Czar zielonych budek w Chrzanowie

Pojawiło się mnóstwo komentarzy do artykułu o targowisku przy Sądowej w Chrzanowie. Jak mieszkańcy wspominają tamto miejsce?

Na publikowanym zdjęciu widzimy „zielone budki” w 2000 roku, stojące wzdłuż przejścia między Dobczycką i Sądową. W tych punktach można było kupić przeróżne owoce i warzywa.

CZYTAJ TEŻ
Handel przy Sądowej w Chrzanowie ćwierć wieku temu

• „Najbardziej zapadł mi w pamięci czas, kiedy od Wschodu przyjeżdżali bracia Słowianie na handel. Można było kupić wtedy absolutnie wszystko: od wódki, przez instrumenty muzyczne, serwisy, sztućce, do mundurów generalskich” – pisze pani Danuta.
   
• „Pamiętam te czasy. Warzywa i owoce kupowane w budce zawsze z babcią na zakupach. I słonecznik. Tego się nie zapomina – podkreśla pani Anna.
   
• „Było lepiej niż teraz. Zawsze się coś dla siebie albo na prezent znalazło. Teraz niestety nie ma po co tam iść. Taka smutna prawda” – stwierdza pani Agnieszka.
   
• „To był targ, bazar z prawdziwego zdarzenia. Wszystko wtedy tętniło życiem, pozostały tylko miłe wspomnienia” – przyznaje pani Joanna.
   
• „To były piękne czasy, już nie wrócą. Lubiłam tam pić wodę z dystrybutora z sokiem. Była tam pani i pan - zawsze uśmiechnięci. Życie było wesołe, życzliwe, radosne. Nie to co teraz” – ocenia pani Anna.
   
• „Jako dziecko uwielbiałam chodzić tam z mamą i oglądać wystawy w tych budkach. Często też jadałam frytki. Fajne czasy, dużo ludzi tam przychodziło” – przypomina pani Daria.
   
• „To był bazar, gdzie można było kupić nieosiągalne w sklepach rzeczy: rajstopki dziecięce, buciki, słodycze, środki czystości. Handlowali nimi głównie Rosjanie. Tam poznałam Anastazję, lekarkę spod Moskwy, która dorabiała, handlując do swojej marnej pensji” – wspomina pani Eligia.
   
• „Pamiętam zielone budki. wszystko tam można było kupić. Różności- cudeńka. Także pamiętam te owoce - pomarańcze wystawione. Szczególnie przed świętami to było takie wow. Chodziłam z babcią na zakupy. W sobotę z samego ranka po kwiatki ogrodowe. Sentyment pozostał” – pisze pani Sylwia.
   
• „Ja uwielbiałam biegać jako dziecko na ten targ. Będąc u babci, zawsze dostałam parę groszy na tutkę z gazety, wypełnioną prażonym słonecznikiem. Petarda” – podkreśla pani Katarzyna.
   
• „Kiedyś Chrzanów tętnił życiem. Teraz jakby wszystko umarło, a budki pamiętam do dziś. W jednej z nich były pierścionki, wsuwki i inne śliczności” – wylicza pani Monika.
   
• „Zielone budki to była magia. W kolejnych latach targ rozrósł się już o plac między Sadową a Krzyską (Świętokrzyską/Komuny Paryskiej). Na nim najczęściej słyszanym słowem było: „skolko?” - dodaje pan Jakub.
   
• „Kultowe miejsce Chrzanowa, moje dzieciństwo w latach 80-tych. Zawsze w Sobotę Wielkanocną biegłam rano po borowinę do koszyka. Z dziadkiem po jajka swojskie pod tzw. murek, bo tam stały starsze panie z jajkami od szczęśliwych kurek, słonecznik w gazecie, kasety magnetofonowe z kultowymi przebojami. Aż się łezka kręci” – wzrusza się pani Anna.
   
• „Mieszkałam na Jagiellońskiej, więc targ był po sąsiedzku. Pamiętam, że niestety wydawałam wszystkie oszczędności na spinki, kokardki itp u Pani Janikowej” – pisze pani Katarzyna.
   
• „Pamiętam budki, ławki z ekologicznymi, rolniczymi warzywami, nabiałem, drobiem, rewelacja! Później handel czym popadło, co można było sprzedać, wymienić. Sklep PSS bardzo dobry! Aż do likwidacji. Teraz parking, smutny pasaż. Taki bieg czasu. Zostały wspomnienia zakupów, pogawędek ze znajomymi” – dopowiada pani Halina.
   
• „Pamiętam prażony słonecznik, sprzedawany prosto z materiałowego worka. Zdarzało się, że był jeszcze gorący. Mierzony był drewnianą miarką, najprawdopodobniej podstawką do jajka. Słonecznik pakowany był w gazetę w kształcie rożka” – opisuje pan Sylwester.