskorolkowe. Wszystkie produkowane za oceanem.
- Gdy ktoś wszedł w posiadanie takiego filmu, to przegrywało się go z kasety na kasetę. Jakość pozostawiała wiele do życzenia, ale frajda z oglądania była bezcenna. „Plan B” czy „Hocus Pokus” to hitowe produkcje tamtych czasów.
- Okres po 1993 roku spędzałem głównie śmigając na desce w Krakowie, na Rynku Głównym. Jeździliśmy m.in. z Tomkiem Dworzakiem, znanym jako Hawku.

Marzenia o skateparku
Pierwszymi, najbardziej popularnymi deskami w Polsce były te marki Powell.
- Zdarzało nam się nawet pisać listy do Stanów Zjednoczonych, żeby u nich kupić deskę. Różne mieliśmy z tym przygody. Kiedyś straciliśmy kasę, bo paczka gdzieś tam zaginęła - wspomina.
W połowie lat 90. w Krzeszowicach jeździło około sześciu osób. Ich marzeniem zawsze pozostawał skatepark. W naszym regionie nie było żadnego. Właśnie dlatego brali skrzynki czy palety i sami budowali coś w rodzaju parku do jazdy na desce.
- Wtedy była duża swoboda jazdy na deskorolce. Mało kogo interesowało, czy i gdzie śmigasz. Z policją i ochroną nie było problemów takich jak teraz.

Bez parcia na zawody
Dominik nigdy nie miał parcia na udział w zawodach deskorolkowych. Od zawsze traktował deskę jako pasję i ucieczkę od otaczającego świata.
- Dzięki niej możesz się zamknąć w swojej głowie i skupić tylko na jeździe. Jak chcesz, by wyszedł ci trik, musisz być skoncentrowany nad tym, co robisz. A jeśli już go „zgasisz”, to czujesz słodki smak satysfakcji... - opowiada Dominik.
Dla niego deska to styl życia, spotkania z ludźmi, podróże po kraju i Europie i bezgraniczna wolność. Nigdy nie chciał być najlepszy. Kiedy miał ochotę pojeździć, robił to. Nie ukrywa jednak, że miewał chwile zwątpienia. Ale zawsze słysząc dźwięk stukających kółek deskorolki, chęć na „skateboarding” wracała.

Deck zawsze w bagażniku
W 2001 roku w Chrzanowie zaistniał temat budowy skateparku. O pomoc zostali wówczas poproszeni Dominik oraz Tomasz Brzozowski, jego kumpel od deski z Krzeszowic. Architekt pozwolił się chłopakom wykazać. Dali radę.
- Wtedy nie było firm zajmujących się budowaniem skateparków - dodaje.
Przez kilkanaście lat jazdy na desce Dominik złamał niezliczoną ilość deskorolek. Niejeden raz miał skręcone kostki i nadgarstki. Ból w kolanach też czasem daje mu się we znaki. Teraz ma 32 lata. Pracuje jako projektant torów kolejowych. Mimo że teraz czasu na uprawianie skateboardingu nie jest za wiele, to swojego decka zawsze ma przy sobie, w bagażniku samochodu...
- Gdy najdzie mnie ochota, to wskakuję coś pośmigać. Deskorolka to pasja, której nie da się w sobie zabić - wyznaje.
Mateusz Kamiński