Ostatnia wizyta: Obecny czas: 27.4.2024 21:33


Wszystkie czasy w strefie UTC (czas letni)


Regulamin forum


Kliknij tutaj, aby zobaczyć regulamin forum



Napisz nowy temat Ten temat został zablokowany, nie możesz edytować ani pisać nowych postów.  [ 32 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna
Autor Wiadomość
 Temat postu: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 6.11.2011 19:37 
Cytat: Już niedługo na deskach Domu Kultury "Sokół" w Trzebini będziemy mogli zobaczyć spektakl w reżyserii Marcina Kobierskiego, zatytułowany "Fesch - historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami". Wystąpią aktorzy-amatorzy z parafialnej grupy Misterium.

Wrzucając ten temat na forum Przełomu absolutnie nie mam zamiaru recenzować dokonań czcigodnej grupy teatralnej Misterium. Natomiast prawdziwego bohatera tej historii z "Fesch" jak najbardziej.
Właściwie to nie tyle tego "bohatera", co jego beatyfikację oraz powołanie do godności świętego w Kościele Rzymsko-Katolickim.
Otóż swego czasu pewien młody człowiek z bankierskiej francuskiej rodziny przestawił się na hulaszczy tryb życia.
W "trosce" o dalsze fundusze kradł i dokonywał napadów z bronią w ręku. W jednej z takich bandyckich eskapad zastrzelił policjanta i kilka osób zranił. Został osadzony w więzieniu i po kilkuletnim procesie sądowym skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano, poprzez zgilotynowanie. Był to właśnie Jacgues Fesch.
W więzieniu Fesch doznał nawrócenia na wiarę katolicką i przejawiał nadzwyczajną pobożność.
Taką, że został zaliczony do grona świętych w Kościele Rz.K. Mimo popełnienia grzechu śmiertelnego, dot. zabicia bliźniego.
Prawdą jest, że jeden z patronów trzebińskiego kościoła (św. Paweł) to wielokrotny prześladowca pierwszych chrześcijan, a potem już jako neofita gorliwy obrońca tych chrześcijan, który zginął śmiercią męczeńską.
Chyba, ze zgilotynowanie Fescha w wyniku prawomocnego (ziemskiego) wyroku zaliczymy do śmierci męczeńskiej i to jest asumpt do powołania go w poczet świętych Kościoła Rzymskiego.

Ale mamy nieco podobną historię z ubiegłego wieku, także z Francuzem w roli głównej i z Trzebinią w tle.
Na szczęście ten Francuz nie został świętym (podwójny morderca), w trzech polskich więzieniach reżyserował filmy o życiu za kratami, w trzebińskim zakladzie karnym prowadził grupę teatralną. Być może właśnie w ZK Trzebinia wespół z więźniami reżyserował także "Jacgeuesa Fescha". Ale o to należałoby zapytać ówczesnego naczelnika ZK, tego zarządzającego do 2002 roku. Bo potem "francuski" więzień został przeniesiony do Białołołęki, a po zakończonym wyroku 15 lat wyszedł na wolność. Obecnie prosperuje jako reżyser filmowy i teatralny. Jest to Yves Goulais, który 20 lat temu z zimną krwią i premedytacją zastrzelił (z zazdrości) swoją żonę oraz znanego artystę Andrzeja Zauchę.

Zdarzają się nawrócenia w wiarę w Boga u zatwardziałych morderców, osadzonych dożywotnio czy też na mniejszy wymiar kary. Na ile to jest prawdziwe, a na ile pozorowane - nie mnie to oceniać. Morderca jest mordercą do końca swego życia i tak będzie zawsze to odbierane przez rodziny bliskich jego ofiar(y).
To, że Szaweł został św. Pawłem, może być wzorem dla skruszonych morderców. Ale, żeby tych nowożytnych "nawróconych" przestępców beatyfikować a potem uświęcać - to duża przesada w wykonaniu aktualnych hierarchów Kościoła Rzymsko-Katolickiego. Także i w innych Kościołach.

