Nie masz konta? Zarejestruj się

Porady

Paparazzo, paparazzi. Skarbonka (powinna być karbonka)

24.11.2010 12:18 | 0 komentarzy | 5 190 odsłon | red
Polszczyzna łatwizna (70)
0
Paparazzo, paparazzi. Skarbonka (powinna być karbonka)
Maciej Malinowski
Wiesz coś więcej na ten temat? Napisz do nas

Polszczyzna łatwizna (70)

Słowo paparazzi jest eponimem, czyli wyrazem odimiennym, tzn. wywodzącym się „od imienia”, w tym wypadku albo od imienia, albo od nazwiska pewnego Włocha, fotoreportera pojawiającego się w filmie Federica Felliniego „Dolce vita” [wym. dolcze wita] („Słodkie życie”) z 1960 r. Nie wiemy do końca, czy chodzi o imię czy nazwisko, gdyż z ekranu pada jedynie określenie fotoreporter Paparazzo (grał go Walter Santesso).

Było tak. Reżyser postanowił nazwać w ten sposób jedną z postaci filmu (wcale nie główną, tą był dziennikarz gazet brukowych Marcello Rubini, grany przez Marcella Mastroianniego, obracający się w wielkim świecie gwiazd i celebrytów Rzymu). Stworzył bowiem rolę natrętnego fotoreportera snującego się po ulicach Wiecznego Miasta w poszukiwaniu zdjęć na okładki pism, często zakradającego się pod prywatne włości gwiazd, by z ukrycia sfotografować to i owo.

Podobno pierwowzorem dla Felliniego był prawdziwy rzymski fotoreporter Tazio Secchiaroli, który pod koniec lat 50. odkrył, że dzięki fotografiom osób publicznych przyłapanych w najmniej spodziewanych sytuacjach można nieźle zarabiać. Reżyser chciał jakoś nazwać w filmie tę postać i wymyślił określenie Paparazzo, ponieważ przypomniał sobie, że tak mówił na przyjaciela z dzieciństwa lubiącego naśladować dźwięki wydawane przez natrętne insekty (po włosku paparazzo [wym. paparacc-i] to dosłownie `natrętny, brzęczący owad, insekt`).

Czyż w przenośni ktoś, kto natrętnie wykonuje zdjęcia gwiazdom, nie daje im spokoju nawet w domu, nie jest natrętnym fotoreporterem, czyli przenośnie właśnie paparazzo?

Od tego czasu sami Włosi zaczęli się posługiwać wyrazem pospolitym paparazzo (w l. poj.) i paparazzi (w l. mn.) na określenie tak pracujących fotoreporterów, a później słowo to przeniknęło do innych języków. Polszczyzna również je przejęła i dziś nazywa ono `fotoreportera, który śledzi i fotografuje gwiazdy filmowe lub inne znane osobistości, zwykle wbrew ich woli`.
Zwróćmy uwagę na to, że w owym rzeczowniku występuje podwójne z i pojedyncze p, a nie odwrotnie (papparazo to forma błędna).
Napisałem (ten) paparazzo, a nie: (ten) paparazzi, gdyż po włosku paparazzi to forma l. mn. Myśmy źle zinterpretowali gramatycznie całe słowo i nadali mu postać syngularną (ten) paparazzi.

Ze względu na spore upowszechnienie można mówić (ten) paparazzi, ale lepiej posługiwać się wyrazem (ten) paparazzo, a dopiero w l. mn. (ci) paparazzi. Pamiętajmy, że słowa te bądź pozostają zawsze w postaci mianownikowej, bądź podlegają odmianie. Mówimy więc: Znałem jednego paparazzo albo jednego paparazzi, albo jednego paparazziego; Na koncercie nie było zbyt wielu paparazzi albo zbyt wielu paparazzich.

Teraz o swojsko brzmiącym słowie skarbonka...
Skarbonka to, jak wiadomo, pojemnik z małym otworem do wrzucania pieniędzy, często w kształcie domku, świnki albo - jak chciał „Starszy Pan” Jeremi Przybora - jabłuszka (pisał: Moja dziewuszka nie ma serduszka” / i nie wiadomo co w zamian; / może skarbonkę w formie jabłuszka, / co z pestką z perły podzwania). Owe pieniądze najczęściej daje się wyjąć dopiero po rozbiciu całości (dawniej skarbonki były blaszane, zamykano je na kluczyk, który głęboko chowano).

Ale uwaga! Na dobrą sprawę nie powinno być w polszczyźnie tego niewinnie wyglądającego słówka. Powstało ono bowiem ze skrzyżowania dwóch różnych wyrazów, choć podobnych brzmieniowo i znaczeniowo: biblijnej karbony (`pojemnik na pieniądze) i rodzimego skarbu (`zbiór rzeczy drogocennych). Jeśli już, to należałoby dziś mówić i pisać karbonka.

Dlaczego doszło do wymieszania obydwu wspomnianych słów?
W dawnej polszczyźnie istniał wyraz karbona przejęty przez nas z greki (korbanás, z hebrajskiego gorban). Upowszechnił się on jednak w postaci zniekształconej; zamiast korbana mówiono karbona, po prostu przestawiono sobie głoski a i o, tak żeby cały wyraz zaczynał się od kar- (jak skar- w słowie skarb). Pisano:
- Wystawione po kościołach katedralnych k a r b o n y napełniały się jałmużnami; - Widziałem ubogich, którzy grosz wdowi kładli do zwieszonej na łańcuchu k a r b o n y.

W tym momencie koniecznie należy wspomnieć o tym, czym była biblijna karbona (a właściwie korbana, korban,). Przystępnie wyjaśnia to prof. Jan Miodek w Słowniku ojczyzny polszczyzny (Wydawnictwo „Europa”, Wrocław 2005):
„W czasach nowotestamentowych istniało żydowskie prawo zwalniające dzieci z obowiązku utrzymywania rodziców na starość. Owo uwolnienie następowało w momencie złożenia na rzecz świątyni specjalnej ofiary pieniężnej, którą nazywano właśnie »korban«„.
Jeśli więc ktoś powiedział ojcu lub matce: korban, korbana, oznaczało to, że to, co miał dać na ich utrzymanie, ofiarował Bogu.
Tak oto słowo korban, czyli `biblijna ofiara pieniężna`, funkcjonujące później w języku polskim w zniekształconej postaci karbon albo karbona, stało się za jakiś czas nazwą samego przedmiotu, czyli `puszki, do której wrzucało się pieniądze`, a skrzyżowane z rodzimym skarbem, przekształciło się najpierw w skarbonę, a następnie w skarbonkę.
Maciej Malinowski

Autor jest mistrzem ortografii polskiej (katowickie „Dyktando”), autorem książek „(...) boby było lepiej”, „Obcy język polski” i „Co z tą polszczyzną?”

Przełom nr 46 (965) 17.11.2010