Życie Polaków i Żydów w przedwojennym Chrzanowie - przelom.pl
Zamknij

Życie Polaków i Żydów wzajemnie się przenikało

14:00, 08.07.2025
Skomentuj Anna Sadło-Ostafin Anna Sadło-Ostafin

Z ARCHIWUM TYGODNIKA „PRZEŁOM". O stosunkach polsko-żydowskich w przedwojennym Chrzanowie oraz funkcjonowaniu w mieście getta, z Anną Sadło-Ostafin, kustosz Muzeum w Chrzanowie, rozmawiają Michał Koryczan i Łukasz Dulowski.

W tym roku przypada 82. rocznica likwidacji chrzanowskiego getta. Na początek możemy opisać, jak przed II wojną światową wyglądały w Chrzanowie relacje między katolikami a Żydami? Na przykład od starszych osób można było usłyszeć, że zwłaszcza biedniejsi mieszkańcy zazdrościli Żydom lepszego życia. To też w kontekście handlu żydowskimi towarami, na które nie wszystkich było stać.
Myślę, że każda rodzina ma jakieś własne, trochę subiektywne wspomnienia na ten temat. Faktem jest, że ponad 70 procent przedsiębiorstw czy punktów handlowych w Chrzanowie należało do społeczności żydowskiej. Oczywiście, takich dużych punktów handlowych, które byśmy mogli określić mianem hurtowni czy dużych sklepów, było niewiele. Należały do rodzin stosunkowo zamożnych. Większość punktów to były niewielkie sklepy czy wręcz sklepiki, które byśmy mogli nazwać „szwarc, mydło i powidło”. Bardzo duża część społeczności żydowskiej zajmującej się handlem nie była zamożna i zajmowała się handlem obnośnym czy obwoźnym. To byli po prostu domokrążcy. Tym, którzy stanowili tą najniższą warstwę tej handlowej społeczności Chrzanowa, nie było czego zazdrościć. Myślę, że zazdroszczono tym najzamożniejszym, a tych było stosunkowo niewielu.

Jakbyśmy mogli zatem podsumować te relacje przed II wojną światową?
Poza okresem kończącym I wojnę światową, kiedy w związku z trudnościami aprowizacyjnymi i kłopotami z zaopatrzeniem w żywność mamy do czynienia z rozruchami antyżydowskimi, również na ziemi chrzanowskiej, to później te wzajemne relacje układały się pozytywnie. Dzieci żydowskie chodziły do szkół powszechnych. Każdy chrzanowianin, każdy trzebinianin miał w klasie kolegów żydowskich. I te dwie społeczności współżyły ze sobą, ponieważ ich życie się wzajemnie przenikało. Nie było wyznaczonych ulic zamieszkanych przez społeczność żydowską i społeczność chrześcijańską.

Odnośnie handlu w Chrzanowie można znaleźć ciekawe obserwacje katolickiego dziennikarza Wincentego Kuglina z „Dzwonu Niedzielnego”, który latem 1937 r., czyli dwa lata przed wybuchem wojny, przyjechał do Chrzanowa i potem pisał w swoim artykule: „Takim straszakiem na ludzi jest energiczna akcja na tutejszym terenie Chrześcijańskiego Frontu Gospodarczego. Zakłada ten „Front” w przyspieszonym tempie katolickie sklepy, z myślą o spolszczenia handlu i przemysłu w Polsce. Skutki są bardzo widoczne. Jeśli już np. ktoś zmuszony jest kupować w niekatolickim sklepie (jak mi opowiadano), to czyni to z wielkim strachem. Ogląda się na wszystkie strony, jakby po ulicach straszyło i jak cień znika w sklepie... Sumienie go rusza – powiadają”.
Należy pamiętać, że gazety były oczywiście tubą propagandową określonych frakcji politycznych. Toteż pisały pod zapotrzebowanie określonej grupy czytelników. Nie były wolne też od określonej polityki. Były przecież wydawane przez partie polityczne. Faktem jest, że oczywiście istniała konkurencja gospodarcza. Byłoby dziwne, gdyby nie. No i bez wątpienia właściciele katolickich sklepów mobilizowali się do tego, żeby przejąć klienta. Myślę, że na takie codzienne życie społeczności niekoniecznie się to przekładało. I to się pojawia we wspomnieniach wielu osób. Każdy kupował tam, gdzie była korzystniejsza oferta.

