Jaworzno
Farma fotowoltaiczna na miejscu węglowej elektrowni Jaworzno I się sprawdza
Pierwsza farma fotowoltaiczna TAURONA zlokalizowana w Jaworznie przekroczyła próg rocznej produktywności dwa miesiące przed terminem. Farma przesłała do sieci 5,2 tys. MWh energii elektrycznej, co zaspokoiło zapotrzebowanie na energię dwóch tysięcy gospodarstw domowych.
- Farma ta powstała na terenie dawnej elektrowni węglowej, kolejne takie instalacje chcemy wybudować, wykorzystując nasze tereny poprzemysłowe m.in. w Mysłowicach i Stalowej Woli - mówi Patryk Demski, wiceprezes ds. strategii i rozwoju TAURON Polska Energia.
Wybudowana w 2020 roku w Jaworznie farma o mocy 5 MW, to pierwsza instalacja powstała w ramach programu TAURON PV. Inicjatywa zakłada budowę instalacji fotowoltaicznych na terenach poprzemysłowych należących do Grupy. 12 tysięcy modułów zainstalowano w miejscu, w którym niegdyś zlokalizowana była Elektrownia Jaworzno I. Farma powstała dzięki zaangażowaniu finansowemu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.
Program TAURON PV to program budowy instalacji fotowoltaicznych na terenach Grupy TAURON o łącznej mocy 150 MWp. Obejmuje kilka lokalizacji o różnym stopniu zaawansowania i mocy. Inwestycje rozwijane są na terenach zrekultywowanych lub wymagających rekultywacji wskutek długotrwałej działalności przemysłowej - głównie po byłych elektrowniach lub składowiskach odpadów paleniskowych.
Dzięki programowi, miejscom tym przywracane są funkcje gospodarcze. W Mysłowicach prowadzone są zaawansowane prace przygotowujące budowę farmy fotowoltaicznej o mocy powyżej 40 MW, która zlokalizowana zostanie na terenie byłego składowiska odpadów paleniskowych. Dla projektu budowy farmy w Stalowej Woli uzyskana została decyzja o uwarunkowaniach środowiskowych, obecnie oczekiwane jest uchwalenie Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego, co powinno nastąpić w najbliższych miesiącach.
Inwestycje w energetykę odnawialną są podstawą osiągnięcia założeń Zielonego Zwrotu do 2030 roku. TAURON za 9 lat planuje wytwarzać ponad 65 proc. energii z odnawialnych źródeł energii (OZE), przy jednoczesnym ograniczeniu emisyjności o połowę.
Komentarze
16 komentarzy
Na poziomie "strategicznym", czyli w skali państwa czy nawet więcej, "para" powinna iść właśnie w prace nad stworzeniem sposobów magazynowanie energii i sposobów jej przesyłu powodującego jak najmniejsze straty. Na poziomie "przyziemnym" w oszczędności i zapewnienie dostępu do najbardziej ekonomicznych i najczystszych źródeł. Oszczędności, czyli np. dofinansowanie masowego docieplania budynków, dofinansowywanie budownictwa w technologiach oszczędnościowych ("domy pasywne"), a nie na wymianę starego pieca na nowy piec w starych ruderach. Zapewnienie dostępu czyli w zwartej zabudowie masowe podpinanie budynków i domów do sieci miejskiej, a w zabudowie rozproszonej przede wszystkim "podchodzenie" z gazem pod granice działek. Do tego jak największe wykorzystanie lokalnych źródeł i ich dofinansowanie. Nie tylko wiatraki czy panele ale np. w gospodarstwach rolnych biogazownie czy w terenach typowo rolniczych lokalne kotłownie nastawione na spalanie słomy i podobnych paliw marnujących się w polu. Na przykład. To co się robi teraz to jest działalność na pokaz, pod doraźny efekt ("mapę smogową"), bez liczenia się z kosztami, które później trzeba będzie pokryć.
Dlatego cała para powinna pójść w gwizdek sposobu magazynowania tej nagłej energii. Jak wytwarzam w dzień 2, 3, 7 kW/h, to piorę, gotuję, prasuję, wtedy przelicznik mam 1:1. A jak oddam - to przeliczają 0,8. Śnieg przysypie w nocy panele, w dzień świeci słońce, i... nic. Ale na działce mógłby stać 15 m wiatrak. Zastąpi słońce i w nocy też wytworzy prąd do ogrzewania domu. Wszystkie "ekologiczne" urządzenia prądotwórcze powinny działać w systemie zintegrowanym - nawzajem się uzupełniać i zastępować.