Ciekaw jestem osobistych odczuć Państwa Aktorów z trzebińskiej parafialnej grupy Misterium, którzy aktualnie dokonują prób przedpremierowych spektaklu "Fesch". Mam na myśli "świętość" Jacquesa Fescha.
Być może gdyby pan Yves Goulais dostał najwyższy wymiar kary i powieszono go w polskim więzieniu, to prawdopodobnie zostałby przez francuski Kościół wyniesiony na ołtarze. To znaczy najpierw beatyfikowany.
Jakże ogromna różnica pomiędzy beatyfikacją Jana Pawła II a nawróconym mordercą Feschem.
Może i ta "świętość" jest mierzona niejednakowo. Przez nas żyjących na tym padole łez i cierpień. Ale jak tu prosić o wsparcie w modlitwie do świętego, który w swym doczesnym źyciu był z Dekalogiem absolutnie nie po drodze?


Góra
  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 7.11.2011 17:12 
Awatar użytkownika

Dołączenie: 17.10.2008 22:21
Posty: 107
Pochwały: 8
Jendrku,
nie dziwią mnie Twoje wątpliwości. Pewnie wiele osób je ma. Nie wchodząc w zbędne dyskusje, napiszę jak ja to czuję. Dla mnie nawrócenie i głęboka "więzienna" pobożność Fescha to prawdziwy cud. To nie tak, że grunt zaczął mu się palić pod nogami, no to się ze strachu nawrócił. On czekał na wykonanie wyroku, jak na zbawienie, bojąc się, że wróciwszy do normalnego życia może odejść od takiej naprawdę głębokiej wiary, a niczego nie pragnął bardziej niż spotkania z Chrystusem. Nie szukał dla siebie usprawiedliwienia, nie wybielał się, nie próbował walczyć o łagodniejszy wyrok...
Ja bardzo chciałabym mieć tak mocną wiarę, jak on.
Myślę, że takich świętych i błogosławionych nam własnie potrzeba. Ktoś taki, jak Jacques Fesch daje nam nadzieję, że z najgorszego gówna można się wydobyć, że Bóg nikogo nie skreśla, że nie ma znaczenia z jakiego punktu startujesz i nigdy nie jest za późno, żeby powiedzieć Bogu "tak".
To tyle.
A nasze przedstawienie potraktuj jak głos w dyskusji. Mam nadzieję, że przyjdziesz na spektakl. Warto.

_________________
http://vilejka.blox.pl/html


Ostatnio edytowany przez Kamil_, 8.11.2011 16:27, edytowano w sumie 1 raz
usunięcie zdublowanego postu


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 7.11.2011 19:00 

Dołączenie: 29.3.2011 14:58
Posty: 19
Pochwały: 3
Jendrku od wymierzania ziemskiej sprawiedliwości są sądy. Świętość jest kategorią religijną, a to znaczy, że świętym zostaje uznany ten, w kim miłość Boga osiągnęła "rozmiary heroiczne". Pan Bóg dał nam obietnicę: "choćby wasze grzechy były jak szkarłat, nad śnieg wybieleją". Nasze grzechy nie są przeszkodą do tego, abyśmy się stali świętymi. Może czasem trzeba upaść tak nisko i popełnić zbrodnię, aby móc dostrzec miłosierdzie Boga. Czy nawrócenie zbrodniarza nie jest aktem heroicznym? Nas "letnich katolików" być może okupujących kościelne ławy w każdą niedzielę, nie zawsze stać na to, aby rozeznać swoje grzechy, wyznać je i prawdziwie za nie pokutować. Nie obraź się Jendrku, ale mam wrażenie, że ty chętnie podyktowałbyś Panu Bogu jak ma postąpić w takiej czy innej sytuacji. A On nas lubi zaskakiwać. Nie dziw się, że czasem świętymi zostają ogłaszani ludzie mający takie czy inne wady, a nawet zbrodnie na swoim koncie. Cóż... drogi Boże nie są drogami ludzkimi. Wybacz, ale wydaje mi się, że nosisz w sobie dość jednostronny obraz Boga, widzisz go jako surowego sędziego. A w niebie jest większa radość z jednego nawróconego grzesznika, niż z 99 sprawiedliwych... Dlatego tak ważna jest ufność w Boże miłosierdzie. Nie mogę podać piękniejszego przykładu, niż ten, który podałeś Ty. Święty Paweł - wspaniała, genialna postać. Bóg bardzo wiele o sobie powiedział zagarniając go dla siebie.
I jeszcze jedna uwaga. Hierarchowie Kościoła nie decydują o kimś, że jest on święty. Świętym czyni człowieka Bóg, gdy człowiek współpracuje z jego łaską. Hierarchowie mogą to tylko potwierdzić i ogłosić po uprzednim zbadaniu życia kandydata na ołtarze.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 8.11.2011 18:03 
Czcigodne Przedpiszące sprowadziły jendrka do parteru. Spróbuję jakość się podnieść.

