Jak ci się to nie podoba, to się wynoś! - przelom.pl
Zamknij

Jak ci się to nie podoba, to się wynoś!

10:44, 29.04.2014
Skomentuj Aleja Henryka w Chrzanowie na pocztówce z początku XX wieku Aleja Henryka w Chrzanowie na pocztówce z początku XX wieku

Małżeńskie perypetie barona Loewenfelda (II) Jeszcze przed ślubem, Henryk Loewenfeld, jeden z ostatnich właścicieli dworskiego obszaru Chrzanowa, ostrzegł Alice - swoją angielską narzeczoną, iż wierność z jego strony nie wchodzi w rachubę. Nie zamierzał po ślubie rezygnować z utrzymywania intymnych więzów z innymi kobietami, ale przyrzekł żonie, iż będzie to robił dyskretnie, tak, by w żaden sposób nie odbiło się to na ich życiu rodzinnym. Jak potoczyło się ich życie małżeńskie?

Małżeńskie perypetie barona Loewenfelda (II)
Jeszcze przed ślubem, Henryk Loewenfeld, jeden z ostatnich właścicieli dworskiego obszaru Chrzanowa, ostrzegł Alice - swoją angielską narzeczoną, iż wierność z jego strony nie wchodzi w rachubę. Nie zamierzał po ślubie rezygnować z utrzymywania intymnych więzów z innymi kobietami, ale przyrzekł żonie, iż będzie to robił dyskretnie, tak, by w żaden sposób nie odbiło się to na ich życiu rodzinnym. Jak potoczyło się ich życie małżeńskie?

Żaden z jego romansów nie trwał długo, by uniknąć groźby uczuciowego zaangażowania. Jednak po 16 latach małżeństwa niepisana klauzula do kontraktu małżeńskiego, dająca Henrykowi swobodę ruchów w życiu intymnym, została przez niego samego złamana. Stosunki między małżonkami uległy pogorszeniu. Nie uszło to uwadze córek: pewnego wieczoru w lutym 1898 r. młodsza Małgorzata stała się świadkiem kłótni rodziców o jakąś aktorkę zaangażowaną w teatrze Henryka. Alice miała usłyszeć wtedy od męża: "Jak ci się to nie podoba, to się wynoś!".

Separacja
Wkrótce po tym wydarzeniu do sądu wpłynęła petycja w sprawie separacji małżeństwa Loewenfeldów. Adwokaci Alice żądali od Henryka dożywotnich alimentów dla żony w wysokości 1500 funtów szterlingów rocznie. On sam zgadzał się jedynie na 500. W kwietniu tego roku doszło do krótkotrwałego pojednania małżonków. Jednak nie trwałego. Boże Narodzenie 1898 r. rodzina spędziła jeszcze razem, ale latem następnego roku Alice wraz z córkami i przyjaciółmi przebywała na wakacjach w willi "Alice" w Bay View, podczas gdy Henryk zatrzymał się w tej samej miejscowości w hotelu. Na dodatek zamieszkał tam ze swoją kuzynką z Warszawy, Franią Perlmutter. Boże Narodzenie 1899 r. było ostatnim, jakie Henryk spędził z rodziną w Londynie.
Latem 1900 r. wyjechał razem z Franią do Chrzanowa, a po powrocie do Londynu zażądał od żony rozwodu, by poślubić kuzynkę. Alice, wbrew mężowi, udała się do Wiednia, i po konsultacjach ze swoimi adwokatami, dotyczącymi austriackiego prawa rozwodowego, oświadczyła Henrykowi w Londynie, iż rozwód jest grzechem i pragnie, by podjął wysiłek ratowania ich związku. Jednak nie wydaje się, by małżeństwo było do uratowania. Henryk pragnął jedynie wyjść z całej sprawy bez skandalu, więc zamiast rozwodu, postanowił ubiegać się o unieważnienie małżeństwa w Austrii. W związku z tym oświadczył przed sądem, iż jest "żydem narodowości austriackiej". Deklaracja taka miała na celu unieważnienie małżeństwa zawartego w Kościele. Po rozpoczęciu starań o anulowanie małżeństwa Henryk zamieszkał wraz z Franią w swoim domku łowieckim w Aston Abbots w hrabstwie Buckinghamshire, a jego kontakty z żoną i córkami ograniczyły się do wspólnego spędzania letnich wakacji.

