Nie masz konta? Zarejestruj się

Ludzie

Stolarz - artysta

15.05.2009 09:21 | 0 komentarzy | 4 627 odsłony | red
Jan Nowak ( 27 XII 1889-6 I 1953) Mimo że Jan Nowak nie żyje już ponad pół wieku, nie przeminęła ani pamięć po nim, ani jego talent. Prawnuczką tego aktora i reżysera amatorskich przedstawień z Trzebini jest Anna Dereszowska - coraz bardziej popularna aktorka, znana chociażby z roli w największym polskim hicie kinowym ostatnich lat „Lejdis”.
0
Stolarz - artysta
Zofia Nowak z córką Zofią oraz synami: Czesławem, Tadeuszem, Zdzisławem. Z prawej Jan Nowak. Fot. Archiwum rodzinne Nowaków
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Jan Nowak ( 27 XII 1889-6 I 1953) 
Mimo że Jan Nowak nie żyje już ponad pół wieku, nie przeminęła ani pamięć po nim, ani jego talent. Prawnuczką tego aktora i reżysera amatorskich przedstawień z Trzebini jest Anna Dereszowska - coraz bardziej popularna aktorka, znana chociażby z roli w największym polskim hicie kinowym ostatnich lat „Lejdis”.

- Do dzisiaj nie mogę przestać się śmiać, kiedy przypominam sobie miny ojca, które stroił przy goleniu, gdy przyglądaliśmy się mu razem z braćmi - wspomina 82-letni Zdzisław Maciej Nowak, najmłodszy syn Jana Nowaka.

W kompanii z Hitlerem
Jan Nowak nigdy nie został profesjonalnym aktorem. Pełen zawirowań okres historyczny i ciężkie warunki życiowe spowodowały, że musiał wybrać solidny rzemieślniczy fach. Po ukończeniu szkoły zawodowej w Krzeszowicach zaczął pracę jako stolarz. W 1909 roku powołano go do armii austriackiej, gdzie szybko dosłużył się stopnia plutonowego.

- Jeden z podlegających mu kaprali nazywał się Adolf Hitler - śmieje się Zdzisław Nowak. - Ojciec miał nawet zdjęcie, stojącego obok przyszłego dyktatora, ale w czasie wojny zaginęło. Kiedy rozpoczęła się I wojna światowa tata opuścił rodzinne strony na pięć długich lat. W wielkiej bitwie pod Gorlicami został ranny i dostał się do niewoli rosyjskiej. Stamtąd zwolniono go dopiero w 1919 roku.
Wcześniej, jak wielu innych jeńców, przeszedł specjalne przeszkolenie, dzięki któremu po przedostaniu się do Polski miał szerzyć komunizm wśród ludu. Sowieci zwolnili go tylko pod warunkiem takiego zapewnienia z jego strony. Prawdopodobnie wtedy po raz pierwszy Jan Nowak udowodnił swój talent aktorski. Komuniści uwierzyli mu bez zastrzeżeń. Po przybyciu do ojczyzny wyrzucił instrukcje od działaczy politycznych. Wstąpił do Narodowej Partii Robotniczej, z której kandydował nawet na posła do sejmu z rejonu Trzebini.

Arystokracja robotnicza
- Ktoś powiedział mi, że gdyby teść przyszedł na świat pół wieku później, zostałby poetą - wspomina Barbara Nowak, żona Zdzisława. - Bo oprócz drygu aktorskiego miał również bardzo wyczulony zmysł pisarski. Dzięki romantycznym wierszom zdobył serce Zofii Łagan, którą poznał jeszcze podczas nauki w krzeszowickiej zawodówce. Zofia uczyła się na krawcową. Jej rodzice posiadali gospodarstwo ziemskie i nie chcieli słyszeć o tym, żeby ich córka związała się ze stolarzem. Mimo tego, Zofia czekała na męża cztery wojenne lata i jeszcze rok, kiedy to nie wiadomo było co dzieje się z jej wybrankiem. Po powrocie Jana do Polski szybko wyszła za niego za mąż. Mieli czwórkę dzieci: Zofię, Czesława, Tadeusza, i Zdzisława.

