Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Koniec jest bliski

01.10.2008 14:25 | 1 komentarz | 11 605 odsłon | red
Byłem dwukrotnie porywany przez Obcych podczas snu i dokładnie badany - mówi Grzegorz Brożek. Ufolog z Libiąża stał się gwiazdą niemieckiej prasy.
1
Koniec jest bliski
Grzegorz Brożek, badacz UFO z Libiąża, ostrzega ludzkość: w szybkim tempie dążymy do ostatecznego końca
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Byłem dwukrotnie porywany przez Obcych podczas snu i dokładnie badany - mówi Grzegorz Brożek. Ufolog z Libiąża stał się gwiazdą niemieckiej prasy.

Tomasz Jurkiewicz: Jak zareagował pan na artykuł w niemieckiej prasie ufologicznej, w którym jest pan jednym z bohaterów?
Grzegorz Brożek
: - Byłem niesamowicie zaskoczony, ale i zadowolony, że wreszcie ktoś potraktował mnie serio. I to nie w kraju, ale za granicą. Pokazywałem artykuł również kolegom z pracy. Cieszyli się. Otrzymałem wiele gratulacji.

Historię zamieszczoną w niemieckiej gazecie opowiadał pan już „Przełomowi” rok temu, po powrocie z Wylatowa. Wtedy jednak nie używał pan religijnej terminologii. Dlaczego?
- Po prostu bałem się reakcji środowisk katolickich. Moje wnioski i wiedza na temat Kościoła nieco różnią się od oficjalnych stanowisk przedstawicieli tej instytucji. Ogromny statek kosmiczny, który widziałem w Wylatowie, nie na darmo nazywany jest „Królestwem Bożym”. Ten sam statek św. Jan opisał w swojej Ewangelii.

Czym w takim razie jest „Królestwo Boże”?
- To statek cywilizacji Anunaków, zamieszkujących planetę Nibiru. Ma wymiary kilkakrotnie większe od powierzchni Polski. Służy przemieszczaniu się, a jednocześnie przetrwaniu tych istot. To Anunakowie stworzyli człowieka 12 tysięcy lat temu i to oni być może go zniszczą.

Czy ta cywilizacja już wcześniej odwiedzała Ziemię?
- Przecież oni monitorują nas cały czas i wszyscy, może poza Polską, zdają sobie z tego sprawę. Niczym innym, jak spotkaniem z Obcymi, było objawienie fatimskie. Malutka Łucja otrzymała wówczas ostrzeżenie, by ludzkość nie pogrążała się w konfliktach i agresji. Również wtedy przekazano jej informację o tym, że koniec świata nastąpi w 2012 roku. Najprawdopodobniej wtedy dojdzie do zderzenia z planetą Nibiru. Tylko nieliczni zostaną uratowani przez statek Anunaków.

Jednak o UFO zaczęło być głośno dopiero w latach 50. ubiegłego wieku.
- Wtedy rzeczywiście statki obcych zaczęły nas odwiedzać częściej. Świadkiem bliskiego spotkania trzeciego stopnia z Obcymi w 1969 roku był np. prezydent USA Jimmy Carter. We wrześniu 2005 roku na Uniwersytecie w Toronto kanadyjski Minister Obrony Narodowej z lat 1963-67 Paul Hellyer publicznie oświadczył, że UFO są taką samą rzeczywistością, jak samoloty, które latają nad naszymi głowami.

Czy w tym roku również zobaczył je pan w Wylatowie?
- Niestety, nie. Choć nie ukrywam, że bardzo chciałbym. To, jak na razie, najpiękniejsze zjawisko, jakie widziałem w życiu. Oszałamiające. W tym roku w Wylatowie wraz z grupką innych badaczy zrezygnowaliśmy z systemu monitorowania pól. Statki obcych i tak stosują „technikę niewidzialności”. Postawiliśmy na kontakt osobisty. Wraz z kolegami w małych grupkach patrolowaliśmy pola. Kręgi zbożowe powstały jednak dopiero po moim wyjeździe w miejscowości Buntów, niedaleko Wylatowa. Mniej więcej w tym czasie kobieta z Gniezna zobaczyła na polach uprawnych humanoida o czarnym kolorze skóry, który mierzył jakieś 1,30 metra wzrostu.

Dlaczego w takim razie odwiedzają nas Obcy i dlaczego wybrali pana?
- To najtrudniejsze pytanie i chociaż zajmuję się ufologią 27 lat, nie mogę na nie jasno odpowiedzieć. Wcześniej w Libiążu byłem dwukrotnie porywany przez Obcych podczas snu i dokładnie badany. Potem pierwszy raz w życiu przyjechałem do Wylatowa i zaszczyt zobaczenia „Królestwa Niebieskiego” przypadł właśnie mnie. Być może, gdy dojdzie do katastrofy, Anunakowie zdecydują się mnie ocalić. Być może jednak chcą, bym przekazał ludziom, że mamy jeszcze szansę na uratowanie naszej planety. Jeśli się zmienimy. Musimy zwolnić, bo nasze tempo życia, chemiczne jedzenie, smog i elektronika same doprowadzą do katastrofy. Wykończymy się sami, zanim oni z nami skończą.
Rozmawiał
Tomasz Jurkiewicz

Fragmenty artykułu „Znaki na niebie” Waldemara Czarnetzkiego z niemieckiego miesięcznika „UFO und Kornkreise” ( UFO i kręgi zbożowe”) 

 O Grzegorzu Brożku: Jest to wesoły, zabawny człowiek, który zawsze ma coś do powiedzenia, lecz nie wszyscy biorą to zbyt serio. 
 O nocy w Wylatowie z 22/23 lipca 2006: Wtedy trzy osoby stały się świadkami głęboko przejmującego zdarzenia, które można by opisać religijnym terminem „objawienie Królestwa Niebieskiego”. Rozsądna i rzeczowa etykieta brzmi „spotkanie nieznanych obiektów latających”. Około wpół do pierwszej w nocy na niebie nad ich głowami wydarzyło się coś niesamowitego. Gwiazdy zniknęły, niebo się otwarło, a na nimi pojawiła się niewiarygodna ilość świateł. 
 O wrażeniach Grzegorza Brożka z nocy w Wylatowie: - Było to widać na całym firmamencie nieba. Wyglądało jak świetlisty okrąg, na którego obrzeżach pojawiła się forma w kształcie niebieskiego liścia kończyny. Na początku światła się nie ruszały. Potem zaczęły szybko przemieszczać się z jednej strony na drugą. Trwało to około pół godziny. Z wrażenia ściągnąłem okulary, wpadłem w panikę i zacząłem płakać. Mimo 40 lat na karku nigdy czegoś takiego nie widziałem.

Niemiecki miesięcznik „UFO i kręgi zbożowe” opublikował obszerny artykuł na temat piktogramów pojawiających się w wielkopolskim Wylatowie. Jednym z bohaterów reportażu jest Grzegorz Brożek z Libiąża, który od trzech lat również bada tajemnicę dziwnych znaków na polach uprawnych. W 2006 roku uczestniczył w bliskim spotkaniu trzeciego stopnia.

Przełom nr 39 (855) 24.09.2008