Jak Włoch uczy się polskich świąt i życia w Chrzanowie - przelom.pl
Zamknij

Jak Włoch uczy się polskich świąt i życia w Chrzanowie

Marek OratowskiMarek Oratowski 09:00, 21.12.2024
Skomentuj Jordi Oliveira Badolato z żoną Pauliną Jordi Oliveira Badolato z żoną Pauliną

Marek Oratowski: Mieszkał pan w Rzymie. Tam się pan urodził?

Jordi Oliveira Badolato: Nie. Urodziłem się w Lozannie w Szwajcarii. Tata jest Hiszpanem, a mama Włoszką. Miałem siedem lat, kiedy nasza rodzina przeniosła się do Włoch. Zamieszkaliśmy w Rzymie.

To jak to było z przenosinami do Polski?

Paulina Oliveira Badolato: Przez rok Jordi studiował na Uniwersytecie Sapienza, ale zrezygnował w czasie covidu. Pracował jako kelner, ale we Włoszech nie było łatwo o pracę. Poznał tam Polkę, która załatwiła mu u nas pracę. Dlatego nie mając nic do stracenia w 2022 roku przyjechał do Polski. Zaczął pracę w Herbalife. Ja też zatrudniłam się w tej korporacji i tak się poznaliśmy.

Teraz jesteście już małżeństwem.

Paulina Oliveira Badolato: Oświadczył mi się półtora miesiąca po naszym poznaniu. Ponad pół roku później wzięliśmy ślub. Mieszkaliśmy najpierw w Krakowie. Na początku tego roku przeprowadziliśmy się do Chrzanowa, gdzie wcześniej od dziecka mieszkałam.

Gra pan w piłkę nożną. Proszę powiedzieć gdzie i na jakiej pozycji.

Jordi Oliveira Badolato: Gram na lewej albo prawej obronie. We Włoszech moje drużyny nie grały w wysokich ligach. To było coś w rodzaju polskiej klasy okręgowej. Grający w naszym kraju polscy piłkarze, dość dobrze oceniani. Są mocni fizycznie i coraz lepsi technicznie. Na przykład obserwuję i cenię zawodnika FC Torino Sebastiana Walukiewicza.

W naszym kraju można pana było zobaczyć w składzie Kraków Dragoons FC. Został pierwszym w Polsce wielonarodowym klubem zarejestrowanym w strukturach PZPN. Ale to nie jedyny klub w pana piłkarskim cv.

Jordi Oliveira Badolato: Tak. W naszym zespole grali Włosi, Francuzi, Anglicy, ale także zawodnicy z Kongo, Angoli. Mieliśmy także pięciu Polaków. Graliśmy w A-klasie. Byliśmy atrakcją dla kibiców z małych miejscowości, do których przyjeżdżaliśmy na mecze. W Kraków Dragoons FC występowałem przez siedem miesięcy. Na dwa miesiące przeniosłem się do drugiej drużyny Garbarni Kraków. Przez pewien czas występowałem tylko w hali w Futbolowej Lidze Szóstek. Gdy przeprowadziliśmy się do Chrzanowa, zacząłem grać w Fabloku, występującym w klasie okręgowej. Zagrałem w rundzie wiosennej i jesiennej.

Paulina Oliveira Badolato: Podobno niektórzy w Chrzanowie myślą, że skoro Jordi jest z Rzymu, to grał w AS Roma, ale to nieprawda.

Chrzanów to dobre miejsce do życia dla kogoś, kto mieszkał wcześniej w Rzymie i Krakowie?

Jordi Oliveira Badolato: Chrzanów mi się podoba. To dobre miejsce. Wszędzie jest blisko i można łatwo dojechać do Krakowa lub Katowic. Mieszkamy przy ulicy Partyzantów, niedaleko boiska na Kątach, na którym gra Fablok.

Zastanawiam się, czy i jak udaje się znaleźć wspólny język z kolegami z Fabloku.

Jordi Oliveira Badolato: Coraz więcej rozumiem i staram się mówić po polsku. Koledzy pomagają. Dwóch z nich mówi po angielsku. Także trener Sebastian Paluch bardzo dobrze zna angielski, choć ostatnio zrezygnował z prowadzenia Fabloku i mamy nowego trenera.

Paulina Oliveira Badolato: Mąż zrobił bardzo duży progres, odkąd jest w Chrzanowie. Wcześniej prawie wcale nie mówił po polsku, bo między sobą porozumiewaliśmy się po włosku. Pamiętam, że na początku raz przyszedł trochę zdenerwowany po treningu. Powiedział, że koledzy mówią po polsku, on nie wszystko rozumie, a oni mogą go obgadywać za plecami. Stwierdził wtedy, że musi się uczyć naszego języka.