Tylko że elektrownia węglowa, a nawet gazowa nie działa "na przycisk", czyli nie włącza i nie wyłącza się w sekundzie. Jak wiatraki się zaczną mocniej kręcić albo słoneczko mocniej zaświeci i panele wprowadzą nagle i nieprzewidywalnie do sieci więcej energii niż robiły to .... pół minuty temu, to kotły w elektrowni węglowej dalej będą gorące, węgiel na paleniskach będzie płonął. Wygaszanie tego potrwa czas jakiś. Przez ten "jakiś czas" będziemy mieli w sieci nadmiar energii którego, pomimo lat badań i miliardów na te badania wydanych, wciąż nie potrafimy zmagazynować. Za tę niepotrzebną energię, ten spalony węgiel, pracujące urządzenia, pracę ludzi i tą pobraną wodę zapłacimy. I tak kilka (albo więcej) razy na dzień przez cały rok. W rozliczeniu; rachunek za prąd zużyty plus dopłata za niepotrzebnie spalony węgiel czy gaz, równa się podwyżki cen energii. Jak nas stać, to nie ma sprawy. Zobaczymy co ludziska powiedzą na ten temat. Może już w styczniu. Czy zadowoli ich czyste powietrze i kilka razy większe rachunki za energię. Kurorty zbankrutują, bo nie trzeba będzie do nich jeździć, bo wszędzie będzie jak w kurorcie, a w kurortach zwykle jest drogo, więc nie narzekać.
To ze wyprodukowali i wprowadzili do sieci to jedno. Drugie to że któraś z elektrowni w tym czasie dymiła mniej, pobrała i oddała mniej ciepłej wody niezbędnej do produkcji prądu. Więcej czystej energii mniej syfu w powietrzu.
Dlatego nie mówcie o akumulatorach do samochodów elektrycznych - bo to gówno bez przyszłości. Mówmy o sposobach gromadzenia energii ze źródeł naturalnych (a nie do k...y nędzy odnawialnych). Za 10 lat możemy mieć struktury do pokrywania elewacji domów, absorbujące energię świetlną i przekształcające ją na prąd użytkowy. Na dzisiaj - mam żagiel na gruncie 10 000 kW. Wszystko na prąd - zużycie roczne (7 lat wstecz) - 9,5 do 11 tys. kW. Opłaty roczne od 8,8 do 9,5 tys. zł. Miodzio-gówno Glapiński, udowodnił, że pieniądz nie ma żadnej wartości. 40 tys. - 5 tys. - 18 % = 35 tys. Po roku dopłata - 3 tys. zł. przy zużyciu 14000 kW (covid sam w domu). Efektywność (zwrot) inwestycji - 18%. Na developerce mam netto 6,5 %. A paneli po... nastu latach nie będę utylizował, bo konstrukcja jest wiatą użytkową.
Dobrze kombinujesz "Kevin". Mnie też się wydaje że, ze względu na brak stabilności produkcji energii, jeżeli już musimy (?) stawiać te panele i wiatraki, to powinniśmy je podpinać nie do sieci energetycznej, tylko ciepłowniczej, czyli budować w pobliżu ciepłowni miejskich. Grzałyby wodę do miejskiej centralnego ogrzewania i ciepłej wody. W ten sposób wspomagałyby ciepłownie tradycyjne. Tam nie ma takiego problemu. Nawet jak w okresie braku produkcji z wiatraków czy paneli, przez kilka godzin, do czasu pełnego "rozgrzania kotłów" węglowych czy gazowych, kaloryfery czy woda w kranie będą letnie lub nawet zimne, nic wielkiego się nie stanie. Z prądem elektrycznym nie ma tak dobrze; 24 h/doba, w każdym ułamku sekundy, bez względu na gwałtownie rosnący lub malejący pobór, musi być 230 woltów i to w każdym z milionów gniazdek. Panele tego nie zapewnią. Prawdopodobnie nigdy.
Konkrety ile % mieszkań zagrzejemy tymi ekranami? 20 - 30 czy 20 000?