To dzień pełen tradycji, wody i zabawy. Śmigus-dyngus to nie tylko oblewanie – to także dziesiątki zwyczajów i obrzędów, które przez wieki łączyły ludzi i budziły przyrodę do życia.
Choć Poniedziałek Wielkanocny nie wyróżnia się specjalną liturgią w kościele, to w kulturze ludowej ma wyjątkowe znaczenie. Znany dziś głównie jako śmigus-dyngus, dzień ten przez wieki łączył wiele różnych tradycji – od rytualnego polewania wodą, po chodzenie po domach z życzeniami i śpiewem.
Po niedzieli spędzonej spokojnie w gronie rodziny, drugi dzień świąt był czasem ożywionej aktywności – zwłaszcza wśród młodzieży. Na wsiach już w nocy z niedzieli na poniedziałek pojawiali się przebierańcy, którzy odwiedzali domy, oblewali wodą, żartowali i figlowali. To właśnie tego dnia odbywały się sąsiedzkie wizyty, a cała społeczność integrowała się wokół wspólnego świętowania.
W niektórych regionach śmigus miał bardziej żartobliwy charakter – chłopcy czatowali z wiadrami, a dziewczęta, choć często protestowały, były zadowolone z uwagi. Zgodnie z dawnymi wierzeniami, panna oblana wodą miała większe szanse na zamążpójście i zachowanie urody przez cały rok.
Zwyczaj oblewania się wodą wywodzi się z dawnych, przedchrześcijańskich obrzędów związanych z przyrodą i płodnością. Woda symbolizowała oczyszczenie, odrodzenie i urodzaj. Dlatego w niektórych wsiach praktykowano nawet kropienie ozimych pól wodą święconą w Poniedziałek Wielkanocny, by zapewnić dobry plon.
W tradycyjnych społecznościach to właśnie tego dnia chłopcy starali się polać wybrane dziewczęta – czasem z pomocą specjalnych sikawek, czasem nawet perfumami. Dziewczęta nie zawsze wychodziły z domu z własnej woli – ryzyko zmoczenia było duże, a lodowata woda nie zachęcała do spacerów. Zdarzało się jednak, że role się odwracały i to panny z wiadrami zaskakiwały dyngusiarzy.
Charakterystycznym elementem wielkanocnego świętowania byli kolędnicy, znani jako dyngusiarze. Często prowadzili ze sobą symbolicznego koguta – najpierw żywego, później wykonanego z gliny, drewna lub ciasta. Przebrani kawalerowie odwiedzali domy, składali życzenia, śpiewali, grali na instrumentach i polewali wodą dziewczęta, które wręczały im pisanki jako formę wdzięczności i symboliczne „wykupienie się”.
Kogut w tej tradycji nie był przypadkowy – symbolizował witalność, płodność i energię wiosny. W niektórych regionach, jak opoczyńskie, kolędnicy nosili też zielone gałązki („gaik”) i małe krzyżyki („pasyjki”), łącząc elementy dawnych wierzeń z chrześcijańską symboliką.
Dyngusiarze byli mile widziani – odmawianie im podarków uważano za zły znak. Gospodarze częstowali ich więc jedzeniem, słodyczami, a niekiedy nawet kieliszkiem wódki.
Choć dziś śmigus-dyngus ma raczej charakter zabawy i żartu, w wielu miejscach Polski nadal kultywuje się jego ludowe korzenie. Wspólne polewanie wodą, chodzenie po domach i życzenia to nie tylko zabawa, ale też element kulturowego dziedzictwa, który przez wieki budował więzi społeczne, dawał okazję do zalotów i symbolicznie witał wiosnę.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu przelom.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
10.04.2025
ŁAZIENKI, gładzie, sufity podwieszane, Tel. 692-60...
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz