Nie masz konta? Zarejestruj się

MAŁOPOLSKA

Ostatnia nasza rozmowa ze śp. ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim

09.01.2024 19:52 | 2 komentarze | 4 021 odsłony | Agnieszka Filipowicz
Przypominamy wywiad z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, opublikowany w grudniu 2023 r. w świątecznym, 50. numerze „Przełomu". Ta rozmowa odbyła się niedługo przed świętami Bożego Narodzenia w siedzibie Fundacji Brata Alberta w Radwanowicach, której ksiądz był współzałożycielem i prezesem.
2
Ostatnia nasza rozmowa ze śp. ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Ksiądz zapowiadał wtedy, że w okresie świątecznym będzie zabiegany. Kiermasze warsztatów terapii zajęciowej, liczne spotkania. No i wigilia na rynku w Krakowie. Od lat brał udział w wigiliach dla bezdomnych i potrzebujących organizowanych przez filantropa i restauratora Jana Kościuszko, gdzie pomagał w rozdawaniu posiłków potrzebującym. Mówił o tym, gdy umawialiśmy się w sprawie autoryzacji wywiadu.

- Mogę nie odebrać telefonu, bo będę bardzo zajęty - ostrzegał.
I tak rzeczywiście było. W przededniu ukazania się rozmowy odczytał jednak e-maila i odpisał: Pani Redaktor. Wszystko bardzo dobrze napisane, nie mam żadnych uwag. Szczęść Boże!

Oto ta rozmowa.

Agnieszka Filipowicz: Święta oraz nachodzący koniec roku sprzyjają refleksjom i podsumowaniom. 2023 rok zapisze się jako niespokojny, targany konfliktami. Drugi rok inwazji Rosji na Ukrainę, a dalej na Wschód - kolejny wybuch konfliktu na Kaukazie. Ksiądz ma zarówno korzenie ukraińskie, jak i ormiańskie, więc pewnie tym bardziej uważnie śledzi, co dzieje się za naszą wschodnią granicą...
ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski: Tak, śledzę uważnie. Moi rodzice pochodzą z Kresów Wschodnich. Ojciec urodził się na Podolu, a rodzina mamy, choć jeszcze przed wojną przeniosła się do Krakowa, pochodzi ze Stanisławowa. Natomiast mój dziadek od strony mamy był Ormianinem. Gdy więc uczyłem się w seminarium w Krakowie, zacząłem się przygotowywać do duszpasterstwa wśród Ormian - katolików. Ich znaczna liczba sprowadziła się do Polski centralnej. Dlatego zresztą noszę brodę, bo księża ormiańscy są do tego zobligowani.

Po seminarium trafił ksiądz jednak do Chrzanowa...
Rozpocząłem tam praktykę jako diakon. Planowałem wyjechać na studia z zakresu liturgii ormiańskiej, do Rzymu. W Polsce nastał jednak czas stanu wojennego i nie otrzymałem paszportu. Zdecydowałem wtedy, że zajmę się działalnością wśród osób niepełnosprawnych. Dopiero w 2000 roku odbyłem te studia w Rzymie i zacząłem odprawiać liturgię ormiańską.

Odwiedził ksiądz kraj przodków, Armenię?
Byłem tam kilkakrotnie. Po raz pierwszy w 2001 roku, gdy świętowano obchody 1700 lat chrześcijaństwa w Armenii.

Ten kraj ma tragiczne karty w swej historii, a najstraszniejsza z nich to masowe mordy dokonane na Ormianach przez Turków podczas I wojny światowej, uznawane za pierwsze ludobójstwo XX wieku.
Gdy przed laty odwiedziłem szkołę ormiańską, miałem okazję przekonać się, co Ormianie wiedzą o Polsce i Polakach. Znali oczywiście papieża Jana Pawła II. Wspomnieli też w trakcie rozmowy ze mną o wybitnym polskim pisarzu. Okazało się, że chodzi im o Stefana Żeromskiego. Dlaczego? W „Przedwiośniu" odmalował obraz dokonywanych na ludności ormiańskiej zbrodni.

