Woda, wydostając się na powierzchnię, wciąż jest żywiołem o dużej mocy niszczenia i destrukcji. Nie ma gwarancji, że w rejonie Sierszy wyjdzie w miejscach, gdzie kiedyś płynęła - mówi dr hab. inż. Mariusz Czop, prof. AGH z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska w rozmowie z Agnieszką Filipowicz.
Niedawno na spotkaniu w Trzebini powiedział pan, że likwidacja kopalni jest dużo trudniejsza i kosztowniejsza niż jej budowa.
Bo tak właśnie jest. W środowisku światowych specjalistów z dziedziny górnictwa przedstawiane są dane, że na każdego 1 dolara przeznaczonego na budowę zakładu górniczego, przypadają 4 dolary na jego prawidłową likwidację. Te liczby mówią same za siebie. Szkoda, że gdy zapadała decyzja o zamknięciu kopalni Siersza, ktoś nie wziął wtedy do ręki kalkulatora i nie sporządził rzetelnego bilansu zysków i strat. Prawidłowa likwidacja kopalni powinna uwzględniać odpowiednie działania w celu minimalizacji tych niekorzystnych skutków, w szczególności zaś skuteczne zabezpieczania ludzi i środowiska. Likwidacja kopalni "Siersza" z technicznego punktu widzenia, z racji swojej szybkości i braku jakichkolwiek zabezpieczeń była nieprawidłowa - jest to bezsporne. Zawsze było to jasne, że jeśli zwierciadło wód podziemnych osiągnie poziom mniej więcej granicy kontaktu utworów karbońskich z warstwami czwartorzędowych, to - przy niekorzystnych warunkach geologicznych w Sierszy i Gaju - zacznie się problem z zapadliskami.
Dlaczego niekorzystnych?
- Bo tam ponad płytkimi wyrobiskami znajdują się luźne piaski. Gdyby były to utwory lub skały bardziej wytrzymałe i zwarte, jak gliny, iły czy wapienie, nie mielibyśmy w ogóle problemu zapadlisk lub byłby on marginalny. Dlaczego po zamknięciu Zakładu Górniczego Trzebionka nie ma problemu zapadlisk? Bo tam są właśnie korzystniejsze warunki geologiczne - zwarte warstwy skalne ponad wyrobiskami górniczymi.
U sąsiadów w Olkuskiem jest podobnie?
Tam mamy do czynienia z naprawdę kuriozalną sytuacją. Dokumentacja likwidacji zakładu górniczego nie uwzględnia wielu istotnych i widocznych gołym okiem szkód, gdzie poszkodowane są lub mogą być konkretne podmioty i osoby fizyczne. Nie przewidziano też zawczasu adekwatnych działań i zabezpieczeń dla ochrony ludzi i środowiska. I teraz przedsiębiorca mówi, że nie musi nic robić poza tym co ma w planie ruchu. Niestety po raz kolejny mamy dowód jak jest to ważne aby w dokumentacji likwidacji kopalń szkody były rzetelnie przedstawione i wyliczone. W rejonie Olkusza jest już pewnie ponad 100 zapadlisk i choć ludzie mówią że czują się zagrożeni przedstawiciele kopalni a za nimi decydenci twierdzą że wszystko jest pod kontrolą. Pomimo wiedzy, że w rejonie olkuskim wystąpi problem podtopień terenów nie widać żadnej mobilizacji w zakresie przygotowania skutecznego systemu odwodnienia powierzchniowego.
Co robi woda, gdy w niekontrolowany sposób wpuści się ją w wyrobiska?
Wpuszczanie wody bez kontroli i zabezpieczeń do wyrobisk to oddanie się w ręce niszczycielskiego żywiołu. To tak jakby czekać na falę powodziową i nie mieć nie tylko wałów ale w ogóle żadnego sprzętu przeciwpowodziowego o jakim wie każdy chyba człowiek, czyli łodzi, pomp, worków z piaskiem itp. Ale najbardziej ekstremalny eksperyment to wpuszczanie wody do płytkich wyrobisk gdzie w nadkładzie są piaski, bo to prosty przepis na totalny Armageddon. W ogóle obszary gdzie woda wychodzi na powierzchnię są bardzo niebezpieczne raz o mało nie zginąłem na takich terenach pogórniczych. Prowadziliśmy z kolegą badania. Wpadłem do kurzawki aż po pierś.
Jak się ratować w takiej sytuacji?
Trzeba się łapać, czego można. Na szczęście niosłem stalowe żerdzie i kolega mi pomógł, choć sam też się mocno zapadł. Trzeba pamiętać - jeśli woda się podnosi, może robić się kurzawka, czyli strefa rozluźnionego piasku. Dlatego ostrzegam przez bezrefleksyjnym podchodzeniem do koncepcji przedstawianej w sąsiednim rejonie olkuskim, że zatapiające się powoli wyrobiska po eksploatacji piasku już za chwilę będą atrakcją turystyczną Małopolski i można je będzie przekształcić w publiczne kąpieliska. Woda wydostając się na powierzchnię wciąż jest żywiołem o dużej mocy niszczenia i destrukcji. Nie ma gwarancji, że w rejonie Sierszy wyjdzie w miejscach, gdzie kiedyś płynęła, zważywszy że cały teren bardzo znacznie osiadł. Żeby ją opanować i okiełznać konieczne może być wykonanie dużo gęstszej sieci drenażowej, niż mogłoby się wydawać.
Całość rozmowy dostępna w aktualnym 20. numerze "Przełomu".
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu przelom.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
17.12.2024
MALOWANIE, tapetowanie. Krótkie terminy., Tel. 784...
11.12.2024
POSZUKUJEMY pracownika na stanowisko operatora utr...
17.09.2024
ŚLUSARZY, spawaczy, montażystów, praca na warsztac...
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz