Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Pan Alfred koczuje w parku w Chrzanowie i jest mu tam dobrze

19.04.2021 16:00 | 2 komentarze | 9 298 odsłon | Marek Oratowski
Od kilku tygodni 65-letni mężczyzna mieszka w parku w Chrzanowie. Znalazły się osoby, które chcą mu pomóc, ale bezdomny jest uparty.
2
Pan Alfred koczuje w parku w Chrzanowie i jest mu tam dobrze
Pomagający bezdomnemu nakłaniają go, by pojechał do ośrodka w Bieruniu
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Mężczyzna do chrzanowskiego parku sprowadził się jakieś trzy tygodnie temu. Przetrwał tam wiosenny atak zimy. Zajmuje różne ławki. W dzień spaceruje, na noc opatula się kocem. Czasem, gdy bardzo pada, idzie pod daszek na przystanek autobusowy. Zainteresowali się nim chrzanowianie, którzy powiadomili o tym fakcie naszą redakcję.

- Przynoszę mu jedzenie. Niekiedy muszę go szukać po parku, bo zmienia miejsca. Kilka razy przeganiała go policja - tłumaczy starszy mieszkaniec ulicy Jordana, zaangażowany w pomoc. Nie jest jedyną osobą dokarmiającą mężczyznę.

Gdy na ławce zobaczyła go wracająca z pracy pracownica starostwa, tematem zainteresowały się służby. Radny powiatowy i członek zarządu powiatu Przemysław Rejdych ostatnio załatwił bezdomnemu tymczasowe lokum pod dachem. Ten jednak - mimo padającego deszczu - stamtąd uciekł. W weekend zajął ponownie miejsce na "swojej" ławce.

Radny nie dawał za wygraną i załatwił mu miejsce w ośrodku w Bieruniu. Wcześniej konieczne było załatwienie formalności w ZUS-ie, który wstrzymał mężczyźnie nie mającemu miejsca stałego pobytu wypłatę emerytury. Pomoc zadeklarował też OPS w Babicach, bo z tej gminy pochodzi 65-letni pan Alfred.

- Temat z ZUS-em się trochę przeciąga, ale ośrodek w Bieruniu na prośbę OPS-u zadeklarował, że przyjmie bezdomnego bez konieczności natychmiastowego zapłacenia na pobyt - tłumaczy Przemysław Rejdych.

Znalazł syna pana Alfreda. Ten w poniedziałek przyjechał do Chrzanowa po ojca, by go zawieźć do Bierunia. W rozmowie uczestniczyli także radny oraz dwie osoby przynoszące mu posiłek. Mediacja niewiele dała.

Pan Alfred, zarośnięty i brudny oraz trochę napity, nie przystał na propozycję transportu do Bierunia.

- Ojciec od dawna ma problemy z alkoholem. Jest rozwiedziony. Już wiele razy uciekał z różnych miejsc, gdzie dostawał schronienie - rozkłada ręce syn.

- Tak to jest, gdy potrzebujący pomocy jej nie chce. Po prostu jesteśmy bezsilni. Ostatnio dwóch bezdomnych, którzy wydawało się, że wychodzą na prostą, odeszło z noclegowni i zajęli na powrót lokalne pustostany. Mogli znów tam zacząć pić, bo w noclegowni musieli być trzeźwi. Są zarośnięci, brudni, ale takie życie wybrali - zaznacza ze smutkiem w głosie Przemysław Rejdych.

Ma jednak cień nadziei, że pan Alfred nie będzie już taki uparty i da sobie w końcu pomóc...