Od lat zmagał się z nowotworem. Byłego policjanta z Paryża koło Krzeszowic wiele osób zapamięta jako człowieka uśmiechniętego, który się nie poddawał. Zmarł w wieku 41 lat.
W 2011 r. wykryto u niego guza, który zniszczył żołądek, zaatakował węzły chłonne. Mężczyzna cały czas się leczył, ale potrzebne leki były nierefundowane. Znajomi i przyjaciele organizowali na jego rzecz akcje charytatywne, biegi, mecze, chcąc wesprzeć jego rodzinę w walce z chorobą.
Pogrzeb Tomasza Warzechy odbędzie się 24 lipca o godz. 16.00 w kościele parafialnym w Lgocie.
Modlitwa różańcowa rozpocznie się o godz. 15.30.
O Tomku Warzesze pisaliśmy już w 2016 r. Przeczytajcie archiwalny tekst:
Ja - policjant, twardziel... Zacząłem się bać
Ludzie patrzą, nie dowierzają. Chory? Jak to? Młody chłop. Taki rosły, odżywiony. Znajomi łapią się za głowę, gdy słyszą, że funkcjonuje bez żołądka, a jego ciało zżera rak. 34-letni Tomasz Warzecha z Paryża k. Krzeszowic ma dla kogo żyć. Czeka na pomoc.
Nosi go. Zwyczajnie nie potrafi pogodzić się z tym, że może nie iść do pracy. Lubi ją i to bardzo. Jako policjant oddziałów prewencji dopiero zaczynał karierę. Obstawa meczy, manifestacji, wielkich imprez. Ech! Czuł się wtedy jak ryba w wodzie. Był 2010 rok. Z żoną Małgosią przeprowadzili się do Niesułowic. Nie minęło dwanaście miesięcy, gdy urodziła się Wiktoria. W jednej chwili jego życie wywróciło się do góry nogami.
Miało być szybko, sprawnie i do domu
Uśmiech błąka się na twarzy. Kiedy się bliżej przyjrzeć, to wcale nie wygląda na swoje lata. Jakby chemia, przyjmowana w końskich dawkach, nie zostawiła żadnych śladów. Młody, zadbany, radosny, więc ludzie dziwią się, słysząc o jego chorobie. Bo jak się nie dziwić? Prozaiczny problem, przypominający zwykłą zgagę, stał się przekleństwem. Najpierw usłyszał, że to achalazja - choroba motoryczna przełyku. Lekarze byli przekonani, że może ją rozwiązać prosty zabieg.
- Miało być szybko, sprawnie i do domu. Obudziłem się na intensywnej terapii. Okazało się, że chirurdzy wykryli guza między ściankami przełyku. Zdążył zniszczyć żołądek, zaatakował węzły chłonne - mówi Tomasz Warzecha.
Szok przeżył nie tylko on, także jego rodzina: ukochana Małgorzata, córeczka Wiktoria. Ze szpitala wyszedł już m.in. bez żołądka.
No i nie zmiotło mnie
Początek był cierpki, jak często życie. Bolesny i pełen wyrzeczeń. Zwłaszcza dla rosłego faceta, co zawsze lubił zjeść.
- Zamiast żołądka z części jelita stworzono mi maleńki zasobnik. Długi czas było tak, że przełknąłem dwie łyżeczki i musiałem się położyć. Nie mogłem sobie pozwolić na więcej. Przez pół roku jeździłem na chemioterapię - wspomina Tomasz.
W życiu nie spodziewałby się, że lekarze całkowicie zabronią mu pracy. Nie dowierzał, że ma rzucić wszystko, a zawodowa kariera legnie w gruzach. Coś jednak było ważniejsze i z tym polemizować nie mógł. Do chemii doszła radioterapia. Wiele tygodni bólu, osłabienia i co tu kryć - strachu.
- Bywały trudne momenty, bo człowiek po takich dawkach może być totalnie wycieńczony. Ja - policjant, twardziel... Zacząłem się bać. Nie zamierzałem pozwolić chorobie zdominować swojego życia. No i nie zmiotło mnie - żartuje Tomasz.
Żył nadzieją. Tym większą, gdy usłyszał, że rak ma pół roku na powrót. Jeśli nie wróci, będzie dobrze. I było, a nadzieja rosła w nim jeszcze większa. Po kilku miesiącach onkologicznego piekła lekarze powiedzieli słowo, które każdemu choremu dodaje skrzydeł. Remisja. Odwrót.
