Nie masz konta? Zarejestruj się

Chrzanów

Była wiceburmistrz Bożena Jopek: Szkoda mi tego miasta

06.08.2015 10:37 | 74 komentarze | 13 032 odsłon | Eliza Jarguz-Banasik

W zeszły czwartek burmistrz Marek Niechwiej zapewniał szefów klubów radnych, że do końca roku nie podejmie żadnych ruchów kadrowych, ani w odniesieniu do urzędników, ani swoich zastępców. W piątek potwierdził to autoryzując wywiad dla „Przełomu". Dwa dni później odwołał ze stanowiska wiceburmistrz ds. gospodarczych. O kulisach tych wydarzeń Eliza Jarguz-Banasik rozmawia z Bożeną Jopek, która straciła posadę.

74
Była wiceburmistrz Bożena Jopek: Szkoda mi tego miasta
Był wiceburmistrz Chrzanowa Bożena Jopek
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Eliza Jarguz-Banasik: W weekend była sielanka w Pogorzycach (impreza sołecka o takiej nazwie - przyp. aut), a w poniedziałek dostała pani wypowiedzenie. O co chodzi?
Bożena Jopek: W Pogorzycach nie było sielanki. Moi współpracownicy nawet się ze mną nie przywitali. Odwołania się jednak nie spodziewałam. Zwłaszcza po deklaracjach, jakie burmistrz składał pod koniec tygodnia przewodniczącemu rady miejskiej i radnym. W poniedziałek pracowałam normalnie. Po 13 zostałam wezwana do gabinetu Marka Niechwieja. Nie wiedzieć czemu obecna była także zastępczyni ds. społecznych Beata Wątor. Prawnik odczytał mi treść odwołania i na tym się skończyło. Burmistrz nie podał powodów. Nic nie powiedział. Podziękowałam za współpracę i wyszłam. Właściwie chyba się cieszę, że to się skończyło.

Męczyła panią gęsta atmosfera w urzędzie, nieustanne podejrzenia?
- Przede wszystkim nie mogłam patrzeć, że w Chrzanowie źle się dzieje. Brak wizji zarządzania miastem i koncepcji jego rozwoju. Burmistrz i pani Wątor skupiają się wyłącznie na promocji, ale nie gminy, tylko siebie. Brak jest decyzyjności. Nawet jeżeli ustalenia zapadną, to są zmieniane. To destabilizuje pracę magistratu.

Ktoś może powiedzieć, że tą krytyką mści się pani za utratę posady. Wcześniej pani nie narzekała.
- Nie mszczę się, to nie leży w mojej naturze. Realnie natomiast oceniam chrzanowską rzeczywistość. Bycie wiceburmistrzem nie było ani początkiem, ani końcem mojego życia. Nie narzekałam, bo nie jestem tego nauczona. Pracowałam jak najlepiej umiałam. Potrafię współdziałać ze wszystkimi, którzy są merytoryczni i mają dobre pomysły. Ale z tym duetem jest to niemożliwe. Myślę, że każdy urzędnik czy osoba, która miała kontakt z burmistrzem i zastępcą ds. społecznych potwierdzi moje zdanie.

Choć burmistrz oficjalnie zaprzecza, to wiadomo, że Teresa Palian naczelnik wydziału funduszy pomocowych i inwestycji rezygnuje z pracy. Inni naczelnicy i szefowie gminnych instytucji też są zagrożeni?
- Nie wiem. Z wiadomych względów nie docierały do mnie takie informacje. Czułam jednak, że atmosfera jest napięta. Pracownicy przestali się uśmiechać, byli spięci, nie dało się z nimi swobodnie porozmawiać. Ostatnio coraz mniej ludzi przychodziło do mojego gabinetu. Może coś wiedzieli.

Szkoda pani, że przygoda z samorządem tak się kończy?
- Szkoda mi tego miasta. Czuję się odpowiedzialna za pięćdziesiąt tysięcy mieszkańców. Weszliśmy w okres ostatniego rozdania środków unijnych. Jeżeli dobrze nie wykorzystamy tej szansy, to drugiej nie będzie. To nie jest czas na niezdrowe eksperymenty, zwalnianie doświadczonych pracowników, bo wszyscy na tym stracimy. Kupcy czekają na kleparz, Chrzanów potrzebuje strefy gospodarczej i nowych miejsc pracy. Burmistrz tym się powinien zająć. Zamiast tego zraża do siebie ludzi. Nie tylko pracowników. Radni też chcieli się porozumieć. Zapadły pewne ustalenia, ale Marek Niechwiej się z nich nie wywiązał. Jak można mówić jedno, a robić dokładnie co innego? Źle to wszystko widzę. Boli mnie też, że o losach Chrzanowa decyduje osoba zupełnie z nim niezwiązana - mieszkanka Libiąża.

Dlaczego pozycja wiceburmistrz Beaty Wątor jest tak silna?
- Nie mam pojęcia. O to trzeba pytać burmistrza. Gdy teraz się nad tym zastanawiam, to myślę, że od początku tak było. Burmistrz we wszystkim się z nią konsultuje, żadne spotkanie nie odbywa się bez pani Wątor. To czy jest w temacie czy nie, nie ma znaczenia. Pani wiceburmistrz zawsze musi wrzucić swoje trzy grosze. To na pewno nie przyniesie nic dobrego ani gminie, ani jej mieszkańcom. Nadmienię, że wiceburmistrz Wątor miała spory udział w rezygnacji pani Teresy Palian.