Jacques Fesch popełnił zbrodnię w tym czasie, kiedy we Francji obowiązywała kara śmierci. W pewnym sensie nieubłagalny czas w oczekiwaniu na wykonanie wyroku umożliwił jego nawrócenie i przemianę duchową.
Jedynie można dywagować, w jakim stopniu ta duchowa przemiana Fescha byłaby realizowana przy łagodniejszym wyroku, z pominięciem kary śmierci. Prawdopodobnie nie dostąpiłby wyniesienia na ołtarze w Kościele katolickim. Ale przysłużyłby się bardziej w doczesnym pozostałym życiu, oczywiście od pozytywnej strony.

Celowo podałem przykład innego Francuza, który zbrodnie popełnił w czasie, kiedy w Europie Zachodniej a także w Polsce zniesiono karę śmierci. Grzesznik większy, bo podwójny morderca. Za wykonanie zemsty w stylu korsykańskiej wendetty zaliczył tylko 15 lat z możliwością prawa łaski po 10 latach osadzenia w zakładzie karnym. W polskich więzieniach, w ktorych przebywał, prowadził podobną działalność artystyczną do dokonań Fescha. Jednakże bez wątku (natchnienia?) religijnego. Może i nie musiał, bo te 15 lat w dość komfortowych warunkach odsiedział. Jak dotąd, nie słyszałem o jego duchowej przemianie i czy też wyrażeniu głębokiego żalu wobec bliskich jego ofiar. Widocznie nad nim nie wisiał miecz Damoklesa, tak jak nad Feschem. Ten "miecz" w jakimś stopniu uświęcił J. Fescha.

Z przemyśleń Vilejki i Karmelka przewrotnie można sobie uzmysłowić, że bardziej w Niebie wartościowy jest pojedynczy ciężko-zbrojny grzesznik, aniżeli tacy przeciętni z codziennymi grzeszkami małego kalibru na swoich grzbietach. Widocznie w tak pojętym ujęciu kumulacja tych codziennych grzeszków mocno przewyższa jeden lub dwa grzechy ciężkie, w doktrynie katolickiej określane jako śmiertelne.
Czyli można być skruszonym mordercą a zarazem dostąpić świętości po swojej śmierci. Czyż nie jest to obecnie pokusa do popelnienia zbrodni? Zwłaszcza, gdy w większości cywilizowanych krajów od dawna już nie ma kary śmierci?
Zaiste, nie mogę pojąć tego typu rozumowania. Jakże Bogu może być bliższy nawrócony grzesznik morderca np. od nawróconego cudzołożnika czy też drobnego złodziejaszka? Może w Niebie prowadzona jest gradacja grzeszników. W tym przypadku chyba najbardziej realistyczne byłoby rozumowanie małego Jasia.

