Polszczyzna łatwizna
Polszczyzna łatwizna
Poznanie etymologii niektórych wyrazów i wyrażeń, ich dawnego, pierwotnego znaczenia, może być niezwykle pouczające, a w wielu wypadkach... zaskakujące. Okazuje się, że pewne słowa zmieniają z biegiem czasu swój pierwotny sens, że zaciera się związek między ich pochodzeniem a budową słowotwórczą. Mówi się wtedy, że inne jest etymologiczne, a inne realne znaczenie wyrazu.
Wydawałoby się, że wyraz czesne (`opłata za naukę w szkole prywatnej lub społecznej`) musi się łączyć z wyrazem czas, bo przecież stanowi zapłatę za pewien czas nauki. Nic podobnego! Czesne (a pierwotnie czestne) wiąże się ze słowem cześć (inaczej `honor, uznanie, poważanie`) i kiedyś było niejako opłatą sądową, podziękowaniem (`pamiętnym`) dla sędziego.
Także wyrażenie kurna chata nie ma nic wspólnego z kurami. Nie była to chata, w której hodowało się kury, lecz `dom bez komina`. Przymiotnik kurny pochodzi od czasownika kurzyć się, czyli `dymić się, prószyć`. Ze ścian kurnej chaty po prostu się dymiło, i stąd nazwa.
Miskę do mycia nazywamy ciągle miednicą, choć nie jest to już `naczynie z miedzi` (od staropolskiego przymiotnika miedny = miedziany). Nazwę tę zostawiono i nikomu nie przeszkadza, że inny jest materiał (znamy miski z blachy cynkowej, ze szkła, z plastiku). I słusznie, przecież kształt i przeznaczenie miednicy pozostały takie same.
Niezwykle ciekawa jest też historia rzeczownika sklep, niestety, dziś już coraz rzadziej używanego, wypieranego przez markety, shopy, butiki, salony, galerie. Otóż początkowo sklepem nazywano każde `pomieszczenie ze sklepieniem`, każde `miejsce sklepione`, czyli takie, które zostało przykryte sklepieniem, zamknięte od góry, zasklepione`.
Wyraz sklep miał bowiem wtedy niewątpliwie związek z czasownikiem sklepiać (sklepić), tzn. `robić (zrobić) sklepienie, przykryć (przykrywać) coś sklepieniem, zamykać (zamknąć) od góry`. Z pewnością więc sklep znajdował się w części podziemnej budynku i utożsamiany był z `piwnicą, komorą, kryptą, lochem`.
Nasi przodkowie doskonale rozumieli zatem zwroty: Z sieni tego budynku prowadziło zejście do znajdującego się pod nim sklepu albo Pod marmurową posadzką kościelną mieściło się pięć sklepów, w których były groby. Nie uważali za nic nagannego, jeśli ktoś mówił sklep, mając na myśli `sklepienie`, np. Cegły tej użyto przy budowie podziemnego sklepu; Sklep się niebieski (tzn. sklepienie niebieskie) oblewał płomieniem.
Ale mniej więcej od XVII wieku wyraz sklep nabrał nowego znaczenia. Zaczęto nim określać `pomieszczenie, gdzie składuje się towary kupieckie, a także gdzie można coś kupić`. Sklep stał się więc synonimem `punktu handlowego, w którym dokonuje się transakcji kupna-sprzedaży`. Do dziś zresztą w niektórych rejonach Polski na takie miejsce mówi się skład, np. Kupiłam to w składzie (obecnie powiedzielibyśmy w magazynie, w hurtowni).
Takich zmian semantycznych wyrazów notowała wówczas polszczyzna więcej. Np. piwnica służyła pierwotnie jedynie do `przechowywania, składowania wszelkich napojów`, gdyż piwo było `ogólną nazwą napoju`, a więc i wody, i mleka, i soku owocowego`, ale później stała się miejscem gromadzenia innych produktów spożywczych, np. ziemniaków, a także opału, starych gratów itp.
Podobnie jak w wypadku słowa piwnica, utrzymano więc nazwę sklep, gdy handel wyszedł z podziemi, z magazynów i zaczął się odbywać w pomieszczeniach z oknami, do których dało się wejść wprost z ulicy. Tak oto rozszerzyło się znaczenie rzeczownika sklep: od `budowli zasklepionej, miejsca pod sklepieniem, piwnicy, krypty`, przez `kram, miejsce składu kupieckich towarów, do `lokalu, w którym sprzedaje się towary`.
Któż dziś pamięta takie określenia, jak sklepy bławatne, czyli `sklepy z materiałami jedwabnymi o barwach bławatu (`niebieskich, błękitnych`); sklepy korzenne, czyli `sklepy spożywcze, w których sprzedawało się również korzenie (przyprawy)`, sklepy kolonialne, czyli `sklepy z artykułami spożywczymi sprowadzanymi z krajów pozaeuropejskich`; sklepy norymberskie, czyli `sklepy z pasmanterią, z wyrobami galanteryjnymi i innymi, w których było wszystko, czego się szukało` (stąd przysłowie Wszystkiego tu pełno jak w norymberskim sklepie), albo sklepy z bric-à-brac [wym. brikabrak], czyli `oferujące przedmioty o charakterze antykwarycznym, np. meble, porcelanę, pochodzące z różnych epok, mające różną wartość`.
Były też trafiki (wł. traffico `ruch, handel`), tzn. sklepy, gdzie `sprzedawano głównie tytoń i papierosy dobrej jakości` (w przeciwieństwie do budek czy kiosków). Ta nazwa obecnie powraca, w Krakowie przy przystanku tramwajowym przy ul. Podwale jest właśnie taki punkt handlowy o nazwie "Trafika".
Przelom nr 29 (1050) 25.7.2012
Maciej Malinowski jest mistrzem ortografii polskiej (katowickie "Dyktando"), autorem książek "(...) boby było lepiej", "Obcy język polski" i "Co z tą polszczyzną"
29.04.2025
ZATRUDNIĘ kierowcę kat. C i C+E 500-380-561
24.04.2025
WIELOLETNIE doświadczenie, kompleksowe wykonanie i...
22.04.2025
DREWNO opałowe, kominkowe, zrębki, Tel. 572-632-99...
22.04.2025
WYCINKA drzew, zrębkowanie, mulczowanie, Tel. 572-...
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz