Przełom Online
Namiastka dzikiego zachodu nad Balatonem

TRZEBINIA. Więcej takich imprez. Ja uwielbiam country. Zresztą sam gram na skrzypcach - Stanisław Kłeczek z Woli Filipowskiej jest zdania, że trzebiński Balaton ma szansę stać się drugim Mrągowem. – Warunki mamy, potrzebne są jeszcze pieniądze – dodaje uczestnik niedzielnego pikniku country.
Biesiada w stylu country & western była pierwszą tego typu imprezą, zorganizowaną nad Balatonem. Dla publiczności grał zespół Whisky River. Z kolei grupa taneczna Dixi Rose uczyła chętnych tańca dzikiego zachodu. Były też konkursy i zabawy, między innymi poszukiwania złotych monet w piasku, czy wbijania gwoździa na czas w drewnianą belkę.
W przypadku I Biesiady Country sprawdziło się, że początki bywają trudne. Nad kąpielisko przyszło około dwustu osób. O ile jeszcze na początku imprezy tylko kilka miejsc stało pustych, z kolejną godziną pustych krzesełek przybyło, bo zmarznięci widzowie pomału kierowali swe kroki do domów.
Nie wszystkim chłód wrześniowego wieczoru przeszkadzał:
- Ja mam country w sercu. Żyję jak w westernie. Mnie się tu bardzo podoba – przyznał w rozmowie z „Przełomem” Józef Majcherczyk.
- Pierwotnie impreza miała się odbyć na zakończenie lata, 29 sierpnia. Wtedy zainteresowanie było olbrzymie. Niestety, ulewny deszcz pokrzyżował nam plany. Biesiadę przesunęliśmy więc na 13 września. Dziś nad Balaton przyszło niewielu – kierownik Trzebińskiego Impresariatu Sokół, organizatora imprezy, Franciszek Wołoch wierzy, że trzynastka nie okaże się pechowa i za rok znów nad Balatonem usłyszymy dźwięki country. - Zorganizujemy biesiadę ze znacznie większym rozmachem – zapowiada impresario.
- Za rok warto też zaprosić motocyklistów, bo dziś trochę ich brakuje. Country to filozofia, to miłość do krajobrazu, którą właśnie motocykliści wyznają – podpowiada Jakub Dalka, który uczestniczył już w niejednym takim pikniku, handlując kowbojskimi gadżetami.
(AJ)
Komentarze
4 komentarzy
Ta impreza byla ustawiona pod władze, trzej mlodzi ludzie ktorzy sie bawili i pewnie zaslaniali wladzy zostali wyprowadzeni na zewnatrz z niewiadomego powodu ( nie klneli , nie pili piwa)zostali wyprowadzeni tylko i wylacznie dltego ze sie bawili
nie widzialem zadnych plakatów na miescie itp...zadnego ogloszenia czy przypomnienia w przelomie...tylko pare godzin przed Pan Woloch jezdzial po osiedlach i reklamowal ta impreze..chyba zbyt pozno zwlaszcza ze ludzie mogli miec inne plany..i przedewszytskim ludzie czekali na final w siatkowke:) i pewnie stad niska frekwencja
Było super dzięki za fajna imprezę !szkoda ze pogoda nie dopisała ...ale myślę że "wszystko przed nami " !:)))
Szkoda, że organizatorzy troszkę przyspali z tą imprezą (zdecydowanie takie biesiady plenerowe można organizować w czerwcu, lipcu lub w sierpniu) było zbyt zimno i zbyt sztywno... plastikowe krzesełka pod sceną zamiast ścierniska i tańców przy piwie i przy ognisku. Ludzie chyba też troszkę oszołomieni i onieśmieleni takim tematem biesiady. Czuło się duży niedosyt organizacyjny a mogło być naprawdę pięknie.