Nie masz konta? Zarejestruj się

Porady

Nazwy miesięcy kryją tajemnice

28.10.2010 11:33 | 0 komentarzy | 16 221 odsłon | red
Polszczyzna łatwizna (67)
0
Nazwy miesięcy kryją tajemnice
Maciej Malinowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Polszczyzna łatwizna (67)

Skąd się wzięły rodzime nazwy miesięcy, które w wielu wypadkach brzmią zupełnie inaczej niż nazwy łacińskie, angielskie, francuskie czy niemieckie?
Otóż warto na wstępie wspomnieć, że podział roku na dwanaście miesięcy dotarł do Polski wraz z przyjęciem przez nią chrztu; wcześniej czas mierzono po swojemu, „na oko”. Rzecz jasna wiedziano, kiedy wypada zima, kiedy wiosna, a kiedy lato czy jesień, posługiwano się też określeniami babie lato, przednówek, nazimek czy pozimek, jednak nikomu nie przychodziło do głowy, żeby czas dzielić na jeszcze mniejsze odcinki.
Owo myślenie zmieniło się, kiedy nastał u nas kalendarz roczny z podziałem na miesiące, a wraz z nim weszły do polszczyzny nazwy ianuarius, februarius, marcius, aprilis, maius, iunius, iulius, augustus, september, october, november, december . Obco brzmiące określenia nie bardzo się jednak naszym przodkom spodobały, dlatego zaczęli oni tworzyć rodzime nazwy, które by były odbiciem tego, co się w danym okresie roku dzieje w przyrodzie.
Na przykład zrezygnowano z formy januar (początkowo tak mówiono) i opowiedziano się za nazwą styczeń, dlatego, że `stykają się wtedy ze sobą stary i nowy rok, a później jeden miesiąc z drugim`. Według innej hipotezy nazwa ta wywodzi się od tyk (tyczek), które rolnicy wycinali w pierwszym miesiącu roku (na tykach opierali później czerwone płótna na wsypy). Stąd druga nazwa tego miesiąca - tyczeń. Istnieje również wersja, że słowo styczeń należy wiązać z czasownikiem stygnąć, że jest wtedy na dworze tak zimno, iż wszystko błyskawicznie stygnie.
Luty znaczył w staropolszczyźnie `ostry, srogi`, więc nazwano tak drugi miesiąc roku, gdyż panują wtedy tęgie mrozy. Ciekawe, że mówiono też... styczeń. Po prostu nasi przodkowie nie zawsze potrafili precyzyjnie ustalić, kiedy kończył się styczeń, a nastawał luty. Istniały też inne nazwy lutego: gromnicznik, gdyż 2 lutego przypada święto Matki Boskiej Gromnicznej, oraz mięsopustnik (od słowa mięsopust `koniec karnawału; dosłownie `mięsa pusto, tzn. mięsa nie można używać`).
Słowo marzec pochodzi od łacińskiej nazwy miesiąca martius (`poświęcony Marsowi, bogowi wojny). W marcu zaczyna się wiosna i właśnie w tym okresie wyruszano na wojny. Według etymologii ludowej nazwa marzec miałaby pochodzić od tego, że `rozmazana jest wtedy przyroda: kończy się zima, a nastaje wiosna`.
W kwietniu po długiej i wyczerpującej zimie kwitną drzewa i kwiaty. Dawniej mówiono też łudzikwiat lub łżykwiat, bo uważano, że to miesiąc, który „przedwcześnie wyłudza z ziemi kwiaty”.
Wyraz maj ma jak marzec rodowód łaciński (od Maius). Maius miał upamiętniać matkę Merkurego - Maję, boginię przyrody (w maju przecież przyroda rozkwita). Słowo Maius szybko się spolszczyło, stąd czasowniki maić` przyozdabiać coś kwiatami, zielenią`, maić się, umaić oraz rzeczownik maik (`przystrojona gałąź albo drzewko`; `dawny zwyczaj ludowy związany z powitaniem wiosny`).