Czy ja pragnę dyktować Panu Bogu? Trudne pytanie. Gdybym mógł, to na pewno zwróciłbym Mu uwagę na Jego ludzkie niedoróbki. Wszechświat jest doskonały w swoim bycie i tu nie ma co poprawiać. Natomiast ta zawieszona gdzieś w Wszechświecie Ziemia ze swoimi ludzkimi istotami jest jakby pozostawiona samej sobie. Myślę sobie tak, że tymi istotami Bóg specjalnie nie przemuje się, odkąd mają twórczy umysł i swobodną wolę. Umysł jak i wolę do wykorzystania w większości do okrucieństwa na bliźnich. Więc i jest "zapotrzebowanie" na istoty prawe i miłujące swoich bliżnich. Czyli na uświęconych.

W kwestii hierarchów Kościola katolickiego: dotąd uważałem, że wszelką procedurą beatyfikacji i kanonizacji kierują właśnie hierarchowie Kościoła.
Piękne zdanie: Świętym czyni człowieka Bóg, gdy czlowiek współpracuje z jego łaską.
Czyli hierarchowie wypełniają wolę Boga, oczywiście po uprzednim dokładnym zbadaniu całokształtu życia kandydata(ki) na świętego(ą).
Ale jak wygląda bezpośrednia komunikacja tychże hierarchów Kościoła z Panem Bogiem w sensie prawidłowego wyniesienia na ołtarze danych kandydatów? Zadaję to pytanie całkiem poważnie.


Góra
  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 8.11.2011 20:20 
Awatar użytkownika

Dołączenie: 23.10.2007 20:58
Posty: 1078
Miejscowość: Trzebinia
Pochwały: 184
Tak się składa że wyniesienie na ołtarze świętych dokonują tylko i wyłącznie hierarchowie kościelni czyli ludzie nigdy Bóg.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 9.11.2011 23:57 

Dołączenie: 29.3.2011 14:58
Posty: 19
Pochwały: 3
Jendrku (a właściwie dlaczego nie: Jędrku?), na ogół to nie śmierć, a cnotliwe życie (wybacz ten archaizm "cnotliwe") decyduje o świętości człowieka. Wyjątkiem są oczywiście męczennicy, ale to nie ma związku z bohaterem niniejszego wątku. Nie chodzi tu oczywiście o życie cnotliwe, ale z dala od Boga, bo w takim wypadku możemy mówić jedynie o jakiejś "moralnej doskonałości", czy czymś podobnym, lecz nie o świętości. Świętym może natomiast zostać ktoś, kogo życie było występne, ale w czasie jego trwania nastąpiła przemiana tegoż. W Biblii, obok świętego Pawła, mamy przecież jeszcze dobrego łotra, którego, by tak rzec, Pan Jezus "kanonizował" z krzyża. Wątpię też, aby strach przed gilotyną był "sprawcą" świętości J. Fescha. To trochę naiwne.Tej łaski mógł mu udzielić jedynie sam Bóg.

Cóż, może i świat nie jest doskonały, a niektórzy ludzie w ogóle Panu Bogu nie wyszli, ale przecież nie dał nam Bóg innego świata do zbawienia oprócz tego, który jest nam dostępny. I w takim świecie i pomiędzy takimi ludźmi sami musimy się uświęcać... czego i Tobie naturalnie życzę.
Jeśli zaś chodzi o Twoje pytanie, to ja też odpowiem całkiem serio. Istnieje tylko jeden niezawodny sposób komunikowania się człowieka i Boga. Jest nim pokorna modlitwa. Dotyczy to także hierarchów, którzy mogą jedynie odkryć działalność Boga w życiu kandydata na ołtarze. Nie oni jednak decydują o świętości człowieka. Świętym czyni Bóg, o ile oczywiście człowiek pozwoli Mu działać w swoim życiu. Nic na siłę.