Kochanka Frania
W tym okresie doszło do konfrontacji Alice z Franią. Żona Henryka, z jego własnej inicjatywy, udała się do Warszawy, by rozmówić się z kochanką męża i uratować swoje małżeństwo przed ostatecznym rozpadem. Jak się wydaje, Henryk, przyzwalając żonie na wizytę w Warszawie, chciał jej w ten sposób unaocznić bezcelowość kontynuowania ich związku. Alice wróciła do Londynu całkowicie pogrążona swoim niepowodzeniem. W jej oczach Frania jawiła się jako uosobienie zła i kobieta, która jedynie czyhała na majątek jej męża. Córka Henryka, Helena, która poznała Franię wiele lat później, nie miała jednak tak złego zdania o drugiej żonie ojca i uważała, iż w stosunku do Henryka kierowało nią rzeczywiście uczucie. Jednak nastawienie córek do ojca, szczególnie starszej Heleny, w okresie bezpośrednio poprzedzającym proces unieważnienia małżeństwa było zdecydowanie wrogie. Helena, która zażywając konnej jazdy w parku, przyłapała go na wspólnej przejażdżce faetonem z Franią, usiłowała z wściekłości zdzielić ojca pejczem, który akurat dzierżyła w dłoni. Przed Bożym Narodzeniem 1901 r. Henryk poinformował żonę, by wyprowadziła się z ich londyńskiej rezydencji, ponieważ zamierza sprowadzić się tam z Franią.
Na początku 1902 r. rozpoczęła się sprawa o unieważnienie małżeństwa Loewenfeldów w sądzie w Wiedniu. Henryk oparł podstawę do anulowania małżeństwa na twierdzeniu, jakoby w chwili ślubu on sam był wyznania mojżeszowego, co jednak zataił przed żoną. Na tej podstawie ślub zawarty w Kościele anglikańskim, dla niego jako żyda, nie był prawnie wiążący. Adwokaci Alice z kolei usiłowali podważyć ten argument, twierdząc, iż mąż Alice został ochrzczony w wyznaniu rzymskokatolickim i mieszkał na stałe w Anglii, w związku z czym sprawa ważności ich małżeństwa może jedynie być rozpatrywana przed sądem angielskim. Sama Alice oświadczyła, iż jej mąż w niczym nie przypomina "austriackiego żyda", a ona sama pod jego wpływem nosiła się nawet z zamiarem przejścia na katolicyzm. Henryk nadal podtrzymywał, iż jest "żydem", a nie katolikiem, a jego ojczyzną i miejscem stałego zamieszkania jest Austria, nie zaś Anglia, gdzie jedynie czasowo przebywa w interesach.
Sąd wiedeński, ze względu na coroczne wizyty Henryka Loewenfelda w Chrzanowie, uznał go za stałego rezydenta w Austrii i przychylił się do unieważnienia małżeństwa z powodu "różnic wyznaniowych".
Nie czekając na dalszy rozwój wypadków, Henryk poślubił Franię Perlmutter w urzędzie stanu cywilnego w Londynie 18 kwietnia 1902 r. O fakcie tym Alice dowiedziała się z prasy. Ponowne małżeństwo Henryka wywołało skandal w brytyjskiej stolicy i uznane zostało za akt bigamii, ponieważ jego poprzedni związek nie został unieważniony przed sądem angielskim, a on sam powszechnie uważany był za rezydenta angielskiego, nie zaś austriackiego.
Mariusz Paździora

Przełom nr 16 (1138) 23.4.2014

(red)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%