Czerwiec (pierwotnie czyrwiec albo czyrwień) wziął nazwę od czerwi, małych robaków najbardziej w tym czasie mnożących się w drzewach, hodowanych po to, żeby uzyskać barwnik (farbowano nim tkaniny na różne odcienie czerwieni).
W lipcu (dawniej również lipień) kwitną lipy.
W sierpniu (była także w użyciu forma sirpień) sierpami żnie się zboże. Na ósmy miesiąc roku mówiono również czasami stojęczeń (stojączeń) albo stojaczek. Nazwa ta łączyła się z czasownikiem stać i jego dawnym znaczeniem `pracować na stojąco podczas żniw`.
We wrześniu kwitną wrzosy. Wrzesień miał jednak i inne nazwy: pajęcznik, co wiązało się z babim latem (cienkimi nitkami pajęczyny, roznoszonymi przez wiatr w ciepłe jesienne dni), oraz jesiennik, bo zaczynała się wówczas jesień.
Nazwa październik ma związek z paździerzami, czyli skórkami, które pokrywają włókna lnu oraz konopi i w tym okresie odpadają (przy gnieceniu) od łodygi. Był to miesiąc, kiedy to powszechnie pracowano przy obróbce lnu i konopi.
W listopadzie liście opadają z drzew (dawniej poprawne było słowo list, a nie: liść). Czasem jednak i na październik mówiono listopad (od odpadania skórek od lnu czy konopi). W obiegu była też forma winnik (w październiku rozpoczyna się przecież winobranie).
W grudniu ziemia zamienia się w grudy, ściśnięta mrozem, stąd nazwa grudzień. Na miesiąc ten mówiono także prosinec. Określenie to miało związek z czasownikiem sijać, czyli jaśnieć. W grudniu, gdy na ziemi leży śnieg, promienie słoneczne się odbijają i jest jaśniej. Były też w obiegu nazwy jadwent albo jadwient (od słowa adwent) lub gódnik (od słowa Gody, czyli „Boże Narodzenie`). Jak widać, na dwanaście nazw miesięcy tylko dwie (marzec i maj) nie są rodzime.
Jak wiadomo, w kalendarzu rzymskim było tylko 10 miesięcy, dopiero później dodano dwa (nazwano je januarius i februarius) i wstawiono przed martiusem. Stało się tak dlatego, że januariusa, jako miesiąc Janusa, boga stworzyciela nieba i ziemi, ojca wszystkich innych bogów, uznawano za ważniejszy. Od tego czasu rok nie zaczynał się już 1 martiusa, lecz 1 januariusa. Z tego właśnie powodu december (u nas grudzień) jest 12. miesiącem roku, choć z nazwy wynikałoby, że ma być dziesiątym.
Reforma dokonana przez Juliusza Cezara wprowadziła nowy kalendarz, zwany juliańskim. Od teraz trzy lata liczyły po 365 dni, a czwarty 366, parzyste miesiące miały po 30 dni, nieparzyste 31 z wyjątkiem lutego, który normalnie liczył 29 dni, a w roku przestępnym - 30.
Po śmierci Cezara nazwę quintilis (od quintus `piąty`, bo liczyło się od martiusa) zmieniono na julius, a po objęciu władzy przez cesarza Augusta Oktawiana miesiąc sextilis (od sextus `szósty`) zaczęto nazywać augustusem. Powstał jednak problem. Miesiąc „boskiego” władcy nie mógł być krótszy od miesiąca Cezara liczącego 31 dni. Dodano więc do augustusa jeden dzień, zabierając go februariusowi. A zatem luty miał kiedyś 30 dni...

Maciej Malinowski
Autor jest mistrzem ortografii polskiej (katowickie „Dyktando”), autorem książek „(...) boby było lepiej”, „Obcy język polski” i  „Co z tą polszczyzną?”

Przełom nr 42 (961) 20.10.2010