Co w mowie polskiej jest najtrudniejsze?

Jordi Oliveira Badolato: Polskie przypadki. Nie rozumiem odmiany i różnych końcówek. No i mam kłopoty ze słowami z „sz”, „cz”, „ą”, „ę”.

Paulina Oliveira Badolato: Z wymową radzi sobie dobrze. Może dlatego, że zna dobrze francuski i włoski, mówi też po angielsku i hiszpańsku. Przez to ma dobrą dykcję. Czasami pyta mnie, dlaczego są takie albo inne zasady wymowy po polsku.

Czym się pan zajmuje zawodowo?

Jordi Oliveira Badolato: Pracuję dla amerykańskiej korporacji Kimberly-Clark, produkującej artykuły higieniczne. Zajmuję się zamówieniami na rynek włoski dla tamtejszych sklepów. Organizuję zbyt, transport. Na rynku w Polsce ta firma nie działa, bo jest duża konkurencja. Jest jednak bardzo znana, bo obsługuje jedną czwartą światowego rynku.

Rozmawiamy w okresie przedświątecznym. Ciekawi mnie, jak się panu podobają obchody Bożego Narodzenia w Polsce. We Włoszech są podobne zwyczaje, jak u nas?

Jordi Oliveira Badolato: We Włoszech też jemy dużo w święta, ale nie ma u nas dwunastu potraw w Wigilię. To będzie moja druga Wigilia w Polsce. Próbowałem w tamtym roku kapusty kiszonej, żurku, barszczu. U nas nie ma takich potraw. Muszę się przyzwyczajać do nowych smaków. Nowością dla mnie był też opłatek. Za to wspólny w obu krajach jest post. Włosi w Wigilię jedzą głównie ryby i owoce morza. O północy też mamy w kościele pasterkę, ale zbyt często na nią nie chodziłem. Boże Narodzenie spędzamy w gronie rodziny. W drugi dzień świąt wpadałem do kolegów na tombolę. To taka gra w karty. Lubimy też szopki. Gdy byłem mały pamiętam wielką szopkę stojącą na stole, z postaciami i zwierzętami. Od Wigilii po południu do końca Bożego Narodzenia sklepy i restauracje są zamknięte.

Paulina Oliveira Badolato: We Włoszech te święta nie mają takiego religijnego charakteru, jak u nas. Nie ma czytania Pisma Świętego na początku wigilijnej kolacji ani modlitwy. To jest raczej taka rodzinna kolacja. W polskich sklepach można już kupić tradycyjne dania włoskie jedzone w święta. Jak wypiekaną w tym okresie panettone, babkę z kandyzowanymi owocami i orzechami oraz pandoro, czyli maślane ciasto pieczone w formie w kształcie gwiazdy. A także torrone, czyli czekoladę z orzechami.

Z tego co wiem, we Włoszech okres bożonarodzeniowy jest przedłużony i trwa od 8 grudnia do 6 stycznia.

Paulina Oliveira Badolato: Tak. We Włoszech choinkę ubierają już 8 grudnia i Jordi był zdziwiony, że u nas odbywa się to dopiero w przeddzień lub w samą Wigilię. Z tym, że my trzymamy choinkę do początków lutego, a oni rozbierają ją 6 stycznia.

A kto przynosi prezenty?

Jordi Oliveira Badolato: Nie mamy mikołajek 6 grudnia. Prezenty 6 stycznia we Włoszech roznosi Befana. To taka wiedźma, która daje słodycze i drobne upominki, które są znajdowane w skarpecie. Niegrzeczne dzieci w Polsce dostają rózgę, a w moim kraju „carbone”, czyli węgiel.

Nowy Rok jest huczny w Rzymie?

Jordi Oliveira Badolato: Tak. W okresie przedświątecznym całe miasto było oświetlone różnymi dekoracjami. A w Nowy Rok są puszczane fajerwerki. Jest ich dużo więcej, niż w Polsce.

Co pana najbardziej zdziwiło i do czego się w Polsce najtrudniej przyzwyczaić?

Jordi Oliveira Badolato: Dziwi mnie to, że Polacy są smutni i rzadko się uśmiechają. Także ci, których spotkałem we Włoszech. Mamy jedno życie i powinniśmy czuć się szczęśliwi i korzystać z każdej chwili. Polacy też się mało integrują. Trudno mi się też przyzwyczaić do waszego chłodnego klimatu. Pierwszy raz przekonałem się, jak to jest zagrać w piłkę na śniegu.

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu przelom.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%