Dobiegający końca 2023 rok nie zapisze się dobrze dla Armenii. Azerbejdżan zajął sporne terytorium Górnego Karabachu...
Górski Karabach jest wielką enklawą wśród gór. Karabach oznacza po ormiańsku - kamienny ogród. Tam rzeczywiście znajdują się piękne ogrody wśród gór. To smutne, że Ormianie musieli stamtąd uciec.

Słychać głosy, że Azerowie będą chcieli wymazać ormiańskie ślady na tym terenie.
Zagrożone są zabytki z pierwszych wieków chrześcijaństwa, kościoły, cmentarze.

Jest ksiądz od wielu lat orędownikiem sprawy upamiętnienia ofiar ludobójstwa Ormian.
Zaangażowałem się w ustawianie kamiennych krzyży ormiańskich upamiętniających zagładę Ormian. Pierwszy został postawiony w 2004 przy kościele św. Mikołaja w Krakowie. Pamiętam, jak wtedy ambasador Turcji pisał, że to grozi wypowiedzeniem wojny. Ale kardynał Franciszek Macharski nie ugiął się i poświęcił krzyż ormiański. Później pojawiły się w innych części Polski.

Upomina się ksiądz o rozliczenie krzywd nie tylko na Ormianach. Głośno mówi też o rzezi wołyńskiej...
Mój ojciec był naocznym jej świadkiem. Opisał zagładę rodzinnej wsi swoich rodziców, a moich dziadków na Podolu. Na szczęście rodzina mieszkała na obrzeżach wioski, zdążyła uciec. Dziadek jednak widział, co się działo. Kompletował dokumentację. Potem ja również zacząłem zbierać relacje na ten temat. Współzałożycielem naszej Fundacji im. Brata Alberta był Stanisław Pruszyński z Wołynia. Jego ojca Sowieci zamordowali na Syberii, a dwór na Wołyniu został spalony przez banderowców w 1943 r. On zdążył na szczęście wraz z siostrą zdążył ukryć się na terenie Polski centralnej.

Co ksiądz czuje i myśli, świadom okrucieństw na Wołynia, w połowie XX wieku, gdy widzi i słyszy, co dziś dzieje się w Ukrainie, w jak bestialski sposób Rosjanie obchodzą się z Ukraińcami...
Przede wszystkim - odróżniam Ukraińców od banderowców. Nie mam wątpliwości, że Ukrainie, jako państwu napadniętemu przez Rosję, trzeba pomagać.

Wołyń to nieustanna kość niezgody między Polakami i Ukraińcami?
Nie chodzi tylko o historię, ale o należyte upamiętnienie ofiar. Ponad 100 tys. osób nie zostało pochowanych, tak jak powinno to być uczynione. Ukraina blokuje te ekshumacje i pochówki. To jest właśnie największa kość niezgody - brak porozumienia w tej sprawie. Gwoli prawdy historycznej muszę powiedzieć, że te ekshumacje przed laty już zaczęły się odbywać. Wszystko załamało się około 2004 roku, gdy na Ukrainie zmieniła się władza. Ekshumacje są postrzegane jako niewygodne, bo pokazałyby skalę ludobójstwa. Ukraina robi więc krok do przodu, a potem dwa do tyłu. Od 2015 roku rząd Polski całkowicie zaniedbał tę sprawę. Natomiast nie widzę, by współcześnie były jakieś poważne konflikty między Polakami a Ukraińcami. Polska wspiera Ukrainę. Nasza Fundacja też od 1995 roku, czyli już prawie od 30 lat, wspiera ośrodki dla niewidomych dzieci prowadzone przez siostry franciszkanki z Lasek pod Warszawą, które są w Żytomierzu, Charkowie, Tarnopolu. Systematycznie kierujemy tam swoją pomoc. Na Ukrainie sytuacja jest teraz bardzo ciężka. Kraj się wyludnia. Uciekają młodzi ludzie, bo nie widzą perspektyw. Ta wojna to jest rzeź. Giną ludzie po obu stronach, tkwiąc tygodniami w okopach.

Po prostu wyczerpująca wojna pozycyjna...
Tak to wygląda, podobnie jak podczas I wojny światowej. Nie mogę zrozumieć jednego - tylu młodych Rosjan już zginęło w tej wojnie, a w Rosji się nie buntują. Przecież państwo wysyła ich na śmierć.