Burmistrz powołuje się na niski wskaźnik wykonania budżetu po stronie inwestycji. Podobno to przesądziło o pani odwołaniu i było głównym zastrzeżeniem do pani Palian.
- Rzeczywiście ten wskaźnik wynosi niecałe 5 proc., gdy w ubiegłym sięgał 11 proc. Proszę jednak zauważyć, że wtedy rozliczane były jeszcze duże inwestycje unijne. Na ten rok też były pewne plany, ale wszystko przesunęło się w czasie. Nabory do programów unijnych będą ogłaszane dopiero w przyszłym roku. Kolej też nie rozpocznie w tym roku modernizacji wiaduktu na ul. Krakowskiej, więc gmina musi poczekać z budową ronda. Ustawa określająca warunki, jakie muszą się znaleźć w lokalnych programach rewitalizacji, ukazała się dopiero w lipcu. To są rzeczy niezależne od nas. Ja to rozumiem, rozumie to pani Palian, a nawet szef komisji rewizyjnej rady miejskiej. Nie wiem, dlaczego burmistrz nie może tego pojąć, skoro uczestniczył we wszystkich spotkaniach także w Urzędzie Marszałkowskim w Krakowie.

Wcześniej do pracy naczelnik Teresy Palian nie było żadnych uwag?
- Nie, chociaż tak naprawdę od początku nie pasowała burmistrzowi i jego zastępczyni ds. społecznych. Myślę, że nie chodziło o to, że pracowała z poprzednią ekipą. To znakomity fachowiec. Po prostu jej kompetencje wyrosły ponad innych.

Podobnie było z panią?
- Wiele osób chwaliło mnie za pracowitość i zaangażowanie, za to że potrafię słuchać i jestem otwarta na współpracę niezależnie od tego, kto jaką opcję polityczną reprezentuje. Paradoksalnie te wszystkie pochwały chyba mi zaszkodziły.

Kiedy pani relacje z burmistrzem się popsuły?
- Jakiś miesiąc temu. Nie chcę nadinterpretować, ale to było po powrocie Beaty Wątor z Szarego Dworu. W czasie jej nieobecności, zapadła decyzja, że gmina zleci remont fontanny w parku. Marek Niechwiej się zgodził. Uznaliśmy, że warto zainwestować w ten projekt, bo park mamy piękny, a poza tym, fontanna będzie naturalnym wodopojem dla ptaków. Gdybyśmy nie zdecydowali się jej odnowić, trzeba byłoby zrobić w parku odrębne poidełka, a to też kosztuje. Beata Wątor uznała jednak, że ta inwestycja zepsuje wizerunek burmistrza. Miała chyba pretensje, że decyzja zapadła poza nią.

Gdy w styczniu objęła pani stanowisko zastępcy burmistrza ds. gospodarczych wiele osób krytykowało, że polonistka ma się zajmować inwestycjami. Nie żałuje pani, że w ogóle weszła do samorządu?
- Absolutnie nie. Lubię nowe wyzwania. Przez te siedem miesięcy wiele się nauczyłam. Zobaczyłam od kuchni, jak wygląda praca w urzędzie, poznałam wielu wspaniałych ludzi, zdobyłam doświadczenie. To była ciężka praca, bo burmistrz nie miał poparcia w radzie, kilka razy się skompromitował, ale wierzyłam, że wspólnie zrobimy coś dobrego dla miasta. Niestety okazało się, że Marek Niechwiej chociaż ma wiedzę, nie potrafi zarządzać gminą. Byłby za to świetnym wykładowcą filozofii. Cieszę się, że odchodzę, bo widzę, że to wszystko zmierza w złym kierunku. Nie chcę, żeby ktoś kiedyś powiedział do moich wnuków: twoja babcia przyczyniła się do upadku tego miasta.

Co dalej?
- Jeszcze nie wiem. Na razie mam urlop, a potem miesięczne wypowiedzenie, bez obowiązku świadczenia pracy. Mam się jednak stawiać na każde wezwanie burmistrza. Do OHP raczej nie wrócę. Na czas pracy w hufcu, a następnie w urzędzie zostałam urlopowana ze szkoły w Mętkowie. Uczyłam języka polskiego i byłam bibliotekarką. Muszę skontaktować się z wójtem Babic i porozmawiać o powrocie. Mam też kilka nowych pomysłów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Pod informacją o pani dymisji na przelom.pl pojawił się komentarz, że może czas zacząć zbierać podpisy pod petycją o przeprowadzenie referendum, by odwołać Marka Niechwieja.

- Ja tych podpisów zbierać nie będę. Może pojawi się taka inicjatywa społeczna, albo rada się za to weźmie. Uważam, że to drugie rozwiązanie może być skuteczne, jeżeli wszystkie siły polityczne się zaangażują. Coś zrobić trzeba. Obecny burmistrz ma za dużo wpadek. Nie da się ufać komuś, kto co innego mówi, a co innego robi, a bez tego nie ma mowy o współpracy. Jeżeli nic się nie zmieni, to na koniec kadencji gmina będzie w agonii. Marek Niechwiej powinien w pierwszej kolejności pozbyć się złych doradców. Mam na myśli Beatę Wątor. On potrzebuje ludzi merytorycznych, A nie takich, co wszędzie wietrzą spisek.

Rozmowa została opublikowana w 31. numerze "Przełomu". Wersja elektroniczna gazety jest dostępna TUTAJ