Z przyjemnością obejrzę sztukę w trzebińskim Sokole. Pozdrawiam.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 12.11.2011 20:00 
Uważasz Karmelku, że jest naiwne przypuszczenie, iż J.Fesch dostąpił przemiany duchowej w obliczu rychłego wykonania wyroku w imię ziemskiej sprawiedliwości.
Otóż taka przemiana bywała u wielu skazańców, oczekujących na swoje katharsis w celach śmierci. Na ile ona była prawdziwa, trudno nam tutaj oceniać. Ale była przyczyną jak nie głównym powodem do zniesienia kary śmierci w większości cywilizowanych państw. Bywały takze pomyłki, tj uśmiercano i niewinne osoby. Głównymi orędownikami zniesienia kary śmierci byli właśnie duchowni, którzy do ostatniego końca byli przy skazanych i już "pogodzonych" z Panem Bogiem. Zapewne strach przed nieuchronną śmiercią w ściśle wyznaczonym terminie był niebagatelnym powodem do modus procedendi u niejednego skazańca. Trudno tu mówić o naiwności, raczej o premedytacji czy też panice w obliczu śmierci. Byli i skazańcy niewierzący i odtrącający duchownych w momencie wykonywania wyroku. Jednakże nieliczni.

Nie mam nic przeciwko szanowaniu (czczeniu) pamięci osób prawych i cnotliwych w swoim ziemskim życiu. Jak i ich "uswięcaniu" w myśl doktryny Kościoła katolickiego. Może problem jest nie tyle w ilości co w jakości osób wyniesionych na ołtarze po swojej śmierci.
Kościół katolicki w okresie średniowiecza "naprodukował" dużo świętych, nie brakowało wśród nich zbrodniarzy i różnego kalibru grzeszników. Obecnie ten Kościół zmienił gruntownie swoje zasady i wyniesienie na ołtarze poprzedzone jest niezwykle skomplikowaną procedurą. Taką, aby uniknąć ewentualnej pomyłki w "uświęceniu" danego kandydata(ki). I bardzo dobrze.
Można twierdzić, że beatyfikacja J.Fescha raczej jest odosobnionym przypadkiem i chyba nie ma takiego drugiego przykładu w dziejach Kościoła katolickiego w okresie minionego XX wieku.
Zresztą sama osobowość Jacquesa Fescha także jest odosobnionym przypadkiem.

PS. A dlaczego "karmelek"?


Góra
  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 15.11.2011 22:16 

Dołączenie: 29.3.2011 14:58
Posty: 19
Pochwały: 3
Tak Jędrku. Uważam za naiwny pogląd, iż można osiągnąć świętość ze strachu przed karą... To chyba niemożliwe. Świętość wypływa z miłości do Boga, a nie ze strachu przed karą. Taki żal za grzechy, który wypływa z lęku przed konsekwencjami nazywany jest niedoskonałym, choć rzeczywiście bardzo może pomóc w nawróceniu. W omawianym przypadku, to jednak miłość do Boga i żal doskonały stanęły u podstaw wszczęcia procesu beatyfikacyjnego. Na to wskazują pisma kandydata na ołtarze. Świętości nie osiąga się "z premedytacji", bo świętość to nie hobby, a sposób życia (czasem umierania).
O historii kanonizacji w Kościele można by długo rozprawiać. Z uporem powtarzać jednak będę, iż pierwszego zbrodniarza kanonizował sam Jezus z krzyża. Drugim sztandarowym - był Paweł Apostoł. A osobowość Fescha jest rzeczywiście złożona. Osobiście jestem głęboko przekonana, iż nie tak sądzi Bóg, jak sądzi człowiek, bo On widzi także to, co niewidoczne dla ludzkich oczu. Myślę też, iż inaczej waży on uczynki człowieka, który miał wszelkie możliwości, aby wieść życie zgodne z normami moralnymi, a inaczej tych, którzy tyle szczęścia nie mieli... choćby ze względu na trudne dzieciństwo. Osobiście nie mam też trudności z ilością ludzi "wynoszonych na ołtarze". O moich kilku świątobliwych babciach (i dziadkach) pewnie świat się nie dowie, choć w moim najgłębszym przekonaniu dostąpili chwały świętych w niebie...


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 20.11.2011 19:22 
Karmelku, z takim dictum, jakie tutaj przedstawiłaś, trudno polemizować. Przemawia przez Ciebie głęboka wiara.
Chociaż mam wątpliwości co do tego żalu za grzechy, wypływającego z lęku przed konsekwencjami. Raczej tymi "konsekwencjami" przeciętny grzesznik nie przejmuje się, co zresztą wyraziście jest zauważalne w naszym codziennym życiu.