Siła putinowskiej propagandy?
I do tego powrót kultywowania sowieckich tradycji, kultu Stalina.

Ksiądz słynie z tego, że nie boi się poruszać trudnych, kontrowersyjnych tematów. Chciałam teraz spytać o Kościół katolicki w Polsce. Tak sobie myślę, że chyba niełatwo funkcjonować w Kościele, gdy mówi się głośno o sprawach, które wielu najchętniej zamiotłoby w nim pod dywan - kwestia lustracji, pedofilii w Kościele.
Sprawę lustracji poruszyłem, gdy otrzymałem akta jako pokrzywdzony. Byłem skutecznie zniechęcany do tego, by o tym pisać. Dostałem nawet od zwierzchnika zakaz pisania i to nie raz, tylko dwa razy. Zaprzestałem pisania, ale gdy zakaz został odwieszony, wróciłem do tego. Uważam, że jest to jedyna droga - oczyszczania się od wewnątrz.

Nie obawia się ksiądz konsekwencji takiej postawy?
Nikt z władz kościelnych nie zrobił niczego, co by przeszkodziło w funkcjonowaniu Fundacji - to chcę podkreślić. A ja robię uczciwie i solidnie to, co należy do moich obowiązków. Fundacja się rozwija, uruchamiamy nowe placówki.

Czy Kościół jest w stanie sam się oczyścić? Przykład Kościoła katolickiego w USA czy Hiszpanii pokazuje, że jednak stało się to możliwe dopiero wtedy, gdy zadziałały czynniki zewnętrzne.
Jako optymista zawsze uważałem, że jest w stanie. Moim zdaniem Kościół powinien być przezroczysty (to zresztą tytuł mojej książki). Zawarłem w niej koncepcję, że Kościół powinien się samooczyścić. Do tego powinniśmy dążyć.

Ksiądz był zaangażowany w wyjaśnianie pedofilii w polskim Kościele, ale jednak nie znalazł się w komisji powołanej do zbadania tej sprawy.
Byłem wytypowany do udziału w tej komisji przez osoby świeckie. Ale okazało się, że niektórym osobom duchownym zależało, bym nie znalazł się w tym gronie. I tak się stało. Posłowie PiS nie głosowali na moją kandydaturę.

Ksiądz należy do bardzo dobrze rozpoznawalnych przedstawicieli Kościoła katolickiego w Polsce - rozmawia z różnymi mediami, nie tylko katolickimi.
Nie boję się z nikim rozmawiać. Uważam, że trzeba umieć rozmawiać z różnymi mediami. Mogę udzielić wywiadu katolickiej „Niedzieli", ale nie widzę też przeszkód, by wystąpić w programie Sekielskiego. Co ciekawe, w tym programie moje wypowiedzi nie były ocenzurowane, a zdarzyło się, że mój wywiad w katolickiej gazecie został zdjęty. Współcześnie mamy jednak spory wybór na rynku medialnym - działają media internetowe, regionalne.

Odejdźmy na chwilę od polityki, wszak nadchodzą święta Bożego Narodzenia. Jak ksiądz je spędzi?
Oczywiście - wigilia w Fundacji w Radwanowicach z podopiecznymi. Spędzimy wspólnie ten świąteczny czas. Będzie opłatek z przyjaciółmi, szopka, jasełka.

Wspomnijmy jeszcze o świątecznych tradycjach ormiańskich. Jak katolicy tego obrządku obchodzą święta?
Nie obchodzą Bożego Narodzenia jak my. Ormianie najstarszej tradycji chrześcijańskiej czczą święto Epifanii 6 stycznia. Wspominają wtedy trzy wydarzenia: narodziny Chrystusa, pokłon Trzech Mędrców ze Wschodu i chrzest Jezusa w rzece Jordan. Kolejnego dnia, czyli 7 stycznia, obchodzą Dzień Zaduszny. Jest on poświęcony modlitwie za zmarłych.


Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski - duchowny z podkrakowskich Radwanowic, historyk Kościoła, pisarz i publicysta. Zmarł 9 stycznia 2024 roku.