Moja babcia ze strony mamy była mieszkanką Sierszy. Jak wspominała, jako dziecko chodziła do żydowskiego sklepu. Tam była wysyłana przez swoją mamę. Mieli bardzo dobre relacje z sąsiadami. Żyd, który ten sklep prowadził, przychodził do jej rodziców pożyczać pieniądze. Nie do swoich współbraci, bo by mu pewnie pożyczali na procent. Za to jej rodzice pożyczali mu bez takiego obciążenia. Zawsze oddawał w terminie, a jak moja babcia z rodzeństwem przychodzili do niego na zakupy, to zawsze dostawali jakieś smaczne ciastko w ramach wdzięczności właśnie tej sąsiedzkiej. Myślę, że takich wspomnień zwykłych ludzi, którzy niekoniecznie ze sobą konkurowali na polu gospodarczym, bardzo wiele się przewija w naszych badaniach naukowych.

Ta względna sielanka skończyła się 4 września 1939 roku, gdy Niemcy wkroczyli do Chrzanowa. Wtedy około 40 procent mieszkańców miasta stanowili Żydzi. Co się stało z prowadzonym przez nich handlem?
Pierwsze represje w stosunku do społeczności żydowskiej dotyczyły także ich sytuacji ekonomicznej. Wehrmacht rabował domy, sklepy i warsztaty oraz wszystkie zgromadzone zapasy przez społeczność żydowską. Trzeba też zauważyć, że w pierwszych dniach wojny wiele rodzin, nie tylko żydowskich, ale także chrześcijańskich, uciekło z terenów przygranicznych, bo przecież znajdowaliśmy się bardzo blisko granicy z III Rzeszą. Uciekało na wschód lub troszeczkę na północ, licząc na to, że wojna za kilka dni się skończy i będzie można bezpiecznie wrócić. Kiedy się przekonali, że tak oczywiście się nie stanie, to te rodziny powróciły. Często zostały swoje mieszkania czy warsztaty już ograbione albo właśnie plądrowane przez wojsko niemieckie. Potem wchodziły kolejne rozporządzenia okupanta, że sklepy i warsztaty żydowskie mają być oddane pod komisaryczny zarząd niemiecki. Na początku w całości. Kiedy się okazało, że niekoniecznie są chętni do przejęcia tych punktów gospodarczych, to władze stwierdziły, że przejmują tylko większe zakłady i sklepy. Natomiast wszystko, co jest konieczne do minimalnego zaopatrzenia społeczności żydowskiej, zostaje w ich rękach. Oczywiście jakiś zarząd komisaryczny nad tym ma władza niemiecka. Większość społeczności żydowskiej została pozbawiona pracy. Była też zmuszona do pracy przymusowej. Ich sytuacja materialna zupełnie się zmieniła.

Na tym Niemcy jednak nie poprzestali, bo w Chrzanowie utworzyli getto. Jak ono powstało i jak wyglądało? Wiadomo, że nie był to obszar ogrodzony.
W Chrzanowie do zamieszkania przez społeczność żydowską przeznaczono część miasta pomiędzy ulicą Krakowską, aleją Henryka, Sienną, a torem kolejowym oraz ulice na północ od dzisiejszego placu 1000-lecia. Administracja niemiecka sporą część domów konfiskowała z myślą o zamieszkaniu przez niemieckich urzędników wojskowych i cywilnych. Także z myślą o przeznaczeniu żydowskich budynków reprezentacyjnych w centrum miasta, eleganckich kamienic na jakieś inne cele. Stąd właściwie już niemal od początku wysiedlano rodziny żydowskie do nieco biedniejszej części miasta. Od początku też, kiedy zaczęły obowiązywać rozporządzenia władz niemieckich na terenie III Rzeszy, zaczęto dążyć do koncentracji ludności żydowskiej w największych skupiskach. Stopniowo też mieszkańców okolicznych miejscowości przesiedlano właśnie do Chrzanowa. I tym sposobem w obrębie obszaru, o którym wspomniałam, zaczęto tworzyć właśnie dzielnicę przeznaczoną do zamieszkania przez ludność żydowską. Ta część miasta nigdy nie była otoczona ani drutem kolczastym, ani murem. Stanowiła jednak wyraźnie wydzielony fragment miasta.

Czy to prawda, że Żydom nie można było wychodzić z tej części miasta?
To nie tak, że nie mogli getta opuszczać. Musieli to robić, żeby na przykład przemieszczać się w celu wykonywania prac jakichś przymusowych poza tym terenem. Ale były takie ulice miasta, po których nie wolno było im się swobodnie poruszać, na przykład po alei Henryka. To była ulica przeznaczona dla Niemców czy ewentualnie społeczności polskiej.

