Z zapyziałej sali po mistrzowskie medale - przelom.pl
Zamknij

Z zapyziałej sali po mistrzowskie medale

Michał KoryczanMichał Koryczan 13:00, 04.05.2025
Skomentuj Marek Dragosz Marek Dragosz

Na pierwszy trening przyjechało 14 facetów z różnych części Polski. Pierwszy miał krótkie spodenki w kwiatuszki. Pytam go: Paweł, będziesz w tym trenował? On mówi, że tak, bo ma tylko takie. Facet 33 lata i na ten trening założył po raz pierwszy w życiu krótkie spodenki. Przez 33 lata wstydził się, że nie ma nogi i całe życie łaził w jeansach - opowiada Marek Dragosz, były selekcjoner reprezentacji Polski w amp futbolu, czyli piłce nożnej osób po amputacji.

Marek Dragosz przez 11 lat prowadził reprezentację Polski w amp futbolu, z którą dwukrotnie wywalczył brązowe medale mistrzostw Europy. Mimo że początki były dalekie od ideału. Pierwszy trening z kadrą narodową musiał przeprowadzić w zapyziałej sali gimnastycznej.

- Na pierwszy trening przyjechało 14 facetów z różnych części Polski. Pierwszy miał krótkie spodenki w kwiatuszki. Pytam go: Paweł, będziesz w tym trenował? On mówi, że tak, bo ma tylko takie. Facet 33 lata i na ten trening założył po raz pierwszy w życiu krótkie spodenki. Przez 33 lata wstydził się, że nie ma nogi i całe życie łaził w jeansach - opowiada Marek Dragosz.

W 2012 r. prowadzona przez niego reprezentacja wzięła udział w mistrzostwa świata w amp futbolu w Kaliningradzie. W stawce 12 zespołów zajęła 11 miejsce. Na kolejnym turnieju było już zdecydowanie lepiej.

- Pojawiło się zaproszenie na mistrzostwa świata w 2014 roku w Meksyku. Tylko jak uzbierać pieniądze, żeby tam polecieć? Zebraliśmy, ale stać nas było tylko na to, żeby w dwuosobowych pokojach spać po czterech. Jedni na łóżkach, drudzy na podłodze.

Polski Związek Piłki Nożnej wypożyczył nam wtedy torby. Pełne sprzętu. Każdy miał dwie polówki, dwie koszulki, dwie pary spodenek i getry. Wyglądaliśmy tak, że koniec świata.

Wygrywamy pierwszy mecz. Drugi i trzeci tak samo. Wychodzimy z grupy. Umówmy się, w polskim futbolu już jesteśmy bogami. Tymczasem ekipa trenera Dragosza powiedziała: hola, będziemy grać dalej. W 1/8 finału pokonaliśmy USA, a w ćwierćfinale aktualnego mistrza świata Argentynę. Dziennikarze zaczęli się tym interesować. Pod ich naciskiem Polski Związek Piłki i Nożnej napisał do nas: w uznaniu waszych zasług to, co wam pożyczyliśmy, jest wasze. Myśmy zwariowali. Ludzie spali w dresach.

Półfinał przegraliśmy. Podobnie jak mecz o trzecie miejsce. Wróciliśmy do Polski. Byliśmy szczęśliwi. W środku nocy na lotnisku czekali na nas ludzie z goździkami. Dwa dni potem dostaliśmy kolejnego maila z PZPN. Sekretarz generalny napisał, że jesteśmy dumą narodu, że sprzęt jest nasz, ale dobrze by było, żebyśmy oddali torby. No i fajnie. Nauczyliśmy się pokory. Żeby nie było, że jesteśmy za dobrzy – opowiada Marek Dragosz.

O tym, w jakich okolicznościach po raz pierwszy zetknął się z amp futbolem, dlaczego przez pół roku nie mógł zasnąć oraz czego chcieli od niego w środku nocy zawodnicy z reprezentacji Polski przeczytacie w 17. numerze „Przełomu”, dostępnym w wersji papierowej i elektronicznej.

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%