- To była solidna, robotnicza rodzina. Arystokracja robotnicza - wspomina Zdzisław Nowak. - Tak nazywano wówczas rzemieślników, ponieważ zarabiali więcej od zwykłych robotników i zawsze mogli liczyć na zatrudnienie. Co niedzielę rano, o ósmej, całą rodziną udawaliśmy się do kościoła w Krystynowie. Potem śniadanie z obowiązkową kawą zbożową i bułeczkami pieczonymi dzień wcześniej. Robotnicy mieli wtedy więcej kultury osobistej, niż niejeden dzisiejszy inteligent. Nikt nie przeklinał. Do sąsiada nigdy nie zwracano się inaczej, niż per pan/pani.

Mój mąż artysta
Jan Nowak po wojnie pracował w Kopalni Artur w Sierszy. Gdy wielki kryzys lat 30. dotknął wydobycia węgla, przeniósł się do cementowni Górka. Wtedy w jego życie coraz mocniej zaczęła wkraczać pasja. Grał w niemal w każdym przedstawieniu amatorskiej grupy Koła Dramatycznego, która działało przy Górce. Próby mieli w sali teatralnej Towarzystwa Szkoły Ludowej.

- Kiedyś całą rodziną oglądaliśmy komediowe przedstawienie z ojcem w jednej z ról - opowiada Zdzisław Nowak. - Gdy postać grana przez tatę dostawała cięgi po plecach, moja 10-letnia siostra rozpłakała się. „Nie bijcie mi tatusia!” - krzyczała na cały teatr. Nic nie pomogły tłumaczenia, że to tylko spektakl. Trzeba było przerwać przedstawienie.

- Gdy weszłam do rodziny Zdzisława - uśmiecha się Barbara Nowak - teściowa powiedziała mi w zaufaniu: „Mój mąż to był artysta. On nigdy nie zagrzał miejsca w domu. Musiałam wszystko robić za niego”. Jego pasja rozwijała się kosztem czasu, który mógł poświęcić rodzinie.

Ale ten czas poświęcał również na działalność społeczną. Był prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Sierszy i paramilitarnej organizacji Liga Obrony Powietrznej Państwa (LOPP).

- Amatorski teatr i takie organizacje były wówczas wielką formą łączenia społeczeństwa - podsumowuje Zdzisław Nowak.
- Zamiast siedzieć przed telewizorem, ludzie planowali razem kolejne inicjatywy, rozmawiali. To były prawdziwe spotkania, których w dzisiejszych czasach brakuje najbardziej.

Talent mam po nim
Gdy rozpoczęła się II wojna światowa, Jan Nowak, dzięki wcześniejszym doświadczeniom, wiedział jak sobie poradzić.

- Pamiętam, że bardzo zaimponował mi, gdy zaraz na początku okupacji niemiecki patrol przyszedł zrewidować nasz dom - opowiada Zdzisław Nowak. - Ojciec zaczął z nimi rozmawiać po niemiecku. Pokazał żołnierzom swoją fotografię austriackiego plutonowego. Od razu spojrzeli na niego inaczej. Z kolei gdy w 1945 roku przez Trzebinię przechodziły wojska radzieckie, ojciec bez problemu porozumiewał się z nimi po rosyjsku.

Po wojnie Nowak wreszcie mógł wrócić do swej ulubionej pasji teatralnej, która w okresie okupacji była całkowicie zakazana. Znów grał w amatorskiej grupie teatralnej, która teraz miała próby w domu kultury przy cementowni Górka. Z czasem coraz więcej sztuk zaczął reżyserować. Wciąż pisał wiersze, recytowane przez młodzież na okolicznościowych akademiach.

Zmarł stosunkowo młodo. Miał 63 lata. Jego potomkowie, obdarzeni wyjątkowymi zdolnościami, z reguły wybierali studia techniczne lub ekonomiczne. Tylko wnuk Jana, syn Zofii, postanowił zostać aktorem. Przekonywany przez rodzinę, ostatecznie wybrał jednak medycynę. Podobnego dylematu nie miała już jego córka - Anna Dereszowska, która w 2003 roku ukończyła Akademię Teatralną w Warszawie.

- Dobrze wie, kim był jej pradziadek - stwierdza Zdzisław Nowak. - Kiedy ostatnio się widzieliśmy, powiedziała do mnie: „Charakter i talent mam po nim”.
Tomasz Jurkiewicz

„Przełom” nr 18 (886) 5.05.2009