 

Czy możemy z różnych opisów i relacji powiedzieć, jak wyglądała codzienność w getcie chrzanowskim? Pani wspomniała o wychodzeniu w celach chociażby prac przymusowych, ale trzeba było coś zjeść, coś kupić, ewentualnie wykonywać inne czynności.
Musimy sobie zdać sprawę, że Niemcy regularnie przeprowadzali konfiskaty mienia. To również była jedna z represji, jaka dotknęła społeczność żydowską. Wszystkie cenne przedmioty, które jeszcze już po tych licznych przeprowadzkach pozostały, były konfiskowane. Mówimy tu o biżuterii, ale również o cennej odzieży.

Istniał obowiązek pracy przymusowej. Zarówno na terenie miasta, a z czasem i poza miastem. Tym zajmowała się Organizacja Schmelta. Obowiązek pracy dotyczył początkowo przede wszystkim osób młodych między 15. i 35. rokiem życia, ponieważ były to wyjazdy do obozów pracy przymusowej, zlokalizowanych na Dolnym Śląsku, czy przy budowie autostrady wiodącej z Berlina w kierunku Górnego Śląska.

Trudną codziennością była też kwestia zaopatrzenia w żywność. Żeby ją zdobyć, trzeba było mieć kartki. Żeby je posiadać, to ktoś z rodziny musiał pracować przymusowo, czy zgłosić się na ochotnika do obozu pracy przymusowej. Ewentualnie może trzeba było pracować na miejscu, przy robotach specjalnie do tego wyznaczonych. A jeśli nie było takiej możliwości, to zaopatrzeniem w żywność zajmowała się kuchnia żydowska, organizowana przez Radę Starszych. Tak samo było z rozdziałem mieszkań, bo kolejne grupy mieszkańców z innych miejscowości dosiedlane do tego getta dostawały przydział na mieszkania już zajęte przez jedną, dwie lub trzy rodziny. Warunki mieszkaniowe w getcie były trudne pod względem sanitarnym i lokalowym.

Problemem była też opieka zdrowotna, ponieważ Żydów pozbawiono dostępu do normalnej, funkcjonującej służby zdrowia. Rada Starszych stworzyła więc przy ulicy Krakowskiej szpitalik, w którym początkowo pracowali żydowscy lekarze, a z czasem opiekę nad szpitalem przejął farmaceuta chrzanowski, bo lekarze niestety zostali z Chrzanowa wywiezieni.

 

Żydzi byli terroryzowani przez Niemców. Wiemy o głośnej sprawie powieszenia Żydów przy ulicy Świętokrzyskiej w Chrzanowie.
Punktem kulminacyjnym terroru było wydarzenie z 29 kwietnia 1942 roku, czyli egzekucja siedmiu chrzanowskich Żydów znajdujących się w więzieniu. Zostali oni aresztowani kilka dni wcześniej za przewinienia, które z dzisiejszego punktu widzenia wydawałyby się niewielkie, czyli o nielegalny, z punktu widzenia władz niemieckich, wypiek chleba. A przecież chodziło o wypiek chleba na Święto Paschy, na co było pozwolenie. Niestety w oparciu o donos do więzienia trafili trzej piekarze, a także kupcy żydowscy, którzy zostali aresztowani za niewłaściwe przechodzenie przez ulicę oraz za posiadanie w sklepie ponadnormatywnych ilości żywności. To jednak nie były tony czy setki kilogramów, tylko pęczek pietruszki, kawałek kiełbasy lub niewielka ilość kawy. Zostali za to skazani na karę śmierci. Oczywiście, chodziło o zorganizowanie pokazowej egzekucji.

Getto chrzanowskie zostało zlikwidowane w lutym 1943 roku. Jak ten los żydowski się zakończył?
Społeczność została podzielona na dwie części. Tych, którzy zostają na miejscu. I tych, którzy jeszcze są na tyle zdrowi i silni, aby trafić do obozu pracy. Byli też tacy, którzy byli przewożeni do tak zwanego przesiedlenia, czyli niestety ich miejscem docelowym był Auschwitz-Birkenau, gdzie często trafiali bezpośrednio do komór gazowych.

Archiwum Przełomu nr 09/2025

(.Łukasz Dulowski, Michał Koryczan)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

Sylwia 41Sylwia 41

0 0

No cóż, od dziadków zawsze słyszałam że nie ma nic gorszego od żyda , ukraińca I szwaba....

16:15, 08.07.2025
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

OSTATNIE KOMENTARZE

0%