Usłyszałem dzisiaj podczas kazania w kościele cytat z Seneki (wg księdza): Po Bogu największą świętością jest człowiek.
Wprawdzie Seneka Młodszy był rówieśnikiem Jezusa, ale nigdy się nie spotkali. Nawet Seneka nie był wyznawcą i propagatorem nauk Jezusa, chociaż do tego na pewno miał wszelkie predyspozycje.
Cytat piękny i wprawiający w głęboką zadumę. Ale ten cytat nie jest autorstwa Seneki Młodszego. Cytat Seneki to: Człowiek dla człowieka winien być rzeczą świętą.
Także cytat piękny i wprawiający w głęboką zadumę. I jakże uniwersalny.
Również podczas dzisiejszego kazania usłyszałem: Bóg identyfikuje się z każdym człowiekiem. I tu wpadłem w duchową rozterkę. Czy ta Boska identyfikacja jest jednostronna czy też bilateralna?
Rozumiem, że Identyfikacja Boga np. z Vilejką lub z Tobą Karmelku przyniosłaby ludzkości wiele dobrego (gorzej ze mną). Ale "identyfikacja" z zatwardziałymi grzesznikami, zbrodniarzami i et cetera jak się przedstawia? Albo czy jest w ogóle możliwa taka "identyfikacja?
Może w przypadku Jacquesa Fescha tak było. Jak również tego jednego z ukrzyżowanych razem z Jezusem, czy też w przypadku Szawła.
Raczej tych "identyfikacji" w ziemskim życiu u zbrodniarzy i tyranów nie było wiele. Świadczą o tym bezustanne wojny i wzajemne mordowanie się. Może obecnie z perspektywy dzisiejszej Europy nasze życie jest prawie jak w raju. Ale w średniowiecznej chrześcijańskiej Europie wybuchał pokój, a nie wojny. Bo wojny toczono bezustannie w chrześcijańskich "społecznościach", a wybuchał pokój - gdy już zabrakło środków i męskiej populacji do prowadzenia działań zbrojnych ukierunkowanych na wzajemne wyniszczenie.
Pokój do następnej wojny, kiedy młode pokolenie podrosło, zwłaszcza w męskim wydaniu.


Góra
  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 25.11.2011 18:12 

Dołączenie: 7.1.2009 22:13
Posty: 281
Pochwały: 3
Cóż, nawrócenie Fescha to rzeczywiście ciekawa sprawa. Niewątpliwie każdy powrót do Boga jest łaską. Czy jednak jest on tylko efektem żalu (doskonałego czy też nie) trudno orzec. Skłaniałabym się raczej ku temu, co sam Fesch napisał w dzienniku więziennym. A odkrył on, iż swoje nawrócenie zawdzięcza modlitwie wstawienniczej kilku osób. Wśród nich wymienia przede wszystkim swoją matkę, która (jakkolwiek uprzednio wyrzuciła go z domu) modliła się gorąco w czasie swojej choroby o przemianę syna (umrę, ale ofiaruję moje życie, by mój syn umarł dobrze). Duży wpływ na jego przemianę wewnętrzną mieli także kapelan więzienny, adwokat oraz… teściowa. O jego nawrócenie modliło się także wielu mnichów w klasztorach kontemplacyjnych. W dzienniku wymieniona jest również Marta Robin. Osobiście najbardziej pamiętam zaufanie Jacquesa do "małej świętej" (Teresy od Dzieciątka Jezus) - i to przecież w jej wspomnienie został stracony na gilotynie (można tu chyba powiedzieć "narodził się dla nieba").

Trudno też przychodzi mi nazywanie Fescha zbrodniarzem. Ustalono ponad wszelką wątpliwość, iż nie planował on zabójstwa. Celem napadu był rabunek. Śmierć policjanta nastąpiła, można rzec, przez przypadek, kiedy Fesch uciekał z łupem i strzelał na oślep (niemal w sensie dosłownym, bo był krótkowidzem).