- Nikt, kto nie przeszedł dramatu choroby, nie wie, jak słodko brzmi to w uszach! Jak najpiękniejsza muzyka. Miałem już tylko kochać moje kobiety, być dla nich, żyć i pomagać tym, którzy stanęli oko w oko z potworem. Byłem szczęśliwy, wierząc, że go pokonałem - przyznaje Tomasz.
Dostałem jak obuchem w głowę
Miał plan na przyszłość. Już niemal świetlaną, bo bez raka. Regularne badania, pilnowanie diety. Drastyczne kroki, pozwalające cieszyć się dniem dzisiejszym. W takich przypadkach jest wóz albo przewóz. Życie lub śmierć.
Zdążył się pogodzić z myślą, że policjantem już nie będzie. Powoli przyzwyczajał się do nowego. Zajął się gotowaniem, odprowadzaniem i przyprowadzaniem córki z przedszkola, wspólnymi wycieczkami. Gdy w 2014 r. poszedł po raz kolejny na badania, był spokojny.
- Dostałem jak obuchem w głowę. Potwór wrócił. Pojawił się w śródpiersiu, wątrobie, kościach, płucach... - wylicza.
Dostał się do eksperymentalnego programu leczenia nowotworu chemią o nazwie "herceptyna". Sponsorowała go szwajcarska firma farmaceutyczna. Nie było gwarancji całkowitego wyleczenia, ale szansa istniała.
- Przeszedłem sześć cykli mega chemii. Po trzecim choroba lekko się cofnęła, a po ostatnim zauważono minimalny progres. To zdyskwalifikowało mnie z udziału w programie, choć następne badanie jednoznacznie potwierdziło, że rak jest w odwrocie. Nie mogłem jednak wrócić do projektu leczenia - mówi Tomasz.
Jak szybko światełko zapłonęło, tak szybko zgasło
W centrum onkologicznym w Krakowie lekarze jeszcze raz podjęli walkę. Dostał cztery dawki herceptyny w darowiźnie.
- Jak szybko światełko we mnie zapłonęło, tak szybko zgasło. Firma farmaceutyczna wycofała się z darowizny, a NFZ nie wpisał jej leków na listę refundacyjną przy takim schorzeniu. A ja bez nich nie mam szans żyć - podkreśla.
Koszt dawki to majątek, nie tylko dla niego. W zależności od kursu euro może wynieść 8, a nawet 10 tys. zł. A on ma brać jedną dawkę co trzy tygodnie. Przy rencie, jaką dostaje z ZUS, przy samych zarobkach żony, nawet z pomocą rodziny, teściów nie ma szans, żeby kupić lek.
Przełamał się, trafił do Fundacji Kawałek Nieba. Walczy o życie.
- Dziś już jestem gotów, żeby prosić o pomoc. O wsparcie, bo kocham życie tak samo mocno, jak moje cudowne kobiety - przyznaje Tomasz.
Jego sytuacja wstrząsnęła lokalną społecznością. Wiele osób organizowało zbiórki na jego rzecz.
13.01.2025
FIRMA inżynierska HORNET, wieloletnie doświadczeni...
07.01.2025
ZATRUDNIĘ brukarza, pomocników do układania kostki...
07.01.2025
KANCELARIA Radcy Prawnego Kamila Mikłas-Hardzina. ...
07.01.2025
MIESZKANIE 41,70 m² + balkon + piwnica 3m² ul.Rafi...
06.01.2025
PROFESJONALNE usługi glazurnicze, Tel. 793-152-425...
04.01.2025
DREWNO opałowe, Tel. 572-632-996.
04.01.2025
WYCINKA drzew, karczowanie, zrębkowanie gałęzi, wy...
17.12.2024
MALOWANIE, tapetowanie. Krótkie terminy., Tel. 784...
po pa pa18:45, 21.07.2024
0 0
Sit ei terra levis........
jano10:53, 22.07.2024
0 0
Żyjemy pracujemy płacimy haracz myto podatki niektórzy jak ten ś.p. policjant składa przysięgę nawet z narażeniem życia a żołnierz w razie potrzeby krwi własnej nie szczędzić a gdy dopadnie cię choroba NFZ i państwo się na ciebie wypina, żebrasz o leki i pieniądze na leczenie wreszcie umierasz w siłę wieku teraz rozumiecie gdzie żyjecie?