Zniknął z oczu, ale nie z serca - przelom.pl
Zamknij

Zniknął z oczu, ale nie z serca

13:05, 12.05.2010 red
Skomentuj Stefan Skrzydlewski (po lewej) odbiera Złoty Znak Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej (2007 r.) Stefan Skrzydlewski (po lewej) odbiera Złoty Znak Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczypospolitej Polskiej (2007 r.)

Zawsze, gdy przyjeżdżałem do remizy, pan Stefan stał w otwartych drzwiach i... rozglądał się. Jakby czekał w gotowości na wyjazd do akcji. Teraz drzwi są zamknięte - smuci się Grzegorz Michalczyk z Ochotniczej Straży Pożarnej w Chrzanowie. Mówi, że stracił nauczyciela i przyjaciela.

Stefan Skrzydlewski (1934-2010)

Zawsze, gdy przyjeżdżałem do remizy, pan Stefan stał w otwartych drzwiach i... rozglądał się. Jakby czekał w gotowości na wyjazd do akcji. Teraz drzwi są zamknięte - smuci się Grzegorz Michalczyk z Ochotniczej Straży Pożarnej w Chrzanowie. Mówi, że stracił nauczyciela i przyjaciela.

Stefan Skrzydlewski urodził się 25 marca 1934 r. W chrzanowskiej zawodowej straży pożarnej służył 35 lat, od 1 czerwca 1958 r. do 30 września 1993 r. Po reaktywacji w 1997 r. miejscowej jednostki OSP został jej naczelnikiem. Na tym właśnie stanowisku zastała go śmierć. 5 kwietnia, w Poniedziałek Wielkanocny, zjawiła się w szpitalu, gdzie trafił po nieszczęśliwym upadku przed swoim blokiem.

Daty tylko porządkują rzeczywistość. Między początkiem a końcem jest życie, po którym pozostają wspomnienia.

- Widząc kogoś na co dzień, często nie doceniamy tej obecności. I nagle ten ktoś znika, i nagle robi się okropnie pusto - wyznaje starszy ogniomistrz Józef Kwiatek.

Pierwsze spotkanie ze Stefanem
Grzegorz Michalczyk poznał Stefana Skrzydlewskiego, gdy był jeszcze dzieckiem. Jako uczeń podstawówki przyszedł zobaczyć strażnicę. Pan Stefan oprowadzał po jednostce.

- Konkretny facet. Wiedział wszystko o swoim fachu. Zamarzyłem być takim strażakiem, jak on - wspomina. Dzisiaj Michalczyk jest zastępcą naczelnika chrzanowskiej OSP.

W połowie lat 80. Józef Kwiatek rozpoczynał karierę pożarniczą w zakładowej straży w trzebińskiej rafinerii.

- Moje pierwsze spotkanie z panem Stefanem niczym nie różniło się od ostatniego. Zawsze energiczny. Widać było, że to strażak z krwi i kości - podkreśla.

Druh Dariusz Kwiatkowski mówi, że zapamiętał Stefana Skrzydlewskiego przede wszystkim jako człowieka, który dawał dobry przykład.

- Gonił nas, harcerzy, do pracy. Dajmy na to, że chodziło o znoszenie drewna. Nieraz nam się nie chciało. Wtedy on brał się do roboty, a my razem z nim - opowiada.

Cały Stefan
Tę historię znają chyba wszyscy chrzanowscy ochotnicy. Podczas pielgrzymki strażackiej OSP zorganizowała punkt medyczny przy sanktuarium w krakowskich Łagiewnikach. Stefan Skrzydlewski miał na sobie kurtkę z napisem "lekarz". W pewnym momencie podeszła do niego starsza kobieta. "Panie doktorze, jak mnie serce boli" - skarżyła się. Pan Stefan wyciągnął buteleczkę zza pazuchy. "Proszę się napić. Pomoże" - zachęcił. Pacjentka stwierdziła po chwili, że nie czuje już żadnych dolegliwości. To była piersióweczka.

Józef Kwiatek przypomina sobie, jak pojechał ze Stefanem do chrzanowskiego Kroczymiecha po części do strażackiego żuka. "Józiu, popatrz jakie kłęby dymu. Chyba ktoś opony pali" - zaczął przypuszczać. Szybko okazało się, że w ogniu stanęła pobliska hala spółki Swisspor-Polska, produkującej styropian.

- Pan Stefan miał wtedy 69 lat, ale biegliśmy równo. Na miejscu zakomenderował: "Policz pracowników i melduj, ilu brakuje". Zawsze, kiedy trzeba, pomagał innym - stwierdza druh Kwiatek.

Nauka Stefana
Strażak w mundurze nigdy nie trzyma rąk w kieszeni. Powinien być ogolony, mieć czysty strój, a buty wyglansowane. Paląc, nie wymachuje papierosem. Gdy musi sobie puścić dymka, to najlepiej jeśli pójdzie gdzieś na bok.

- Zdradził nam również skład grochówki strażackiej - mówi Grzegorz Michalczyk.

- Z rzeczy szczególnie ważnych wpoił mi, że strażakiem jest się nie tylko na służbie - podkreśla Józef Kwiatek.

Jakby Stefan zaraz miał przyjść
Grzegorz Michalczyk pracuje jako ratownik w chrzanowskim pogotowiu ratunkowym. Tamtej marcowej nocy miał dyżur. Pamięta, że około godz. 23 zobaczył mężczyznę wjeżdżającego na noszach. Jego wzrok przykuła niebieska marynarka.

- Taka, jak pana Stefana - pomyślałem. - Podszedłem bliżej. To był on... - urywa. Głos więźnie mu w gardle.

- Gdy jestem w remizie, czasem wyglądam przez okno. Wydaje mi się, że pan Stefan zaraz przyjdzie i wszystko będzie jak dawniej - wyznaje Józef Kwiatek.

Stefan Skrzydlewski został pochowany 9 kwietnia na chrzanowskim cmentarzu. Na "Przełomowym" portalu internetowym pojawiły się wpisy:
Monias2: Znikłeś nam z oczu, ale nigdy z serca!!! Zawsze będziemy Cię kochać. Twoje wnuki.
Maciek01: Żegnaj przyjacielu. Cześć twojej pamięci!
Łukasz Dulowski

Przełom nr 18 (937) 5.05.2010 

(red)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%