Oczywiście nie tłumaczy to w żadem sposób wielu niegodziwości, które w życiu popełnił. Wielka ta moc rzeczywiście wydoskonaliła się w ogromnej słabości… Fascynująca postać. Na pewno warto przyjść do Sokoła.

-- 27.11.2011 22:50 --

Jendrku, a propos tej "bilateralnej identyfikacji Boga i grzesznika" znalazłam coś w Dzienniku Fescha: Tradycja żydowska mówi słusznie: <jeśli zły człowiek jest prześladowany przez uczciwego, Bóg staje po stronie człowieka złego, po prostu dlatego, że jest prześladowany>. Bóg jest zawsze po stronie słabszego, nędzniejszego. Ma słabość do najsłabszego. Pociąga go nieodparcie ten, kto jest w gorszej sytuacji, kto nosi krzyż.

Fakt - to może w nas rodzić różne rozterki, ale nie można powiedzieć, że jest to perspektywa pozbawiona nadziei. Trudno orzec kto w kim pokłada więcej nadziei: grzesznik w Bogu, czy też Bóg w grzeszniku. Ta nadzieja ma najwyraźniej także charakter bilateralny.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 28.11.2011 21:45 

Dołączenie: 13.1.2007 12:34
Posty: 2960
Miejscowość: Trzebinia
Pochwały: 367
Gratuluje wszystkim aktorom którzy poświęcili się dla tej sztuki a reżyserowi ciekawego scenariusza. Pełna widownia na spektaklu lokalnej grupy aktorskiej Misterium to jej kolejny sukces.

_________________
Pozdrowienia:
Krzysio :)


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 29.11.2011 18:47 
Aletheia: <jeśli zły człowiek jest prześladowany przez uczciwego, Bóg staje po stronie człowieka złego, po prostu dlatego, że jest prześladowany>. Bóg jest zawsze po stronie słabszego, nędzniejszego. Ma słabość do najsłabszego. Pociąga go nieodparcie ten, kto jest w gorszej sytuacji, kto nosi krzyż.

Piękne stwierdzenie, ale mam wątpliwości. Czyli Bóg podzielił ludzkość na prześladowców i na prześladowanych. Statystycznie "prześladowców" jest mniej od "prześladowanych", jednakże jeden "prześladowca" może zgnębić swoją rodzinę, inny nawet cały naród. Ale gdy prześladowany nie zechce być nadal w "gorszej sytuacji" i odpowie swojemu prześladowcy w podobnym stylu - to Bóg wtedy już nie będzie po stronie dotychczasowego prześladowanego? I Jego dobrocią zostanie obdarowany dotychczasowy prześladowca?
Jak wytłumaczyć maltretowanej osobie czy też zgnębionej danej ludzkiej nacji, że Bóg jest po ich stronie? Może i jest po ich stronie, ale nie w życiu doczesnym. Bo maltretowanie jak i gnębienie trwa bezustannie, często do tragicznego zakończenia.
Z cytowaniem sentencji z tradycji żydowskiej raczej sugerowałbym ostrożność. Zwłaszcza poprzez Dziennik Fescha. Być może rodzice Jacgues'a Fescha mieli przodków pochodzenia żydowskiego.

Ciekawe spojrzenie abp Michalika na karę śmierci:
Według arcybiskupa w nowoczesnym państwie jest możliwość rehabilitacji morderców. - Są przypadki przepiękne niektórych zabójców, morderców, wobec których uruchomienie wiedzy i psychologii, psychiatry jest bardzo pomocne i wychodzą później jako ludzie, którzy resztę życia poświęcają dla wynagrodzenia i naprawy zła. Przykładem może być morderca paryski Jacke Fesch, który jest kandydatem na ołtarze, bo przez resztę swojego życia naprawiał to w czym zbłądził - powiedział.
Zgodnie z Katechizmem Kościoła katolickiego, "kiedy tożsamość i odpowiedzialność winowajcy są w pełni udowodnione, tradycyjne nauczanie Kościoła nie wyklucza zastosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem skutecznej ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem".


Góra
  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 29.11.2011 20:51 

Dołączenie: 18.11.2010 10:22
Posty: 9
Pochwały: 2
Całej grupie Misterium gratuluje świetnego spektaklu. Dziś byłam widziałam i oceniam bardzo wysoko. Cieszę się, że są Tacy fascynaci i dziękuję im bardzo. Fajnie,że są tacy ludzie co im się chce robić Takie rzeczy i to za darmo. Dziękuje za poświęcony temu czas, pewno Fesch patrzy z Góry i cieszy się, że w naszej Trzebini troszkę ludzi dowiedziało się o nim. Mojej mamie dziś drugi raz w czasie spektaklu teatralnego popłynęła łza. Pierwszy raz na Traviacie, gdy Violette grała Edyta Piasecka-Durlak i dziś drugi raz, gdy Fesch został wyprowadzany z celi.
Na koniec taka mała prywata ze szczególnymi pozdrowieniami i gratulacjami dla Anety P. i Piotra B.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 3.12.2011 20:33 

Dołączenie: 7.1.2009 22:13
Posty: 281
Pochwały: 3
Ja też gratuluję serdecznie wszystkim Twórcom tego wspaniałego przedsięwzięcia, jakim była sztuka "Jacques Fesch" - zachwycająca i skłaniająca do refleksji nad wieloma aspektami życia i wiary. Cudowne było także to, że nawet miłośnicy brazylijskich seriali mogli tu znaleźć coś dla siebie :D !

Faktycznie sztuka wystawiana w Sokole zbiegła się z wyczynami niektórych naszych polityków, którzy próbowali odgrzać temat kary śmierci w prawodawstwie polskim. Sądzę, iż stanowi ona doskonały argument w dyskusji. I bardzo przekonujący.
Jendrku. Trzeba się wykazać nie lada cierpliwością w dyskusji z Tobą. Obawiam się, iż Twój pogląd, jakoby Bóg dzielił sobie ludzi na prześladowców i prześladowanych, nie mieści się w ramach ortodoksji.Tego doniosłego podziału dokonujemy niestety my sami - ziemianie. Aby się przekonać o tym, że Bóg solidaryzuje się z uciskanymi, nie trzeba czytać ani literatury, ani akt sądowych. O tym mówi cała ewangelia.

Jeśli zaś chodzi o wypowiedź apba Michalika - polecam lekturę "Raport o stanie wiary w Polsce". To wywiad rzeka przeprowadzony z arcybiskupem. Miło poznać człowieka takim, jakim jest, a nie takim, jakim pokazują nam go media. Dla mnie było to miłe odkrycie. Doskonała lektura na adwent.


Góra
Offline Profil  
 
 Temat postu: Re: "Jacques Fesch"
PostWysłany: 4.12.2011 17:53 

Dołączenie: 27.1.2011 10:52
Posty: 382
Pochwały: 19
Karmelku, złoczyńca wiszący obok Jezusa dostąpił łaski zbawienia, nie został świętym. I o to prosimy Boga, żaś polemika o ustanowionych świętych, dla mnie jest bezcelową.


Góra
Offline Profil  
 
Wyświetl posty z poprzednich:  Sortuj według  
Napisz nowy temat Ten temat został zablokowany, nie możesz edytować ani pisać nowych postów.  [ 32 posty(ów) ]  Idź do strony 1, 2, 3  Następna

Wszystkie czasy w strefie UTC (czas letni)


Kto jest na forum

Użytkownicy przeglądający to forum: Brak zarejestrowanych użytkowników oraz 18 gości


Nie możesz zakładać nowych tematów na tym forum
Nie możesz odpowiadać w tematach na tym forum
Nie możesz edytować swoich postów na tym forum
Nie możesz usuwać swoich postów na tym forum
Nie możesz dodawać załączników na tym forum

Szukaj:
Skocz do:  
Powered by phpBB © 2000, 2002, 2005, 2007 phpBB Group
Theme created StylerBB.net & kodeki
Profesjonalne polskie tłumaczenie phpBB3